facebooktwitteryoutube
O Blogu Aktualności Las Grzyby Pogoda Perły dendroflory Drzewa Wrocławia Wywiady Z życia wzięte Linki Współpraca Kontakt
Aktualności - 09 gru, 2017
- 4 komentarze
Podsumowanie sezonu grzybowego w gminie Międzybórz. Część 1: MAJ-CZERWIEC 2017.

Podsumowanie sezonu grzybowego w gminie Międzybórz.

Część 1: MAJ-CZERWIEC 2017.

Jedni grzybiarze mówią o nim wysyp dziesięciolecia, inni – wysyp dwudziestopięciolecia. Jakkolwiek by go nie nazwać, jedno jest pewne. Wysyp grzybów, który przetoczył się w wielu regionach kraju w 2017 roku był absolutnie wyjątkowy, nieprzeciętny i bardzo obfity. O grzybach mówiono wszędzie. W pracy, domu i na ulicy. W samochodzie, autobusie, pociągu i tramwaju.

W mediach, gazetach, audycjach, sklepach, kawiarniach, centrach handlowych i wielu innych miejscach. Wysyp 2017 roku był tym, do którego będzie się wracać latami i porównywać przyszłe sezony.

W sezonach słabszych wysypów grzybów, ludzie będą w nawiązaniu do 2017 roku, wspominać, oglądać zdjęcia i przywoływać fantastyczne przeżycia leśno-grzybowe, które zaoferował nam świat grzybów w kończącym się już, 2017 roku.

W związku z ogromnym wysypem  grzybów w 2017 roku powstały nawet nowe określenia na zmasowany wzrost i pojaw grzybów. Jednym z nich jest tzw. “rzeź zagnańska”, którą określano kosmiczne wręcz zbiory (rzeź) prawdziwków w województwie świętokrzyskim w okolicach Zagnańska (to miejscowość w której rośnie słynny dąb szypułkowy “BARTEK”).

Ludzie kłócili się na forach internetowych o grzyby i o zdradzanie lub nie najbardziej obfitujących w króla grzybów stanowisk. Wniosek nasuwa się sam. Duży wysyp to duże emocje. Olbrzymi wysyp, jak tegoroczny to olbrzymie emocje. ;))

MAJ

A jak było na moim grzybowym podwórku, którym na imię Wzgórza Twardogórskie? Dzisiaj prezentuję pierwszą część mojego subiektywnego podsumowania sezonu grzybowego w gminie Międzybórz, obejmującym miesiące maj i czerwiec.

Tour De Las & Grzyb rozpocząłem tradycyjnie na początku maja. Miesiąc maj jest pierwszym w roku, w którym można na tych terenach znaleźć owocniki grzybów rurkowych, takich jak koźlarze pomarańczowożółte, borowiki usiatkowane lub ceglastopore. Przy sprzyjających warunkach pojawiają się też koźlarze czerwone i maślaki zwyczajne.

Ponieważ od kilku lat mamy w międzyborsko-bukowińskiej krainie niedobór opadów w miesiącu maju, wyczekuję z utęsknieniem na rok, w którym miesiąc maj wyrobi wreszcie co najmniej normę opadową.

Same opady to jeden z koniecznych warunków dla pobudzenia majowych grzybów. Drugi – nie mniej ważny parametr to temperatura. Jeżeli jest za ciepło to nawet zwiększone opady mogą nie wystarczyć do rozwoju grzybów.

Idealnym majem w moich wieloletnich obserwacjach pozostaje ten z 2004 roku. Miesięczna anomalia ujemna temperatury + duże opady dały wyjątkowo wczesny i obfity wysyp niektórych gatunków grzybów.

Maj 2017 roku kontynuował kiepski trend pogodowy i hydrologiczny dla bukowińskich grzybiarzy majowych. Miesiąc zamknął się poniżej normy opadowej dla przyjętego okresu referencyjnego 1971-2000.

Jak spojrzy się na mapę sum opadów i mapę anomalii opadów dla miesiąca maja, opracowaną przez IMGW, widać, że na Wzgórzach Twardogórskich spadło ledwie połowę (miejscami jeszcze mniej) tego, co powinno było spaść. Za to usłonecznienie było dosyć wysokie i trafiło się kilka bardzo ciepłych dni.

To nie przeszkodziło w fenomenalnej eksplozji zieleni i nowego życia w lasach. Miesiąc maj jest jednym z tych, podczas których mój aparat fotograficzny dosłownie “gotuje” się od ilości pstrykanych zdjęć.

Człowiek “wygłodniały” zieleni po kilku miesiącach szarzyzny zimowej, zawiesza oko na każdym nowym pędzie, pączku, kwiecie, grzybie, paproci i “pożera” jaskrawą zieleń jak wygłodniały słoń. ;)) Czy grzyby są, czy nie, majowy las nie pozwala nawet przez moment oderwać się od niego.

Chociaż co roku pokonuję wiele tych samych dróg, tras, ścieżek i szlaków, wracam do nich z sentymentem i zdecydowanym przekonaniem, że odkryję tam coś nowego. I tak się dzieje. Poza tym, celem każdego sezonu jest też odkrywanie nowych miejsc i konsekwentnie to realizuję.

Znajomość coraz większej ilości terenów budzi jednak pewien poważny dylemat. Mając do dyspozycji kilkanaście godzin w ciągu dnia (podczas jesieni odpowiednio mniej), trzeba się zdecydować tylko na jedną z setek tras, które znam. A że jestem pazerny na las to często zastanawiam się, gdzie iść, bo chciałoby się wszędzie… ;))

Pomocna w takim gdybaniu jest kostka lub moneta. ;)) Niedosyt lasu i tak pozostaje. Miesiąc maj – poza finezyjną, fenomenalną i absolutnie dekoracyjną odsłoną lasu ma jeszcze ten niesamowity klimat przejścia pomiędzy zimowym snem a wiosennym życiem.

W połowie miesiąca topole i brzozy mają już praktycznie w pełni rozwinięte liście podczas gdy na dębach, szczególnie tych starszych mamy jeszcze szatę zimową – bezlistną. Często w jednym miejscu mamy efekt zimowo-wiosennego odzienia drzew. Pochłania mnie to bez reszty.

W majowym lesie mamy najintensywniejszy koncert ptaków w ciągu roku. Opisać tego nie potrafię bo tego się nie da opisać. Po prostu trzeba wejść do lasu i posłuchać. W zależności od pory dnia, ptasi koncert zmienia się ponieważ każdy gatunek ptaków o różnych porach dnia ma szczyt swojej śpiewnej aktywności.

Gdy idzie się po lesie to zbytnio się tego nie wyłapuje. Ale gdy pozostanie się w jednym miejscu na kilka godzin i wsłucha w ptasi koncert, zaskoczenie jest gwarantowane.

Wiosenne szaleństwo dostojeństwa lasów nie przełożyło się na szaleństwo grzybów. Zaledwie kilka gatunków udało się odnaleźć i zidentyfikować, a wśród tych, które mnie najbardziej interesują, numerem jeden były koźlarze pomarańczowożółte.

Rosły tylko w znanych mi od lat miejscówkach i bardzo sporadycznie. Z powodu dużego niedoboru wilgoci, grzyby rosły tylko w najwilgotniejszych i mocno zacienionych miejscach. Część z nich odnalazłem już w stanie agonalnym, nadającym się wyłącznie do sfotografowania.

Po dosyć mokrym marcu i kwietniu, suchy maj nie spowodował na szczęście znacznego niedoboru wilgoci w lasach. Dzięki temu w oczkach wodnych, rowach i podmokłych miejscach była cenna woda wykorzystywana przez rośliny i zwierzęta.

Patrząc na wybrane mapy sum opadów, widać, że najbardziej wydajne opadowo fronty, omijały Wzgórza Twardogórskie. Podobnie ma się sprawa z burzami. Sycowskie trio – czyli Twardogóra, Bukowina i Międzybórz to tereny często omijane przez burze.

Z jednej strony to dobrze bo zawsze istnieje nadzieja, że jakaś wyjątkowo silna nawałnica ominie lasy. Z drugiej strony – podczas upalnych lat, kiedy burze są głównym dostarczycielem deszczówki, taka sytuacja może prowadzić do znacznego niedoboru wody a w konsekwencji do niżówki hydrologicznej.

Poza tradycyjnymi, grzybiarskimi dylematami opadowymi, w tym roku doszły jeszcze przymrozki, które upierdliwie pojawiły się w kwietniu i w maju.

O grzyby się nie martwiłem bo tych praktycznie nie było i przymrozki mogły im “skoczyć”. ;)) Znacznie większe powody do niepokoju były związane z jagodami. Kwitnące jagodniki zostały wystawione przez Matkę Naturę na ciężką próbę.

Od razu maj 2017 roku zacząłem porównywać do maja 2011 roku, kiedy silne przymrozki majowe zdziesiątkowały kwiatostan, konsekwencją czego był mizerny sezon jagodowy.

Rzeczywistość w tym roku na szczęście okazała się inna. Majowe przymrozki na Wzgórzach Twardogórskich nie spowodowały jakiejś diametralnie rujnującej sezon jagodowy konsekwencji. 

Podsumowując grzybowo miesiąc maj2017 roku w gminie Międzybórz mogę stwierdzić, że z powodu dużego niedoboru opadów, nie wydarzyło się nic, co spowodowałoby odruch złapania za kosz i rzucenie się w szaleństwo grzybobrania.

Jednak pojawiające się sporadycznie koźlarze pomarańczowożółte oraz żółciaki siarkowe pozwoliły ucieszyć kubki smakowe pierwszym grzybowym sosem z leśnej świeżyzny oraz posmakować żółciakowe kotlety schabowe. ;))

CZERWIEC

Co roku ten sam dylemat po miesiącu maju. Jak nie maj to czerwiec grzybnie. Albo… Da ciała jak poprzedni miesiąc. ;)) Miesiąc czerwiec to okres, w którym możemy spodziewać się pojawu już znacznie większej ilości podstawowych grzybów jadalnych, takich jak koźlarze czerwone/pomarańczowożółte, borowiki szlachetne, usiatkowane, ceglastopore, kurki a nawet podgrzybki.

Tradycyjnie już śledziłem przebieg pogody, rozkład temperatur i sumy opadów. Czerwiec skumał się w tym roku z majem i zamiast podlać porządnie lasy (wszak to jeden z najbardziej deszczowych miesięcy w roku), postanowił dać 50% normy opadów dla okresu porównawczego 1971-2000. Czyli wypisz, wymaluj, powtórka z maja. Słowa piosenki Maryli Rodowicz “Ale to już było i nie wróci więcej” nie sprawdziły się.

I ponownie patrząc na przebieg trasy najbardziej wydajnych opadowo frontów, widać “ucieczkę” opadów deszczu od Wzgórz Twardogórskich. Niemniej, nawet skąpe jak na czerwiec opady coś tam pobudziły i różnorodność grzybowa okazała się znacznie pokaźniejsza w porównaniu do jałowego w tym przypadku maja.

Większe opady przeszły w pierwszej dekadzie miesiąca i szybko pobudziły do wzrostu borowiki usiatkowane.

Miejscami było ich całkiem sporo i kto był wyposzczony grzybów, mógł wpaść w zachwyt, dopóki nie zaczął sprawdzać ich stan zdrowotny. Jeden na 15-20 owocników nadawał się do zabrania i konsumpcji.

Robaczywość ich była ogromna. Zresztą co roku, jeżeli tylko warunki pozwalają się wykluć usiatkom, problem żarłocznych robali wraca jak mantra.

To wybitnie irytująca sytuacja, ale ja znalazłem na nią swój sposób. Jeżeli tylko stwierdzę, że wysyp borowików usiatkowanych jest skrajnie robaczywy (a zawsze jest), to żeby nie obgryzać warg, nie wysyłać do diabła larwalne i żarłoczne towarzystwo i nie wzbogacać języka o nowe wulgaryzmy, po prostu omijam miejscówki usiatków szerokim łukiem. ;))

Szukam przede wszystkim koźlarzy pomarańczowożółtych i kurek, czyli sprawdzonych gatunków na robaczywe, wczesno-letnie czasy. ;))

Przed połową miesiąca pogoda sprawiła niezwykłą niespodziankę. Zrobiło się wręcz jesiennie, temperatury spadły poniżej 20 stopni C, panowało całkowite zachmurzenie i występowały ciągłe opady deszczu o średnim natężeniu.

Nie były to wielkie deszcze, ale nie pozostały one bez wpływu na przebieg grzybowych wydarzeń. Tuż po połowie miesiąca zaczęły się pojawiać w większej ilości koźlarze pomarańczowożółte.

Tydzień wcześniej już miejscami sypnęło kurkami. Oczywiście głównie w sprawdzonych miejscówkach. Generalnie okres od około połowy czerwca do 23-24 czerwca był najbardziej grzybnym okresem, przy dominacji koźlarzy pomarańczowożółtych i kurek.

Sporadycznie, na okaziciela pojawiały się ceglasie. Przemilczę wysyp borowików usiatkowanych, bo tam robak, robaka, robakiem poganiał… ;))

Gdyby pochmurna, deszczowa i chłodna pogoda przeciągnęła się do końca czerwca, wówczas na początku lipca można by było ogłosić co najmniej pierwszy stopień masowego zagrożenia grzybowego. Tak się niestety nie stało.

Wróciły suche i ciepłe dni, a wysypek tak szybko jak się pojawił, tak jeszcze szybciej zdechł. Pod koniec miesiąca koźlarzy było już zdecydowanie mniej, a kurki praktycznie zanikły.

Alternatywą mogły być coraz liczniej pojawiające się muchomory czerwieniejące, których nie zbieram. Nie jestem przekonany do tego gatunku, chociaż go znam i kiedyś spróbowałem.

Mają one podobną wadę co usiatki, czyli ogromne zaczerwienie (zarobaczywienie). Do tego są delikatne i kruche. Póki co, przyglądam się im, fotografuję i pozdrawiam, pozostawiając je na miejscu. ;))

Za to pod koniec czerwca zaczyna się dla mnie bardzo ważny okres. Chodzi o sezon jagodowy. Byłem niezmiernie ciekawy, jak krzaczki jagodowe poradziły sobie z kwietniowo-majowymi przymrozkami i czy sezon będzie w miarę przyzwoity.

Pierwsze dojrzałe jagody widziałem w lesie już w dniu 11 czerwca. Natomiast 24 czerwca po raz pierwszy pojechałem na całodniowy zbiór jagód.

Chociaż jagód nie było tak dużo, jak to bywało w niektórych sezonach, z końcem czerwca można było ogłosić, że sezon będzie co najmniej dobry. Zaczęły się pojawiać też inne leśne łakocie, jak przepyszne maliny i poziomki.

Las stawał się coraz bardziej bujny, zarośnięty i dziki. Z jaskrawo-soczyście zielonego piękna, przeobrażał się w dojrzałą i ciemniejszo-zieloną ostoję. ;))

Podsumowując grzybowo miesiąc czerwiec 2017 roku w gminie Międzybórz mogę stwierdzić, że pomimo niewyrobienia przez pogodę normy opadowej dla tego miesiąca, był okres (15-24), kiedy mniejszy koszyk można było napełnić pięknymi koźlarzami pomarańczowożółtymi i kurkami.

Do ozdoby wpadały pojedyncze ceglasie lub 1 na 20. zdrowy borowik usiatkowany. Jagody zaczęły się o stałej dla siebie porze, czyli na Św. Jana. Grzybowego szału nie było, ale nie ma co narzekać. ;))

Mapki z sumami opadów i anomaliami sum opadów:  https://klimat.pogodynka.pl/ ; https://pogodynka.pl/hydro/suma/

W pierwszej części podsumowania, załączam mnóstwo zdjęć aby wrócić podczas grudniowej, szarej, pochmurnej i zimnej rzeczywistości do magii, rozpromienienia i cudowności wiosennego lasu. ;)) Za kilka dni opublikuję drugą część podsumowania, obejmującą miesiące lipiec i sierpień. DARZ GRZYB! ;))

Podziel się na:
  • Facebook
  • Google Bookmarks
  • Twitter
  • Blip
  • Blogger.com
  • Drukuj
  • email

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

  • krzysiek z lasu //10 gru 2017

    Witaj Paweł!
    Miło powspominać te majowo – czerwcowe dni w ten już nie jesienny, a jeszcze nie zimowy grudniowy czas… Aby do wiosny!
    Pozdrawiam 😉

    • Paweł Lenart //11 gru 2017

      Wiosna wiosną, ale zimowe wypady do lasu też są niepowtarzalne. 😉

  • wojek //11 gru 2017

    Witaj Paweł:)
    Pozwól, że w tym miejscu raz jeszcze podziękuję Ci za wspólną wycieczkę w maju. Naprawdę to była bardzo interesująca wyprawa. A dzień minął mi nie wiadomo kiedy. Cóż mam nadzieję, że uda się zaliczyć na wiosnę, czy latem powtórkę.
    Pozdrawiam
    Ps.
    Dodatkowy komentarz będzie pod sprawozdaniem z Twojej działalności w Kotlinie Kłodzkiej ale to na razie jest ściśle tajne:)

    • Paweł Lenart //12 gru 2017

      Mi także było bardzo miło i cieszę się, że oprowadziłem Cię chociaż trochę po terenach, które depczę 30 lat. W lesie zawsze czas szybciej ucieka. Ja przynajmniej mam takie wrażenie. 😉 Powtórka wycieczki jest jak najbardziej możliwa. Już nawet mam zaplanowaną trasę. 😉

      Kotlina to moje zdecydowane odkrycie A.D. 2017. Oczywiście dzięki Sylwii i Andrzejowi. Sam bym tego wszystkiego nie odkrył, pomijając, że zapętliłbym się na tych terenach ze sto razy. 😉 Ciekawe, jaki komentarz dasz pod podsumowaniem z Kotliny? Spokojnie poczekam. W końcu tajne/poufne. :)) Wpis o Kotlinie będzie pewnie w okolicy świąt lub tuż po nich. Teraz muszę jeszcze zrobić 2. i 3. część podsumowania z gminy Międzybórz i poczekać na podsumowanie IMGW miesiąca listopada aby mieć dane do trzeciej części.

      Darz Grzyb! 😉
      Pozdrawiam. ;))