facebooktwitteryoutube
O Blogu Aktualności Las Grzyby Pogoda Perły dendroflory Drzewa Wrocławia Wywiady Z życia wzięte Linki Współpraca Kontakt
Aktualności - 26 gru, 2020
- 2 komentarze
Bukowińska chwila.

Bukowińska chwila.

Piątek, 18 grudnia 2020 roku. Ostatnia w tym roku wycieczka do Bukowiny Sycowskiej. Żeby tradycji pociągowo-grzybiarskiej stało się zadość, pojechałem na nią pociągiem, w którym było tak wielu podróżnych, że konduktorka ucieszyła się na mój widok, że wreszcie trafił się pasażer, którego można skontrolować i zamienić z nim kilka zdań. ;)) To chyba przez covidową aurę ludzi wymiotło, a więc kto może jechać pociągiem do Bukowiny? Oczywiście ja. ;))

Jadąc na przedświąteczną wyprawę, nie planowałem pisać z niej relacji, ponieważ nie przypuszczam, że ktoś będzie chciał czytać po raz kolejny peany na cześć terenów, o których już tyle razy pisałem, w dodatku pogrążone obecnie w bezgrzybiu i szarości? Może, gdyby Bukowina śniegiem była zasypana, to zainteresowanie byłoby większe, bowiem śnieżna zima w ostatnich latach to rarytas i wielka rzadkość, więc byłoby miło obejrzeć śnieżne fotografie prosto z lasu. Tymczasem Bukowina była bez grama śniegu, a pogoda przypominała bardziej marzec niż połowę grudnia.

Grudniowe Słońce, niewielkie zachmurzenie, cisza i spokój, 10 stopni ciepła na termometrze, czyli formowała się przede mną perspektywa wspaniałej wycieczki. Trzeba dodać – długiej, bo zaplanowałam przejść lasami do Twardogóry, zahaczając po drodze na Królewską Wolę, Przysiółek “Czwórka”, Goszcz, Moszyce (gdzie odwiedziłem znajomego leśniczego), docelowo przychodząc na stację PKP w Twardogórze.

Wycieczkę rozpocząłem od przejścia skrajami lasów na Królewską Wolę, aby następne kilkaset metrów maszerować wzdłuż torów kolejowych i odbić piaszczystą drogą w leśne czeluści. Już pierwsze pejzaże i krajobrazy bukowińskich oraz okolicznych terenów uświadomiły mi, że pomimo pozornej dominacji grudniowej szarugi w przyrodzie, zdjęcia i wycieczka będą wyjątkowo barwne.

W pobliżu przejścia przez tory kolejowe uchwyciłem w obiektyw pociąg towarowy biegnący szlakiem w kierunku Ostrowa Wielkopolskiego. Maszynista pozdrowił mnie serdecznie, wciskając sygnał syreny kolejowej. Pociąg stanowił ciekawą i różnokolorową mieszankę wagonów towarowych na czele którego sunęła pomarańczowa lokomotywa.

Rzadko spotykam tego typu i koloru lokomotywy, tym samym mam o jeden, ciekawy pociąg więcej do kolekcji zdobyczy pociągowo-kolejowych. Droga, którą szedłem wiedzie pod górę, skąd można obejrzeć część panoramy Wzgórz Twardogórskich.

W lipcu oglądałem te tereny z perspektywy zielonej, letniej szaty, teraz podziwiałem szarość, ozłoconą grudniowymi promykami Słońca. Czy rzeczywiście jest to szarość? Zieleń sosen naprzemiennie kołysze się z białymi sylwetkami giętkich brzózek, całość lekko skryta za prześwitującą, mleczną powłoką porannego zamglenia. To na pewno nie jest szarość.

LEŚNE TUNELE GRUDNIOWE

Światło w zimowym lesie gra pierwsze skrzypce. Czai się nisko nad horyzontem, wędruje szybko i chowa się już po godzinie 15. Dzięki temu promienie słoneczne oświetlają lasy szerokim łukiem rozwartokątnym, a nie świecą ostrym, punktowym światłem, jak podczas długich, letnich dni.

Efekt jest taki, że mrok i światło żyją obok siebie jak brat i siostra. Jedno drugiemu nie wadzi, a razem tworzą magnetyczną mieszankę tajemniczości i niezwykłości. Las wtedy woła niesłyszalnym, ale jakże widocznym blaskiem: idź tam!  

Gdyby leżał śnieg, to i blask lasu wyglądałby inaczej, a jego moc bardziej by lśniła. Ale nawet podczas bezśnieżnej zimy, las zawsze jest dla mnie magnesem, który przyciąga spragnionych wędrówki włóczęgów. Wyprawa rozpoczęła się na dobre. Inny świat, ten lepszy, z dala od cywilizacji właśnie wyszumiał mi w drzewach witaj!

Przeskok na drugą stronę torów kolejowych i z monokultur sosnowych wkraczam na tereny, gdzie dominują buczyny i grabiny. Jeszcze jedno zbliżenie aparatu na lejące się po ściółce słoneczne złoto, po czym idę dalej.

BUCZYNY I GRABINY

Odwiedzam jednego z tysiąca moich dendrologicznych przyjaciół – wielkiego buka “Opiekuna”, któremu groziło ścięcie i który na szczęście został ocalony. Nie wiem, na ile moja w tym zasługa (interweniowałem w kilku miejscach) i nie chcę tego przypisywać sobie, ważne jest, że buk rośnie i żyje nadal.

Zbliżało się południe, błękit nieba rozlewał się bezkresem nad lasami, wiatr ucichł całkowicie, tak, że było słychać spadające liście, które nie uczyniły tego podczas jesieni. Gdzie się podziałaś mroźna i śnieżna zimo?

Pamiętam nieliczne wycieczki do Bukowiny w grudniu 20 i 30 lat temu, kiedy tempo wyprawy było nawet 3 razy wolniejsze z uwagi na 30-centymetrową, a miejscami jeszcze większą warstwę śniegu. Nad ranem notowano kilkanaście stopni mrozu, a śnieg skrzypiał pod butami i lśnił podczas panowania surowego wyżu z mroźnej północy.

BRZOZOWE ALEJKI

Czy te czasy odeszły na zawsze? Co roku ostrzę sobie apetyt, że w końcu trafię na śnieżną i wyborną zimę w Bukowinie, jak dawniej to bywało i co roku apetyt ten nie zostaje zaspokojony. Takie przyszły dziwne czasy. Nie mam wpływu na to, za to las – nawet bez śnieżnej bieli i kąpieli w siarczystym mrozie jest przepiękny. 

Odwiedziłem moje ulubione alejki brzozowe, chociaż nie wszystkie, bo podczas jednej wycieczki jest to niemożliwe. Za dużo ich jest i znajdują się za daleko od siebie, żeby w ciągu 8 godzin przemaszerować przez nie wszystkie.

Dopiero co głowa za kozakami i prawdziwkami w nich się obracała, a tu pstryk, sezon grzybowy 2020 przeszedł do historii. Teraz można patrzeć w ich głębię i bezkres, której w czasie grzybobrań raczej nie zauważamy i pomijamy, nakręceni instynktem poszukiwania grzybów.

Ponad 20 lat temu rosły tutaj stare, sosnowe lasy. Chodziłem po nich i żwawo zbierałem podgrzybki. Później lasy wycięto i posadzono młode drzewka. Urozmaicono skład gatunkowy, sadząc wzdłuż dróg i duktów brzozowe alejki, miejscami też modrzewie, dęby i buki. Poza podgrzybkami, rosną tu teraz prawdziwki, koźlarze i kurki.

W POBLIŻU “CZWÓRKI”

Następny punkt na trasie to lasy w okolicach Przysiółka “Czwórka”. Mamy tam kwintesencję drzewostanu, który może rosnąć na ubogich, piaszczystych glebach. W królestwie sosny, spotkamy też modrzewie, świerki, brzozy, nieliczne dęby i buki.

Ponieważ są to lasy gospodarcze, leśnicy kształtują je zgodnie z planami i założeniami gospodarki leśnej. Spotkamy tu 70-letnie lasy sosnowe, jak i liczne młodniki, a także drągowiny. Tutejszy las, pomimo, że jest ciągle formowany przez człowieka, trwa tu przez cały czas.

Chociaż nie znajdziemy w tych lasach dzikości puszczy, czy nawet jej namiastki, w której rosną kilkuset-letnie drzewa, są one wizytówką tych terenów i stanowią o jego atrakcyjności. Dla przeciętnego grzybiarza czy wędrowca to wspaniałe tereny na wycieczkę.

Wyjątkowo efektownie wyglądały modrzewie, które nie zdołały jeszcze zrzucić igieł i błyszczały na tle starego boru sosnowego. Stały niczym płomienie słonecznych świec zatopione w niższych partiach lasu.

Ciekawie też prezentują się szeregowo pozostawione nasienniki na zrębie zupełnym. To specjalny zabieg stosowany w leśnictwie, mający na celu uzyskanie odnowienia lasu poprzez samosiew.

W KIERUNKU NA GOSZCZ

Nad lasami pojawił się “ciężki” bombowiec, którego zdążyłem uchwycić w obiektyw. ;)) Lekko przeleciał nade mną i obrał kierunek na wschód. Zbliżałem się do terenów położonych w pobliżu Goszcza.

Po drodze odwiedziłem samotny dąb rosnący w pobliżu cieku wodnego. Poklepałem go po korze, zapytałem, co u niego słychać i spocząłem przy nim na kilka minut.

Wyruszyłem dalej. Gdzieś przy lesie, w pobliżu wiejskich domków drzemała czarna “puma” tych lasów, ale na mój widok szybko zwiała. ;)) Teraz na dłuższą chwilę zatrzymałem się przy jednym ze stawów okalających tereny Goszcza.

Ostatni raz widziałem tu skute lodem wody w marcu 2018 roku. To były też ostatnie, solidniejsze podmuchy zimy, której praktycznie nie uświadczyłem w całym 2019 i 2020 roku. Teraz mamy grudzień, czyli może jeszcze przyjdzie.

A może za bardzo rozmyślam, jak powinno być, a jak nie? Lepiej skupić się na lesie podczas wycieczki i czerpać z niego garściami w takim stanie, jakim się zastało? Jak ma przyjść solidna zima to przyjdzie, a jak nie to nie. Po co się nakręcać? ;))

Kolejne oczko wodne i spłoszona czapla, która siedziała na spróchniałym wierzchołku drzewa. Dopiero w domu, kiedy przeglądałem i wybierałem zdjęcia, zauważyłem, że na zdjęciu ptak wygląda tak, jakby wbił się dziobem w gałąź.

MIĘDZY GOSZCZEM A MOSZYCAMI

Nim spojrzałem na zegarek, a tu już dawno minęło południe, minąłem Goszcz i wszedłem na pola i łąki znajdujące się między Goszczem a Moszycami. Bukowińskie wycieczki trwają zaledwie chwilę, nawet te wielogodzinne, całodniowe.

Do złotej godziny wieczornej było jeszcze dosyć daleko, ale promienie nisko świecącej Gwiazdy już pozwalały na pstrykanie magicznych fotek. Nawet pokuszę się o stwierdzenie, że w najkrótszych dniach w roku, czyli właściwie przez cały grudzień i na początku stycznia, złota godzina trwa dwie godziny. ;))

Szedłem polami i łąkami, w kierunku alei kasztanowców, która bezpośrednio prowadzi do najbardziej niezwykłego lasu w okolicy Goszcza, jeżeli chodzi o stare drzewa.

Zanim do niego doszedłem, barwy wieczornego Słońca zatrzymywały mnie na dłuższe postoje. Wtedy też zacząłem sobie kombinować w myślach, że jednak będzie warto napisać jakąś pobieżną relację z wycieczki, ponieważ zbyt wiele piękna dostarczyły mi w tym dniu lasy i byłbym egoistą, jakbym się częścią tego piękna nie podzielił.

Ściana bezlistnych krzewów tworzy niezwykłą pajęczynę i plątaninę gałęzi, które okrywają tunel, jakby z cierni zbudowany. To część starej i niestety zaniedbanej oraz nieuzupełnianej alei kasztanowców. Obecnie coraz mniej w niej drzew, coraz więcej prześwitów.

W oddali lasy i nowo wybudowane domy w ich pobliżu. Zabudowa mieszkaniowa coraz bardziej ingeruje w te tereny. Czasy dawnej dzikości, albo chociaż takiej, którą znałem w latach 90-tych odchodzi na Wzgórzach Twardogórskich do kart historii.

TWARDOGÓRSKA ALEJA DĘBOWA I LAS MOSZYCKO-GOSZCZAŃSKI

Ostatni przystanek leśny wycieczki to las moszycko-goszczański, który wielokrotnie pokazywałem, opisując poszczególne dęby z tego lasu, w cyklach pereł dendroflory Wzgórz Twardogórskich. Na zdjęciach powyżej Twardogórska Aleja Dębowa widziana od strony pól.

Najpotężniejszy, chociaż też mocno podupadły na zdrowiu dąb szypułkowy “Staruszek”. W podobnym świetle podziwiałem go przed świętami w 2019 roku. Kiedy to minęło…

I na koniec wycieczki w leśnej części Twardogórska Aleja Dębowa, magiczna i niepowtarzalna, jak cały las, z którego zaprezentuję jeszcze kilka wyjątkowych dębów w cyklu pereł dendroflory WT 2021.

Później czekała mnie jeszcze wędrówka do leśniczego i w końcu na stację w Twardogórze, ale zdjęć już nie robiłem, ponieważ bardzo szybko zapadł zmrok. Po wyjściu z dębowej alei, Słońce chowało się za horyzont.

Bukowińska chwila od rana do wieczora upłynęła jak chwila… Wprawdzie nie odjechałem do Wrocławia z bukowińskiej stacyjki, ale wiem, że tuż po Nowym Roku, to właśnie tam rozpocznę nową wycieczkę i przygodę. Pozdrawiam zimowych włóczęgów leśnych! ;))

Podziel się na:
  • Facebook
  • Google Bookmarks
  • Twitter
  • Blip
  • Blogger.com
  • Drukuj
  • email

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

  • krzysiek z lasu //28 gru 2020

    Cześć Paweł
    Z nieoficjalnych źródeł wiem że wpis miał być krótki 😉 , ale krótko i szybko to tylko czas w tych lasach mija 😉 Zwłaszcza po powrocie na stację to do nas dociera. Tyle wrażeń a jakby chwila…
    Czas planować tradycyjną noworoczną styczniową wycieczkę w sprawdzonym gronie!
    Pozdrawiam 🙂

    • Paweł Lenart //01 sty 2021

      Tak to już jest, że każda wycieczka do Bukowiny trwa za krótko. Czekam na połowę stycznia, bo jest szansa na śnieg. Wtedy wsiadam w pociąg i… wysiądę w Bukowinie. Rozpocznie się bukowiński czar i magia A.D. 2021. 😉