facebooktwitteryoutube
O Blogu Aktualności Las Grzyby Pogoda Perły dendroflory Drzewa Wrocławia Wywiady Z życia wzięte Linki Współpraca Kontakt
Aktualności - 20 lis, 2018
- brak komentarzy
Zakończenie Tour De Las & Grzyb 2018.

ZAKOŃCZENIE TOUR DE LAS & GRZYB 2018

Mogę zacząć sztampowo, czyli – jak co roku w listopadzie, oficjalnie zakończyłem sezon Tour De Las & Grzyb. Tylko rocznik się zmienia i Lenartowi lat przybywa. ;)) Miało być sztampowo i jest sztampowo. Ale to tylko na wstępie. Bukowina i wycieczka po jej terenach nigdy sztampową nie jest.

Przywitanie Bukowianina to pewien rytuał i ceremonia. Bez tego, leśniczy nie zaliczy sezonu i do gajowego na roboty wyśle. A i nie wpuści tu i tam. Lepiej nie robić sobie problemów, tylko pokłonić się wspaniałemu drzewu, poklepać po korze i przywitać jak brata czy starego znajomego.

Przed wyjazdem na wycieczkę kończącą Tour De Las & Grzyb w danym sezonie, zastanawiam się, jaką wybrać trasę? Mam ich wiele, a każda ciekawa i wyjątkowa. Wysiadając na stacji w Bukowinie, zawsze znajduję odpowiedź. Wewnętrzny głos “mówi” – idź tędy. Zatem idę. Wybór dokonany. Trzeba odwiedzić “Polnego Wodza”, który rozebrał się z liści i zasypia przed zimą.

Jego potężna, niezwykle malownicza sylwetka robi wspaniałe wrażenie. Pokombinowałem trochę z aparatem fotograficznym aby pokazać różne oblicza tego wspaniałego drzewa. Fotografia czarno-biała w czasach “rewolucji kolorystycznej” jawi mi się jako relikt dawnych czasów minionych.

Nie doceniałem potęgi czarno-białych fotek. Dla mnie są one bardzo wyraziste, takie klimatyczno-nostalgiczne. Ciekawe, jak będą odebrane przez ludzi za 100 lat? Pewnie tak, jak my współcześnie odbieramy te , które zrobiono 100 lat temu…

Ile razy siedziałem w cieniu tego drzewa? Dziesiątki razy. Może nawet setki. To jeden z moich najwspanialszych przyjaciół dendrologicznych. Spokój, natchnienie, dobra energia i piękno emanują od cudownego dębu. Wartości niemierzalne i niepoliczalne. To nie krajobraz kształtuje drzewa, tylko drzewa krajobraz, a w szczególności stare drzewa.

BALSAM DLA DUSZY

Listopad to taki trochę dziwny czas w lesie. Z jednej strony, nostalgia, nawet pewnego rodzaju martwota i tęsknota wkradają się w jego czeluści. Z drugiej strony, w listopadowym lesie mają miejsce niesamowite i wspaniałe zjawiska, które są dla mnie balsamem na duszę.

Słońce świeci nisko nad horyzontem. Pierwsze skrzypce podczas bezchmurnego poranka grają mgły, zamglenia, promienie słoneczne, krople rosy, przymrozki, szron i zapachy wolno rozkładającej się materii organicznej, wśród których najbardziej wznosi się zapach liści.

Taniec wody i światła w różnych stanach skupienia o różnej częstotliwości i wibracji. Niby czysta chemia i fizyka. A jednak – pierwiastek duchowości, czegoś natchnionego, niezwykłego, subtelnego, może nawet wyrafinowanie przyciągającego, tli się tu wyjątkowo mocno.

Nie potrafię przejść obok tych widoków obojętnie. Piękno i magia lasu każą zwolnić. Las zasypia. Wegetacja zakończyła się. Czas na odpoczynek. To nie rozśpiewany ptakami majowy poranek. To nie zielony maksymalnie lipiec.

To czas pięknej szarości, jesiennej mocy i nadchodzącej surowości zimy. Albo łagodności, bo surowość bukowińskich zim w ostatnich latach objawia się łagodnością. ;))

Tajemnica lasów za mgłą skryta. Będąc w lasach, zawsze mam wrażenie, że nawet jako wielki miłośnik i entuzjasta lasów, dzieje się w nich coś, czego nigdy ludzie nie poznają, nie zbadają, nie zobaczą. Przyroda ujawnia tylko te tajemnice, które chce ujawnić. Część z nich ukazuje ludzkim duszom – tylko tym otwartym. Resztę pozostawia dla siebie.

Zmysły są na tyle wyczulone, że balansują gdzieś na krawędzi tego co poznane i oczywiste oraz nieprzystępne, nieokiełznane i tajemnicze. Gra światła i zjawisk. Listopadowy czas. Jak żaden miesiąc w roku, emanuje on przemijaniem i poczuciem upływu czasu.

KONIEC SEZONU GRZYBOWEGO

Przymrozki i chłód kończą tegoroczny sezon grzybowy. Można jeszcze spotkać przeoczone kanie, zmarznięte opieńki, a nawet młode maślaki. Ja zostawiłem je dla lasu. Podsumowanie całego sezonu w gminie Międzybórz zrobię w grudniu. Jak było – wiadomo. Susza mocno pokrzyżowała grzybowe plany, ale podgrzybki uratowały jego honor. 

Zmęczona i zmarznięta kania gdzieś na łące. Zziębnięte, młode maślaki, które marzą o ciepłym wrześniu. Tak drogie grzybki, to już koniec sezonu. Grzybnia mości spanie, a was zjedzą robaki lub zwierzaki. ;))

LEŚNE IMPRESJE

Nisko wędrujące Słońce daje niezwykłe efekty cieniowe w lesie. Kilka fotek z moich subiektywnych “wygibasów”. Zastanawiałem się nad fenomenem narzędzi, którymi dysponujemy. To nasze ręce i dłonie. Ileż dobra lub zła potrafią wyrządzić…

Narzędzie niezwykłe i uniwersalne. Czy cień naszych dłoni coś nam “mówi”? Czy coś przekazuje? Ludzie! Kto się nad zastanawia?! Czy ja już nie mam co robić w lesie? ;)) A jednak… Można coś odczytać…

Nie tylko pseudo-wróżka potrafi “czytać” z rąk. Las robi to znacznie lepiej. Czy ktoś próbował usłyszeć mowę drzew, które czytają nasze dłonie? To nie jest mój wymysł, ale nie zdradzę tej tajemnicy. Polecam samemu pojechać do lasu i to sprawdzić. ;))

Warunek – słoneczny dzień. Bez cienia nic nie przeczytasz. Nie zawsze wszystko jest “po naszemu”. To reguły lasu i należy się do nich dostroić i dostosować. ;))

Dywany liści emanują zapachami. Choć procesom podlegają tym samym, inne rodzaje zapachów wydzielają. Sprawdź kiedyś zapach liści poszczególnych gatunków drzew. Sam się zdziwisz, jak potrafią się różnić od siebie.

KOT

Spotkany po raz pierwszy. Wyjątkowo obdarzył mnie zaufaniem. Dał się pogłaskać i wziąć ne ręce. Mruczał i łasił się. Zwykły burasek o niezwykłym usposobieniu. Koty bywają miękkie i czyste w stanie łagodności.

Bywają też ostre, prychające i szorstkie w złości oraz nieczyste, gdy znaczą swój teren, najczęściej w czasie “marcowania”. I tak są kochane. Wspaniali indywidualiści. Może “swój na swego” trafił? Czy mruczek wyczuł, że ja także depczę swoimi ścieżkami i najchętniej w samotności?

NAWIEDZONY DOMEK

Bywają w lesie miejsca niezwykle ciepłe, ale bywają też zimne lub nawiedzone. Lubię wszystkie, bo mój charakter twórczego niepokoju i upartości, niejako nakazuje mi ciągłe poszukiwanie czegoś.

Nie chodzi o to, żeby się lub kogoś wystraszyć. Znacznie lepsze jest budowanie napięcia i oczekiwanie na coś co ma już nastąpić, ale nie następuje. Może jest po tym niedosyt, ale też i ulga, że jednak się nie wydarzyło…

Dwa oblicza nawiedzonego domku. Jasne i ciemne. O ile muzyka z telefonu jest najprawdziwszym odtworzeniem utworu, o tyle trudny do zdefiniowania syk, skrzek lub innego rodzaju głos już nie. Zawsze można odsłuchać oryginał i porównać. Jakaś poczwara, gnom lub inne stworzenie ukryło się w domku i dawało wyraz swojego niezadowolenia…

LINK: https://drive.google.com/drive/folders/1DJEj6q5pE_IM8jfsfTbnkqlpwa8TrwyL

To wszystko na Wydziernie – niewielkiej wiosce otoczonej lasami. Aura niezwykłości góruje nad nią. Okoliczne lasy skrywają wiele tajemnic. Jedną z nich jest historia nawidzonego domku, o której nie słyszeli nawet mieszkańcy…

LISTOPADOWE KLIMATY

Listopadowe klimaty Wzgórz Twardogórskich. Niech mi nikt więcej nie mówi, że listopad to szarość, ciemnica i generalnie fatalny miesiąc. To miesiąc pełen skrajności. Jego oblicza są wspaniałe. Różnokolorowe oraz o często zmieniającej się aurze.

Bezchmurna odsłona listopada i ta pochmurna, za mgłą i szarugą to odrębne, dwa światy. W każdym jest przejmująca moc, piękno i tajemniczość.

Późna odmiana jesieni, “miesza” się z tęsknotą słonecznej i ciepłej wiosny. Las żongluje natchnieniem odbiorcy. Robi to perfekcyjnie.

Wczoraj zielone, dzisiaj brązowe. Wczoraj żywe, dzisiaj martwe. Liście drzew. Liście wspaniałe. Chociaż obecnie zszarzałe, porozrzucane i szronem przypudrowane.

Szybko noc żąda zachodu Słońca. Zamiast gorąca, mamy garść chłodu. Wkrótce dostaniemy też porcję lodu. Jesień się kończy, zima się zbliża. A ja mam w lesie fotograficzne żniwa. ;))

Gruba i pokręcona sosna zwyczajna. Chociaż z daleka taka niepozorna. Gdy jednak podejdzie się do niej blisko, zaskoczy cię grubością pnia, szerokością korony, gracją, giętkością i mocarnością.

W INNYM STANIE DUCHA

Był Bukowianin i potężny Wódz Polny. Był balsam na duszę i grzybowy epizod a także leśne impresje dłoniaste. Był kot bury – miauczący, mruczący a nie prychający. Był też nawiedzony dom i listopadowe pejzaże. Na sam koniec zostawiłem duchową strawę.

Chociaż poeta, pisarz i mówca ze mnie kiepski, garść duchowej strawy i treści. Że las świątynią i najpiękniejszym tworem przyrody, nie muszę powtarzać, jak koń do wody. Co mi w listopadową sobotę przygotował, wyszło znacznie dalej niż to, com sobie rozmyślał i planował.

A było to ze dwa obroty zegara przed zachodem, kiedy promienie słoneczne objęły leśne runo i podświetliły las z boku, choć nie wszędzie z jednakową ich sumą. W dębach natchnienie i umysł czysty. W liściach szelest i duch bystry. 

W sosnowych plantacjach, jaskrawość i uciekające ciepło jesieni, za to w igliwiu miękkość i lekkość w chodzeniu. I choć ubogo tu pod względem bogactwa przyrody, ludzie czują się tu jak ryby skaczące do wody.

Kiedy umysł z trosk wolny a duch oczyszczony, lasem natchniony i oszołomiony, dryfuje po jesiennym liściu. Wznosi się i opada. Tak w lesie czuję wolność duszy mojej. To wspaniała sprawa!

Darz Grzyb! ;))

Podziel się na:
  • Facebook
  • Google Bookmarks
  • Twitter
  • Blip
  • Blogger.com
  • Drukuj
  • email

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.