facebooktwitteryoutube
O Blogu Aktualności Las Grzyby Pogoda Perły dendroflory Drzewa Wrocławia Wywiady Z życia wzięte Linki Współpraca Kontakt
Aktualności - 17 lis, 2016
- 2 komentarze
Zakończenie Tour De Las & Grzyb 2016 – część druga, widokowa.

Zakończenie Tour De Las & Grzyb 2016 – część druga, widokowa.

Część druga mojej niezwykłej konwersacji z boletusem, czyli borowikiem szlachetnym, pospolicie nazywanym prawdziwkiem. Zastanawiałem się, jak spełnić wszystkie życzenia, czy raczej prośbę boletusa. Postanowiłem, że zanim na dobre wejdę w głębię lasów, cofnę się do pobliskich pół i łąk, okalających stację w Bukowinie, aby pokazać mojemu towarzyszowi miejsce, skąd przybyłem. Boletusie – rzekłem. Czy nie będziesz mieć nic przeciw, jak cofniemy się w kierunku stacji kolejowej, abym mógł Ci pokazać co nieco uroków listopadowej przyrody, nazwijmy to “okołostacyjnej”?

Człowieku – odpowiedział boletus. Jestem za. Moi grzybowi bracia dużo mi opowiadali o tej okolicy, którą chcesz mi pokazać. Mówili, że jest tam takie przyjemne dla wzroku miejsce, w którym rośnie obcy. Obcy boletusie? O co Ci chodzi? Przecież tam nie ma ufoludków. Ha, ha – zaśmiał się boletus. Wy ludzie, obcymi nazywacie istoty pozaziemskie, a my grzyby – drzewa, które nie zamieszkiwały pierwotnie naszych lasów. Legenda mówi, że na stacji usadowił się wielki obcy, który z daleka wyróżnia się wzrostem i grubością. Ponoć bardzo szybko kwitnie na wiosnę, a ludzie często pod nim chowają się w lecie, kiedy palące promienie słońca przegrzewają ludzkie głowy. Zresztą jak pada deszcz to ludzie także tam stają.

Boletusie, przecież chodzi Ci o Bukowianina – największego klona srebrzystego w Bukowinie, wyjątkowe drzewo. No tak rzekł boletus. Wyjątkowy to on ponoć jest, ale obcy. Ciężko się z nim rozmawia, ba – nawet rzekłbym, że bardzo ciężko. Wszelkie grzybowe negocjacje nie odniosły na razie żadnego skutku. Ciężko rozmawia? Grzybowe negocjacje? Co Ty pleciesz boletusie? O czym Ty mówisz? Nie ogarniam tego… No to weź się w garść człowieku i ogarnij. Ty myślisz, że jak sobie wyrosłem w środku lasu to nie mam pojęcia, co się dzieje wiele kilometrów ode mnie? Wy ludzie, faktycznie bardzo mało o nas wiecie. A Ty człowieku, skąd wiesz, że np. we Wrocławiu pada teraz deszcz lub świeci słońce?

Boletusie – korzystam z nowoczesnych wynalazków techniki i informatyki. Mam smartfona, w którym zainstalowałem kilka aplikacji i dzięki temu mogę sprawdzić, gdzie pada lub nie i świeci słońce. No ale Ty boletusie nie powiesz mi chyba, że grzyby korzystają ze smartfona i aplikacji, bo w to Ci akurat nie uwierzę. Boletus ponownie zaśmiał się. Człowieku te swoje urządzenia możesz zostawić w lesie. Nam grzybom nie jest to potrzebne, a i tak wiemy swoje. ;)) Korzystamy z czegoś, co wy ludzie, nazywacie Internetem. Boletusie – nie rób mnie w konia. Chyba nie stwierdzisz teraz, że grzyby korzystają z Internetu. Owszem – korzystamy, ale nie z waszego – ludzkiego.

Mamy swój własny Internet – podziemny. To korzenie drzew i nitki naszych grzybni. Gdybyś mógł zobaczyć, jak skomplikowaną sieć połączeń mamy pod ziemią, jaką niesamowitą długość i jak olbrzymią ilość informacji sobie tam przekazujemy, to byś osiwiał człowieku. Myślisz, że Internet to wynalazek ludzi? Nic bardziej błędnego. Wszystko, co ludzie “wynaleźli” jest tylko zmodyfikowaną kopią jakiegoś pierwiastka przyrody. Internet to ludzka kopia połączeń między drzewami i grzybami. Ani mniej, ani więcej. 

Boletusie, zaraz, zaczekaj. Chyba usiądę z wrażenia. Faktycznie coś w tym jest. Ale mnie zaskoczyłeś. Przecież to logiczne. Gdyby porównać sieć połączeń internetowych z siecią korzeni drzew i grzybni grzybów to podobieństwo jest ogromne. Boletusie, Ty chyba chcesz, abym z wrażenia zaszedł dzisiaj 40 km dalej, aż do Ostrowa Wielkopolskiego. Nie człowieku. Aż takiego spaceru to nie oczekuję. Chcę Ci tylko otworzyć oczy na niektóre tajemnice lasu. Tak oczywiste, że aż niezauważalne i nieodkryte. Gdyby ludzie umieli słuchać, czytać, patrzeć i myśleć, wiedzieliby znacznie więcej…

Ok. boletusie, skupmy się na widokach. W końcu mam Ci co nieco do pokazania. Widziałeś te piękne liście, które mijaliśmy i którym robię zdjęcia? Na jednym z nich były zamarznięte krople wody. Albo poprószone śniegiem igły świerka lub młodej jodły. Widzę człowieku, wszystko widzę i nie mogę wyjść z zachwytu. Po raz pierwszy w swoim krótkim, grzybowym życiu, widzę liście od góry. Widzę przewrócone drzewo pokryte śniegiem i owoce krzewów. Dla mnie to wyjątkowe i niesamowite uczucie. Tutaj akurat nie dziwię się ludziom, że uwieczniają te widoki na zdjęciach. Gdybym był człowiekiem, sfotografowałbym cały las. Wzdłuż  i wszerz. Po ukosie, z rana, w południe, wieczorem i w nocy. I o każdej porze roku. ;))

Zatem patrz boletusie – przed nami dostojny obcy. Tylko wytłumacz mi proszę, dlaczego stwierdziłeś, że jest on ciężkim rozmówcą, a negocjacje z nim na razie spełzły na niczym? Tego kompletnie nie kumam. To Ci wytłumaczę człowieku. Nasze grzybnie są mocno rozrośnięte pod ziemią wokół stacji. I nie tylko nas – prawdziwków. Przebiega tam również grzybnia kozaków, kani, muchomorów, olszówek i wielu innych grzybów. Mając na swojej drodze tak urodziwe drzewo, wiele razy pytaliśmy go o to, czy nie chciałby dołączyć się do nas i umożliwić naszym grzybniom wniknięcie w jego korzenie, abyśmy odnosili wspólną korzyść. Wy to nazywacie mikoryzą. Na razie nic z tego nie wyszło. Obcy jest bardzo milczący. Tylko  bardzo żądny wody. Wysysa ją z podłoża z niezwykłą zachłannością i łapczywością. Nie patrzy na inne spragnione istoty. Pije i rośnie. I wszystkich ma gdzieś. Taki ci on kosmita. ;))

Może dlatego, że jest obcym przybyszem z Ameryki Północnej to boi się innych gatunków i za wszelką cenę chce przetrwać. Nie zmienia to faktu, że zarówno nam grzybom, jak i wam – ludziom, bardzo się podoba ten obcy i na pewno chcemy, aby rósł sobie tam jak najdłużej. Nawet nasze delikatne ostrzeżenia, aby uważał na huby też lekceważy. Przed jemiołą też go ostrzegaliśmy. Wy ludzie, powiedzielibyście o nim, że “ten typ tak ma”.  ;)) Ok. boletusie, wracamy do lasu. Przechodzimy właśnie obok wspaniałego dębu szypułkowego, którego nazwałem Polnym Wodzem i wiele razy fotografowałem. Z doświadczenia wiem, że wy prawdziwki, bardzo lubicie dęby. Czy możesz mi coś powiedzieć o tym drzewie?

Człowieku, czasami ludzie przejawiają przebłyski zdrowego myślenia. Tak ma się sprawa z dębem. Nazywacie go królewskim drzewem, niektórzy z was wierzą, że dęby są zamieszkiwane przez różne dobre duchy. I wiesz co? Macie rację. To boskie drzewa. Ich mądrość jest roznoszona na cały las. Moi prawdziwkowi krewni, którzy mikoryzują z dębem, upodabniają się do niego. Wyróżniają się mądrością, wyglądem, majestatem i tym czymś, co wy ludzie nazywacie turgorem. Stare dęby to jedne z najcenniejszych skarbów, jakie posiada las. Dąb, który żyje 600, 700 i więcej lat, przekazuje wszystkie zgromadzone informacje, ze swojego niezwykłego życia, korzeniami wgłąb lasu. Dzięki temu wiemy, jakie zagrożenia wystąpiły w przeszłości i kombinujemy oraz próbujemy przystosować się w razie, gdyby takowe wystąpiły. Wiemy, jak kształtował się klimat, jak długie potrafią być okresy suszy i jak ostre zimy. 

Wy ludzie, w swoim ludzkim Internecie mówicie o czymś takim, jak serwer, baza główna czy coś podobnego. U nas w lesie serwerami są stare drzewa. To leśne centrum informacyjne i kopalnia wiedzy. Bez starych drzew, las nie wie, czego się spodziewać. 70-80 letnie sosenki, które wycinacie w pień, nie dostarczą nam tylu informacji, co 700-letnie poczciwe dębisko. Dlatego bez starych drzew las jest znacznie bardziej zagrożony i niepewny. A las ma być zahartowany, niedający się powalić pierwszej wiosennej lub letniej burzy. Tylko na to potrzeba setek lat nieingerencji człowieka. Wtedy las staje się dziki, wielki, odporny i trwały. Wy ludzie nie dajecie nam szans, żebyśmy my – małe, kapeluszowe istoty, mogły zamieszkać w takim lesie. Dlatego stare dęby i w ogóle stare drzewa są dla nas tak cenne, bo to jedyne źródło informacji o tym, co było i jak się zabezpieczyć, aby przetrwać.

Boletusie, zaczynam spełniać Twoje życzenia. Chciałeś zobaczyć kolory drzew i deszcz liści. Oto one. Tak się złożyło, że jak jechałem po Ciebie, chwycił kilkustopniowy mróz. Teraz, gdy ciepłe promienie słońca zaczęły topić szron i szadź na drzewach, a przymrożone liście obficie lecą w dół, mamy deszcz liści. Nawet bardzo słychać ten deszcz boletusie. Tez zamilkł. Co z Tobą? Dlaczego nic nie mówisz? Ach człowieku. Na swój, grzybowy sposób, wzruszyłem się. Teraz nie dziwię się kaniom, jak wielkie emocje nimi targały, gdy opowiadały nam o tych widokach.

Spójrz tutaj boletusie. Widzisz tę ciemną chmurkę? To mgła, która wzniosła się nieco wyżej i pędzi naprzód. Zaraz zasłoni nam słońce, zrobi się mroczniej i jeszcze bardziej niesamowicie. Popatrz też za siebie. To ta alejka brzozowa, przy której widzieliśmy deszcz liści. Zobacz co “wyprawia” z nią słońce. Jakie wspaniałe kolory im nadaje. To się nazywa złota jesień boletusie. Liście, przed opadnięciem, przybierają wszelkie odcienie złota i stąd wzięła się nazwa złotej jesieni. W tym roku jest jej jak na lekarstwo. Dominuje szaruga i pochmurna pogoda. Ale dzięki temu oraz obfitym opadom, wyrosło dużo boletusów. ;))

Tutaj masz taniec mgły. Ja nazywam to wędrówką duszy. Odcinając i całkowicie wyciszając swoje myśli oraz skupiając się wyłącznie na tej chwili, na tym widoku, można opuścić ciało i zobaczyć co jest za tym lasem, dzięki wzrokowi duszy. Już mi się to kiedyś udało. Zobaczyłem, co jest dalej, chociaż tam nigdy nie byłem. Później, poszedłem zobaczyć, czy faktycznie, tam daleko za lasem jest łąka, rów, wysokie trawy i następny las. Rzeczywiście, dokładnie tak było. Czy Ty mnie słuchasz boletusie? Słucham człowieku. Grzyby mają podzielną uwagę. Podziwiam taniec mgły i wszystko słyszę. Ty jesteś, jak to się u was mówi “równy chłop”. Widzę, że bardzo doceniasz duchowe i ezoteryczne wymiary lasu. To dobrze. Dzięki temu odkryjesz znacznie więcej. Pielęgnuj to i rozwijaj, a po kilka latach stwierdzisz, jak jeszcze mało wiesz o lesie… ;))

To akurat wiem boletusie. Wiele lat temu, stwierdziłem, że wiem o lesie jakieś 13-15%. Po upływie następnych kilku lat, doszedłem do wniosku, że moja wiedza o lesie to 5%. Obecnie waham się, czy mogę powiedzieć, iż wiem o nim w jednym procencie. Im dalej w las, tym więcej pytań i niezwykłości. Dobrze człowieku, że masz tego świadomość. Wy ludzie, żyjecie od nas znacznie dłużej niż my grzyby. Ale to i tak jest ułamek sekundy w porównaniu do żywotności lasu. Trzeba by w nim pomieszkać jak stare dęby – kilkaset lat. Wtedy można znać temat nieco szerzej. Gdybyście jednak wykorzystali swoją mądrość i wiedzę w innych celach niż destrukcyjnych i kierowali się przy tym uczuciem i miłością do lasu, odkrylibyście znacznie więcej. Ale wolicie siedzieć przy stołach na grillu lub przed telewizorem w domu zamiast zgłębiać tajemnice lasu. 

Boletusie – nie wszystkie osobniki z naszego gatunku są złe. Wiele ludzi kocha przyrodę, lasy, ale są za bardzo zabiegani, aby móc jeszcze znaleźć czas na zgłębianie tajemnicy lasu. Sam czasami mam z tym problem, bo życie codzienne to mnóstwo obowiązków i przede wszystkim czas, którego ciągle brakuje. Widzisz człowieku – to wszystko wynika z tego, co Ci powiedziałem wcześniej. Nie potraficie poradzić sobie sami ze sobą. Skoro tego nie potraficie, to stworzyliście model życia, który też jest nie do ogarnięcia. Wasze paskudne charaktery prowadzą Was do wojen, nienawiści, pychy, zazdrości i wszelkiej, demonicznej mieszanki. Wiele razy pytaliśmy najstarsze i najmądrzejsze drzewa w lesie, żeby wytłumaczyły nam zachowania ludzi. Odpowiadają zawsze to samo. To jedno z niewielu pytań, na które nie znamy odpowiedzi…

Boletusie, po raz kolejny przyznaję Ci rację. Też się często nad tym zastanawiam i tak, jak stare drzewa – nie znam odpowiedzi. Co też Ci się dzisiaj przytrafiło – rozmawiasz z przedstawicielem najbardziej niezrównoważonego gatunku na ziemi. ;)) Popatrz na kolejne barwy drzew. Na modrzewiach leży jeszcze trochę śniegu. W promieniach słońca, wyglądają one czarująco. A tuż obok widać leśną polankę i drogę, którą przejdziemy. Zaprowadzi nas ona do dywanów liści i szarego wiaduktu kolejowego. Tam nacieszysz swoje grzybowe oczy kolejnymi widokami. Ja, swoje ludzkie, także. ;))

Po przejściu około 1,5 kilometra, ujrzeliśmy dywan liści i wiadukt. Boletusie, mam do Ciebie kolejne pytanie. Pytaj człowieku i korzystaj z mojej gadatliwości, bo taka okazja może Ci się długo nie powtórzyć. Chodzi mi o inny gatunek obcych, a mianowicie dęba czerwonego. Obserwując ten gatunek drzewa – który, podobnie jak klon srebrzysty – przybył do nas z Ameryki Północnej, widzę, że jakoś tak bardziej przystał on na propozycję mikoryzowego dealu. A może się mylę? Nie mylisz się człowieku. On jest znacznie bardziej chętny do współpracy niż klon srebrzysty. Pozwala naszym grzybniom wniknąć w korzenie. Moi prawdziwkowi bracia, dosyć chętnie wyrastają pod nim. Inne gatunki grzybów także prowadzą z nim biznes. ;))

Ależ klimatycznie pod tym wiaduktem człowieku. Ładne fotki zrobiłeś. Dziękuję Ci boletusie. ;)) Staram się. Zaraz, zaraz człowieku. O czym to rozmawialiśmy? O dębie czerwonym. No tak. Otóż jest on generalnie w porządku, ale trzeba na niego uważać. Bardzo nie lubi konkurencji i rośnie szybciej od naszych rodzimych dębów, próbując go wyprzeć. Jest żądny wody, ale jego największą bronią są liście. Opadają w listopadzie i na wiosnę są praktycznie w takiej samej kondycji. Szczelnie przykrywają ściółkę, utrudniając wzrost innym roślinom. Mają takie egoistyczne podejście. Nie wiem, co jest z tymi amerykańcami. Jakaś mania większości, lepszości, itp? ;)) 

Spójrz boletusie tutaj! Mamy następny dywan liści i to na zamarzniętej kałuży. Z tego, co pamiętam, chciałeś zobaczyć lód. Jest i on. W oddali widać wiadukt, od którego już trochę odeszliśmy. Kolejne klimatyczne fotki człowieku. Przy promieniach słońca las nabiera niesamowitych kolorów. Jak to przyjemnie oglądać las z pozycji człowieka, a nie grzyba. Wy to macie dobrze ludziska. Macie nogi, które prowadzą was do wszelkich zakamarków. Możecie wdrapać się na drzewo, na ambonę myśliwską i oglądać las z każdej strony. Naprawdę doceńcie to.

Ja to bardzo doceniam boletusie. Ależ miło się z Tobą gada, chociaż “pojechałeś” po moim gatunku po całości. Niemniej masz rację, zatem nie odważę się zaprzeczyć. Teraz zbliżamy się do zakrętu. Droga ta prowadzi do pewnego, wyjątkowego miejsca. Nie będziemy wchodzić wgłąb, jedynie przejdziemy obok. Widzisz ten lasek dębowy? Za nim zaczynają się bagna i mokradła. Rośnie tam dużo sędziwych drzew, w tym najwspanialsze drzewo w tym sektorze lasu. To Król Bagien. Wiem człowieku, wiem. To drzewo jest nam grzybom bardzo znane. Ono również dostarcza poprzez nasz, podziemny Internet, bezcennych informacji. To jest właśnie jedna z serwerowni bukowińskich lasów. ;))

Tutaj widnieją pozostałości po jakimś wejściu do czegoś? Nie wiem boletusie, co tu było? Jakiś ogród, zabudowa? Lipa jedna wie. Pozostały ruiny. Za to polana leśna prezentuje się całkiem, całkiem. Często na niej spotykam sarny. Są bardzo czujne. A dziwisz się człowieku? Gdyby ktoś do Ciebie celował z broni to też byś był czujny. Zwierzęta doskonale wiedzą o czymś takim jak sezon myśliwski i wyczuwają zagrożenie. Dlatego widok człowieka je przeraża. Chcą po prostu żyć i nic więcej. Instynkt nakazuje im wiać, gdzie nawet pieprz nie rośnie. 

Boletusie, robimy ostry skręt w prawo. Przejdziemy teraz przez część starszych już lasów. Jesteśmy mniej więcej w połowie naszej wędrówki. Tutaj nieraz przyjeżdżam na jagody w czerwcu i lipcu. Piękne są te tereny. Niestety sporo lasów jest wycinanych. Na szczęście sadzone są młodniki, które za kilkadziesiąt lat odbudują leśny wygląd tych miejsc. Później znowu zostaną wycięte. I tak w kółko… Zastanawiam się boletusie, dlaczego w takich starszych sosnach, najwięcej znajduję podgrzybków? A Was ze świeczką szukać.

Człowieku, małe sprostowanie. Te sosny wcale nie są starsze. Kilkadziesiąt lat dla sosen to za mało, żeby mówić o nich starsze. Sosna potrafi długo żyć, zatem starsze są te, które mają 200-300 i więcej lat. Te, które widzę to jeszcze młodzież. Coś jak wasi 17-18 latkowie. ;)) Ok. boletusie. Dzięki za słuszne spostrzeżenie. Widzisz, my prawdziwki jesteśmy bardzo zmienne. Lubimy miejsca nietypowe. Jednolity bór sosnowy z jagodnikami jest dla nas mało atrakcyjny. Dlaczego? To jedna z naszych tajemnic. Ale ta reguła nie obowiązuje we wszystkich lasach. W jednych nie lubimy takich miejsc, w innych – lubimy.

Przed grzybiarzami stawiamy wyzwanie. W każdym lesie rośniemy nieco inaczej, w różnych miejscach. Czasami jest to środek lasu, innym razem jego skraj lub przyleśne zadrzewienie. Lubimy też miejsca przy drogach. Ale nie znajdziesz nas w łęgach, olsach lub na podmokłych terenach. W lesie wszystko jest poukładane i każdy gatunek grzyba ma swoje ściśle określone przez Matkę Naturę miejsce występowania. Lubimy wilgoć i nie za wysokie temperatury. W upale szybko się zaparzamy, robaczywiejemy i kończymy żywot. 

Boletusie – przed nami kolejne łąki i pola. Ponieważ wyszło słońce to ciesz się wspaniałymi widokami, które mamy za darmo. Widzisz człowieku, liście młodych dębów pomimo całkowitego zwiędnięcia trzymają się mocno. I tak też będzie w zimie. To pewna strategia. Nic nie jest przypadkowe. Pamiętaj o tym. Młode dęby lubią towarzystwo młodych sosen. To takie nieoficjalne zgromadzenie królowej iglaków z królem drzew liściastych. Często po skrajach lasu do towarzystwa dołącza się brzoza. Brzozę kochają kozaki i muchomory. My prawdziwki też ją lubimy i często z nią mikoryzujemy. Do zespołu często przyłączają się olszówki, które swoją ilością potrafią przytłoczyć i zadziwić. ;))

Teraz mała niespodzianka boletusie. Widziałeś wiadukt kolejowy, ale nie widziałeś pociągu. Zobacz, jak fantastycznie wkomponowuje się on w tle Wzgórz Twardogórskich. Człowieku, ale mi widoki serwujesz! Coś wspaniałego. Już Ci mówiłem, że macie w tych swoich głowach wielki potencjał. Skierujecie go tylko w dobrych celach, a będzie się wam znacznie lepiej żyć. Wiem, to nierealne. Pofilozofować można. A dlaczego ten pociąg jest taki długi? Ponieważ to pociąg towarowy boletusie. Przewozi różny sprzęt, kruszywa, materiały. Jego przód to tzw. lokomotywa, która ma siłę tysiąca lwów. Może za sobą ciągnąć nawet 50 wagonów. Ludzie wykorzystują jej siłę i przyczepiają do niej dużo takich metalowych kartonów. ;)) 

Tutaj boletusie mamy następne łąki i pola z wioską w tle. Przejdziemy jeszcze dalej i ponownie znajdziemy się w lesie. Słońce schodzi coraz niżej. Muszę nieco przyśpieszyć, żebyśmy zdążyli znowu wyjść na otwartą przestrzeń za lasami i spokojnie mogli obejrzeć zachód słońca. Dzień jest coraz krótszy, w końcu mamy już połowę listopada. Nie chcę Ciebie zamęczać pytaniami boletusie. Ciśnie mi się ich na język setka. Jedno jednak jeszcze muszą zadać. Czy spotkam kiedyś takiego prawdziwka jak Ty. Żeby mógł ze mną porozmawiać i odpowiedzieć na pozostałe pytania? Tyle Was w tym sezonie znalazłem i żaden ze mną nie porozmawiał…

Popatrz człowieku na słońce, przebłyskujące przez głębię lasu. Dlaczego się zachwycasz tym widokiem? Dlatego, że jest piękny boletusie. Bije od niego życiodajne ciepło, jasność, tajemniczość. To dzięki słońcu mamy życie, dzień i noc, energię i mnóstwo innego dobra. Prawidłowa odpowiedź człowieku. Wiem, nie odpowiadam Ci na pytanie. Musisz mnie zrozumieć. Ilość widoków, które mam podczas wycieczki z Tobą jest powalająca. Mam prawo wpaść nieco w stan odurzenia, chociaż jestem tylko leśnym grzybem.

W porządku boletusie. Nie chcesz, to nie odpowiadaj. Focha na pewno nie strzelę. ;)) Zastanawiam się tylko, co odpowiem znajomym, którzy mnie o to zapytają. Wszak nikt nie uwierzy w naszą nieprawdopodobną konwersację, a będę ją opisywać na blogu, który ma trochę Czytelników. Człowieku. Kompletnie się tym nie przejmuj. Im więcej ludzi Ci nie uwierzy, tym lepiej. Nie nagrywaj też nic z naszej rozmowy, bo jak ludzie usłyszeliby głos prawdziwka to zjadą się tu naukowcy, wróżbici, zaklinacze, czarodzieje i telewizja. W tej ostatniej to masz jakieś “wtyki” bo byłeś u nich i gadałeś o nas przed kamerami. ;)) 

Oj, to był taki niezobowiązujący i miły epizod boletusie. Gdzieś mnie wyszperali w tym naszym ludzkim Internecie i zaprosili, co bym o Was nieco porozmawiał. Nic wielkiego. Było, minęło. Znajomości z TVP nie wykorzystam w naszych relacjach. ;)) Wiesz, oni mają tam ogromną presję czasu. Wszystko musi być wcześniej zaplanowane i nie można się pomylić, bo dużo materiału i relacji idzie na żywca. Ale miło było zobaczyć ich od środka, pracujących w studio i z setkami kilogramów sprzętu. Chciałbym tam kiedyś wrócić, tylko żebym miał do dyspozycji chociaż ze 40 minut. Wtedy powiedziałbym znacznie więcej ciekawostek z Waszego, prawdziwkowego życia i innych, grzybowych braci. Może się uda w przyszłym sezonie. 

Boletusie! Gdzie Ty jesteś? W tym momencie zauważyłem, że cały mój zbiór grzybów, “ulotnił” się z koszyka… Człowieku! Tu jesteśmy. Zaraz, co, jak, gdzie? Wyleźliście z koszyka? Co z Wami? Ja sobie tu gadam i opowiadam, a Wy mi cmyk z kosza. O co chodzi? O grzyba, co nie chodzi – roześmiał się boletus. Ponieważ spełniłeś już prawie wszystkie moje życzenia, postanowiłem ci coś przekazać. Ułożyłem się w grzybowy krąg z moimi braćmi i kuzynami. U nas, takie ułożenie ma duże znaczenie. Grzybowy krąg to prośba do Matki Natury o pomyślne warunki na przyszły sezon. Nasze zarodniki wysypujemy we wszystkie strony świata, aby nasi potomkowie rodzili się obficie w przyszłym roku.

W ten sposób chcemy, aby las Ci darzył, bo już mówiłem, żeś równy chłop. ;)) Grzyby ponownie wskoczyły do kosza a ja im podziękowałem za ten wyjątkowy zaszczyt, którego dostąpiłem. Kolejne minuty upłynęły bardzo szybko i znaleźliśmy się na skraju lasu. Słońce schodziło już coraz niżej. Piękne widoki roztaczały się przed nami. Niebo podzieliło się na zachmurzoną część wschodnią i słoneczną część zachodnią. Złote kolory liści drzew, pól i łąk wspaniale prezentowały się w promieniach zachodzącego za horyzont gazowego giganta i jednocześnie naszej najjaśniejszej gwiazdy na niebie.

Boletusie – rzekłem. Zaraz zobaczysz zachód słońca, o którym kanie pieśni śpiewają i historie Wam opowiadają. Jeszcze kilka minut. Spójrz – mamy kolejny bonus. To zorza wieczorna, przy której tańczą leśne duchy i wszelkie inne niewidzialne istoty z zagajników. Tylko kilka minut trwa to zjawisko. Nadaje niebu wręcz apokaliptyczny kolor. Boletus nic już nie mówił, tylko podziwiał ten podniebny spektakl. W końcu powiedział – człowieku, jaki świat jest piękny. Na wszystkie goryczaki, muchomory, podgrzybki i olszówki. To jest coś wspaniałego.

Wiem to mój rurkowy towarzyszu wycieczki. Nie tylko Ciebie ten świat łapie za serce. Teraz nie dziw mi się, że przyjeżdżam tu każdego roku i włóczę się kilometrami. I chociaż nie są to ani wysokie góry, ani morza i oceany, ani też Puszcza Amazońska lub Wyspy Kanaryjskie, to i tak jest tu coś wyjątkowego i niezwykle przyciągającego. Te tereny to magnez, który działa nawet 100 kilometrów stąd. W każdym roku, odkrywam tu coś nowego i niezwykłego. Ten rok to już jest kompletny odskok od rzeczywistości. Przemówiłeś do mnie, dałeś cenne nauki boletusie i wykonałeś dla mnie taniec pomyślności na przyszły sezon.

Przecież nikt mi w to nie uwierzy. Jedni powiedzą, że to bajka, baśń lub wariactwo, inni będą podejrzewać u mnie jakąś chorobę psychiczną lub bycie pod wpływem czegoś mocno procentowego. Jeszcze inni stwierdzą, że mam wyjątkowo bujną wyobraźnię. Człowieku – przejmuj się tym, jak zeszłorocznym śniegiem. Wyluzuj. My wiemy swoje, a inni niech się zastanawiają, ile w tym prawdy, a ile bujania w obłokach. ;)) Czuję, że zaraz nadejdzie ten moment, w którym Słońce styka się z Ziemią. Ależ emocje. Nie dziw mi się człowieku. Nigdy nie odbyłem takiej wycieczki i nigdy już nie odbędę. Widziałem wszystko, o co poprosiłem. Co tam. Widziałem znacznie więcej. W tym momencie stało się tak, jak mówił boletus. Słońce dotknęło ziemię. Boletus już nic nie powiedział, tylko zasnął snem wiecznym z pięknym uśmiechem na kapeluszu. Po około 30 minutach byłem już na stacji i wróciłem pociągiem do Wrocławia. Tak się zakończył mój 29 Tour De Las & Grzyb 2016…

Podziel się na:
  • Facebook
  • Google Bookmarks
  • Twitter
  • Blip
  • Blogger.com
  • Drukuj
  • email

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

  • wojek //19 lis 2016

    Witaj Paweł
    Ponownie muszę Ci pogratulować wspaniałego opowiadania. Tylko mam pytanie czy oprócz Tazokowego Aksamitka nie zainspirowała Ciebie również książka “Sekretne życie drzew”? Jestem w trakcie jej czytania, chętnie podzielę się wrażeniami jak skończe lekturę. A co do sezonu. Sam nie wiem. Pojawiające się wpisy pozwalają na pewien optymizm. Zobaczymy. W tym tygodniu nie dam rady urwać się do lasu. Może w przyszłym?
    Serdecznie pozdrawiam
    Darz Grzyb Pawle:)

    • Paweł Lenart //22 lis 2016

      Darz Grzyb Wojtek!
      A ja ponownie bardzo Ci dziękuję. 😉 Masz rację. Zarówno tazokowy Aksamitek, jak i Sekretne życie drzew, “maczały” paluchy w tym opowiadaniu. Reszta wypłynęła ode mnie i od Boletusa. ;-))

      A tymczasem… Mamy wiosenne temperatury i ponownie wyobraźnia grzybiarzy siedzących we wrocławskich murach “widzi” rosnące grzyby. W ostatni weekend nie byłem w lesie, za to w najbliższy planuję wycieczkę. Grzyby nie będą celem. Bardziej będę chciał po prostu sprawdzić, czy grzybnia w niektórych miejscach przetrwała mała epokę “lodowcową” i jeszcze owocuje, czy to, co jeszcze można znaleźć to niedobitki sprzed tej epoki.

      To, że grzyby jeszcze są jest potwierdzone, ale o tym będzie we wpisie o aktualnej sytuacji grzybowej na Dolnym Śląsku.
      Pozdrawiam. ;))