facebooktwitteryoutube
O Blogu Aktualności Las Grzyby Pogoda Perły dendroflory Drzewa Wrocławia Wywiady Z życia wzięte Linki Współpraca Kontakt
Aktualności - 06 paź, 2022
- brak komentarzy
W leśnych głębinach.

W leśnych głębinach.

Sobota, 1 października 2022 roku. Poranek na Wzgórzach Twardogórskich. Jesienne mgły unoszą się wilgotnymi obłokami nad lasami, owiewając je odwieczną tajemnicą i pytaniami grzybiarza – co też w nich rośnie na święto rozpoczęcia października? Jakie emocje zafundują? Może nawet nie jakie, bo te zawsze są gwarantowane, tylko z jaką mocą oczarują i podniosą poziom serotoniny?

Zanim do nich wejdę błąkam się skrajami pól i łąk. Podziwiam nieruchome drzewa zatopione w mglistej ciszy. Kolejna magia jesiennego poranka nie pozwala mi szybko udać się do lasu. To trzeba obejrzeć i uwiecznić na fotografiach. Mistrzowskie klimaty, jedyne i jak zawsze niepowtarzalne. 

Słońce wędruje coraz wyżej, mgły szybko uciekają i rozpraszają się. Jeszcze kilka minut i zatopię się w bezkresie lasów. W planie mam do przejścia przez wiele miejsc, gdzie szumią dęby i buki, kłaniają się brzozy, falują wierzchołkami sosny, wyginają graby, trzęsą liśćmi osiki.

Wszędzie tam, gdzie rosną drzewa, czają się przeróżne gatunki grzybów. Zanim na dobre rozpocznę grzybobranie uderza mnie natchnione olśnienie budzącego się lasu. Powietrze pachnie jesienią, jednak zieleń lata, jeszcze mocno broni się przed jesiennym przebarwieniem. 

To jej ostatnie podrygi. Październik to miesiąc, w którym jesień bezapelacyjnie owładnie leśną krainą i jej życiem. Panuje komfort termiczny. Jest bardzo rześko, jakże odmiennie od czerwcowych, lipcowych lub sierpniowych poranków, które często były duszne i gorące.

Zmienność pór roku w lesie jest wspaniała. Nigdy nie rozumiałem i nadal nie rozumiem tego ciągłego narzekania wielu ludzi na klimatyczno-przyrodnicze dobrodziejstwo. Jesień daje ulgę od upałów i odpoczynek. Wreszcie można chodzić do woli, bez ciągłego szukania cienia przed palącym Słońcem. Każda pora roku jest fascynująca.

Teraz, kiedy w ślad za wędrówką człowiek wyszukuje w ściółce grzybowych diamentów, jesień jawi się jako najbarwniejsza i najbardziej emocjonująca pora roku. I też najbardziej pracowita, kiedy grzybiarze wracają z pełnymi koszami i przerabiają do rana zebrane wspaniałości. ;))

Początek grzybobrania jest kiepski. Grzybów mało, znajduję nieliczne, przeważnie pojedyncze owocniki. Po 3 godzinach w koszu mam ledwie zakryte dno. Jednak przede mną jest do przebycia głębia lasów, wiele dość trudnych do chodzenia i ukrytych miejsc, w których sytuacja obróci się diametralnie. Las po raz kolejny przygotowuje mnie na wielki grzybowy finał i rozkręca emocje, serwując je w coraz większy dawkach.

BOROWIKI SZLACHETNE

Wciąż rosną prawdziwki. Zdrowe, czupurne, jędrne, pachnące. Ich ilość zdecydowanie się zmniejszyła w porównaniu do września, jednak to właśnie teraz szukanie ich sprawia mi najwięcej frajdy.

Nie sztuką jest nakosić cały kosz borowików, kiedy w jednym miejscu rośnie 50 sztuk, w drugim, trzecim i czwartym podobnie. Sztuką jest nazbierać ich, kiedy rosną rozproszone i pojedynczo lub – co najwyżej – w zgrupowaniach po kilka sztuk.

Tak właśnie było w sobotę. Część borowikowych miejscówek świeciła pustkami, natomiast pozostała część darzyła królem grzybów, co niewątpliwie rozpalało do czerwoności temperaturę grzybobrania.

Prawdziwki 2022 będę długo wychwalał przez ich doskonałą jakość. Jakie to wspaniałe uczucie, kiedy na 20 znalezionych pięknych borowików, wszystkie lądują w koszu bez jednej wijącej się w środku larwy.

Większość znalezionych przeze mnie prawdziwków podczas opisywanego grzybobrania była dosyć ukryta, często zakopana w igliwiu lub skitrana w trawie. Ściółka wciąż jest odpowiednio nawodniona, co doskonale czułem przy wykręcaniu grzybów.

W sumie do kosza wpadło około 50 prawdziwków. Do kolekcji fotograficznej trafiło kilkanaście wybranych sztuk, najbardziej fotogenicznych lub widocznych i nie przykrytych szczelnie trawami (poza jednym wyjątkiem).

Bardzo cieszy fakt, że wciąż klują się młode borowiki, dzięki czemu nadal będzie można za nimi pobiegać. Na następnym grzybobraniu poświęcę trochę czasu żeby je znaleźć i już wiem, że będę wytrzeszczał oczy w borowikowych miejscówkach. ;))

PODGRZYBKI

Nastał czas podgrzybkowych czarnych łepków. Klują się obficie, ale raczej punktowo niż masowo, chociaż z każdym dniem jest ich więcej i zbliżają się do kulminacji tegorocznego wysypu.

Z nimi miałem trochę zamieszania, ponieważ w niektórych miejscach trafiałem na skupiska grzybów całkowicie zdrowych, a w innych podgrzybki były obżarte przez skaczące leśne “pchełki” czyli skoczogonki.

Jakby tego było mało, wciąż rosną podgrzybki z letniego wysypu, czyli te na cienkich trzonach o jaśniejszych kapeluszach, które poddają się nocnym chłodom i stają się bardzo miękkie oraz nasiąknięte wodą. Większość z nich nie nadawała się do zbioru.

Jednak dobrych jakościowo czarnych łepków było na tyle dużo, że zapełniłem nimi prawie połowę kosza. Zajęło mi to ponad dwie godziny. Miejsca, w których rosły czarne łepki w największej ilości są na tych i poniższych zdjęciach.

Gruba warstwa mchu w kilkudziesięcioletnich drzewostanach sosnowych. Wiele też skrywało się pod luźno porozrzucanymi gałęziami. Widoki pierwszej klasy!

Kolejny raz nie spotkałem w lesie nikogo, co przy wysypie grzybów i mając na uwadze sobotę należy uznać za duży sukces. 

Za to spotykałem grzyby i to mi w zupełności wystarczyło. ;)) Podgrzybki znajdowałem coraz częściej. W pewnym momencie uświadomiłem sobie, że mój wielki kosz “bandzior” po raz kolejny w tym sezonie będzie pełen leśnych skarbów.

Tak więc październik rozpoczął się z wielkim grzybowym przytupem i wszystko wskazuje na to, że nadal będziemy kosić grzyby aż do zmęczenia się i wpadnięcia w stan pełnego grzybowego nasycenia. ;))

KOŹLARZE

Znalazłem kilka sztuk koźlarzy pomarańczowo-żółtych, przepięknych i masywnych. Nie spotkałem ich za wiele, ale czułem moc grzybowej adrenaliny, ponieważ nie wiedziałem, w którym miejscu na nie trafię, jednak wiedziałem, że w końcu je znajdę.

Najbardziej okazałe były te dwa owocniki. W jakim uroczym i ustronnym miejscu one rosły! Młody gęsty las bukowy z domieszką brzozy. I gdzieś w jego najgłębszych zakamarkach dwa dostojne krawce!

Pomiędzy grabami wciąż rosną koźlarze grabowe, w brzozach koźlarze babki, szare i inne. Jest bogato, jest wspaniale, grzybowo, jesiennie, dostojnie. Las żyje, wszędzie można znaleźć jakieś grzyby.

CZUBAJKI KANIE

Dorodne kanie rosną na brzegach lasów, przy ich skrajach, na wydeptanych ścieżkach lub śródleśnych prześwietleniach i polankach.

Zebrałem kilka sztuk na obiad do drugiego kosza, wiele pozostawiłem w lesie. Część z nich znalazła swoje miejsce w moim grzybowym albumie na komputerze.

OPIEŃKI

Na początku astronomicznej jesieni znalazłem opieńki w fazie klucia się. Były jeszcze zbyt małe żeby je zebrać. Obecnie są w idealnym stadium do zbioru, ale w niektórych miejscach już przerosły i zaczęły pleśnieć.

Dla mnie jest to jeden z najsmaczniejszych gatunków grzyba. Sporządzam je tak. Najpierw opieńki dobrze obgotowuję (około 20-30 minut), a następnie osączam z wody na durszlaku. W między czasie smażę na patelni dużo cebuli i następnie dodaję obgotowane i osączone opieńki. Do smaku dodaję sól i pieprz. Palce lizać!

Tak można przyrządzać inne gatunki grzybów. Smakują wybornie! Może nie jest to najzdrowsze pożywienie, ale kilka razy w sezonie można sobie pozwolić na kulinarny odlot. ;))

GRZYBOWY ŚWIAT

Do opisanego przepisu na grzybowe “niebo w gębie” doskonale nadają się też mleczaje rydze, którymi w tym roku las również darzy. Nie znalazłem ich zbyt dużo, ale wszystkie były zdrowe. W koszyku ponownie było coraz bardziej różnorodnie. Wciąż rośnie mnóstwo maślaków kilku gatunków.

Trafiają się też skupiska kurek. Ten gatunek rośnie słabo jak na taki wysyp. Ich żywioł na tych terenach to raczej czerwiec i lipiec pod warunkiem odpowiedniej wilgotności. Tak było w 2020 roku, kiedy udało mi się nazbierać sporą ilość leśnego drobiu podczas letnich wypraw na jagody.

Wykluwa się mnóstwo maślaków pstrych i maślaków sitarzy. Te pierwsze często są nazywane potocznie “hubanami”, te drugie “suchymi Wojtkami”… ;)) Zauważyłem, że w czasie deszczu “suche Wojtki” są jednak mokre. ;))

Wśród wielu powiedzeń związanych z grzybami jedno brzmi: “Im dalej w las, tym więcej grzybów”. Czasami mówi się też, że “im głębiej w las, tym więcej grzybów”. Porzekadło to bardzo dobrze sprawdzało się w terenie podczas pierwszo-październikowego grzybobrania.

Rzeczywiście grzybowe eldorado rozpętało się kilka kilometrów w głębinach lasu i taki też przyszedł mi wtedy do głowy tytuł opisujący wyprawę. Ponownie wpadłem w sidła urzekającego piękna muchomorów czerwonych i napstrykałem im wiele fotek.

Obecnie znajdziemy je w każdym stadium rozwoju – od klujących się kopułkowatych małych grzybków po stare kapcie, często rozkładające się i przewrócone siłami grawitacji oraz własnej muchomorowej starości.

Wciąż można nazbierać muchomorów czerwieniejących, ale – UWAGA – pokazały się też muchomory plamiste, które są silnie trujące i częściowo podobne do tych pierwszych. Dlatego należy zachować ostrożność i przede wszystkim dobrze znać jadalne muchomory czerwieniejące.

Świat muchomorów był też licznie reprezentowany przez niejadalne (lub uznawane za lekko trujące) muchomory cytrynowe, które czasami są brane za najbardziej trujące muchomory zielonawe.

Kompletną ciekawostką było znalezisko kilku owocników piestrzycy kędzierzawej – niejadalnej, opisywanej też jako trująca, chociaż jest zbierana i spożywana. Owocniki zawierają jednak metylohydrazyny (podobnie jak piestrzenica kasztanowata), mogące wywołać objawy zatrucia, a także wywierające działanie karcynogenne.

Z owocnikowaniem wciąż nie mogą się rozstać goryczaki żółciowe. Znalazłem ich niewiele, jednak nadal próbują zaakcentować swoją obecność w lesie. Za to grzyby rosnące w skupiskach na pniakach mają teraz czas obfitości.

Wielobarwne, różnokształtne, często zgromadzone wokół pniaka lub rosnące bezpośrednio na jego szczycie. Wszystko to wygląda przepięknie i pozwala nacieszyć oczy wielobarwnym światem grzybów.

Największe leśne laboratorium działa na pełnych obrotach. Na miliardy cząstek leśnej materii organicznej, non stop działają siły i moce przerobowe grzybów. Cóż za wydajność i organizacja! Niby panuje cisza jak makiem zasiał, a tu grzybowe konsorcjum uwija się przez całą dobę, wykonując gigantyczną pracę.

Jednym z najciekawszych grzybów podczas wyprawy były czernidłaki kołpakowate, jadalne dopóki są młode i twarde. Ja ich nie zbieram, ale zafascynowałem się ich stadiami rozwoju, które obecnie można oglądać w lesie, podobnie jak to było przy muchomorach czerwonych.

Po godzinie 15. kosz “bandzior” był wypełniony wyśmienitymi jakościowo leśnymi skarbami. Tradycyjnie ważył bardzo dużo, teraz pozostało mi doczłapanie się do stacji. Miałem dość duży zapas czasu, dlatego postanowiłem odwiedzić jeszcze jedną prawdziwkową miejscówkę.

I tam siedziałem za długo, dlatego powrót na stację odbył się w szybkim tempie. W drugim koszu miałem typowy miks obiadowy, czyli kanie na “kotlety”, opieńki na patelnię z cebulą.

Kolejne kultowe grzybobranie zapisano w księgach leśnego włóczęgostwa. ;)) Cała wyprawa, od początku do końca była niezwykła, stopniująca grzybowe emocje i bardzo udana. Jednak nie tylko te wspaniałości z leśnego świata wprawiły mnie w stan euforii.

GŁĘBIA LEŚNEGO ŚWIATA

W lasach widać coraz więcej jesiennych akcentów. Zielone liście buków kontrastują z tymi, które już poczuły jesień w wiązkach przewodzących.

Jesiennych barw nabierają brzozy rosnące na niewielkich ukrytych, leśnych polankach pośród sosnowych borów.

Jesienna rdza pokrywa coraz więcej paproci. Dla przeciwieństwa, wciąż można powłóczyć się po młodych zielonych buczynach z krzewinkami borówki czarnej.

Po lasach swoje sieci porozstawiały “Spidermany”. Korzystają z obfitości latających stworzeń. Grzybiarze, bardzo często zapatrzeni w ściółkę wchodzą w pajęcze sieci i nagle wykonują szybkie ruchy jak podczas treningu kung-fu. ;))

To już naprawdę ostatnie podrygi letniego echa. Zanim nadejdą późnojesienne słoty i listopadowa szaruga, zdecydowanie warto wykorzystać sprzyjającą pogodę i zanurzyć się w otchłani oraz głębi październikowego lasu.

Takimi kadrami czarowały mnie lasy Bukowiny Sycowskiej i ich najgłębsze czeluści. Niektóre ze skąpym runem i stanowiskami mchów, inne żywo-zielone, dające poczucie jeszcze większego spokoju.

Wspaniale wyglądały też bardziej zarośnięte miejsca, przez które trzeba było się przedzierać jak przez dżunglę. Jeżyny łapały kolcami za kołnierz, leżące na ziemi konary i gałęzie “podstawiały” haka, w paprociach czekały dziury i rowy. Dla mnie to cenna wartość dodana do włóczęgi. ;))

Aż w końcu wyszedłem na wygodne ścieżki i dukty prowadzące do początku mojej leśnej Mekki, czyli na stację PKP w Bukowinie Sycowskiej.

Z leśnych głębin zmierzałem na otwartą przestrzeń, aby przejść na skróty i zdążyć na pociąg. Czas kurczył się bardzo szybko. Przyszedłem na stację tylko na kilka minut przed odjazdem pociągu.

Od zachodu nadciągały deszczowe chmury. To kolejne opady podtrzymujące obecny wysyp grzybów, który w tym roku jest wybitny i wspaniały. Niech to grzybowe szaleństwo jeszcze trwa!

Po 17:30 przyjechał stary, kultowy EN57. W telepiącym i rozklekotanym bujaniu dowiózł mnie do Wrocławia. Zanim odjechał z Bukowiny, już włączyła mi się tęsknota za lasem. Wariat! ;)) Kiedy następna wyprawa? Oby jak najszybciej! ;))

DARZ GRZYB!

Podziel się na:
  • Facebook
  • Google Bookmarks
  • Twitter
  • Blip
  • Blogger.com
  • Drukuj
  • email

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.