facebooktwitteryoutube
O Blogu Aktualności Las Grzyby Pogoda Perły dendroflory Drzewa Wrocławia Wywiady Z życia wzięte Linki Współpraca Kontakt
Aktualności - 29 cze, 2020
- 4 komentarze
Sytuacja jagodowo-grzybowa na Wzgórzach Twardogórskich u progu lipca.

Sytuacja jagodowo-grzybowa na Wzgórzach Twardogórskich u progu lipca.

Mało brakowało, a miesiąc czerwiec 2020 roku zapisałby się jako ten, w którym po raz pierwszy od ponad 30. lat nie pojechałbym na jagody. Trzy czerwcowe próby jagodo-skubania spaliły na panewce z uwagi na deszcze świętojańskie, które uniemożliwiały mi zbiór jagód. Wreszcie sobota, w dniu 27 czerwca okazała się pogodowo łaskawa i pozwoliła na solidną wyprawę na Wzgórza Twardogórskie. Po bardzo obfitych opadach deszczu, jakie przetaczają się przez ostatnie tygodnie, presja na ściółkę leśną mocno idzie do góry. Grzybiarze liczą na wczesny, masowy wysyp, ale czy ten nastąpi? Pytanie na razie pozostawiam bez odpowiedzi, chociaż rozwinę tę myśl nieco niżej.

Punktem startowym była Bukowina Sycowska, w której, w dzień poprzedzający mój przyjazd, przeszła potężna burza z ulewą i miejscami z gradobiciem. Wyrządziła ona trochę szkód w lasach, których część pokażę na stacji “Runęły Olbrzymy”. Tematem numer jeden w czerwcu 2020 roku jest woda. W czerwcu 2019 roku, tematem z jedynką także była woda, a ściślej – jej brak.

STACJA WODA

Ostatni tak mokry czerwiec na Wzgórzach Twardogórskich miał miejsce w 2013 roku. Wydaje się, że tegoroczny wyjdzie jeszcze bardziej wilgotny. Nie pamiętam tylu oczek wodnych i takiej wilgoci w bukowińskich lasach. Nawet w miesiącach bardziej mokrych, np. lipiec i październik 2016 roku, czy wrzesień 2017 roku, daleko lasom było do obecnego stanu nawodnienia.

Po kilku, bardzo suchych latach, na moment przerywanych zwiększonymi opadami, przyroda postanowiła hurtowo wyrównać niedobory opadów z poprzednich sezonów i zaoferowała hurtową ilość deszczówki. Wiele miejsc, w których nie było od kilku lat wody, wreszcie otrzymało porządną ilość życiodajnego płynu.

Nie mogłem nie uwiecznić tych mokrych momentów z życia lasu. Kto wie, co będzie w następnych latach i dlatego postanowiłem sfotografować kilka miejsc, które jeszcze w kwietniu i maju można było w większości przejść suchą stopą. Leśne oczka wodne, zbiorniki, bajorka, podniosły poziomy wód, która nabrała charakterystycznej, brązowej, zamulonej barwy.

W wielu zagłębieniach terenu, nawet na piaszczystym podłożu, można znaleźć takie hydrologiczne, sezonowe (przeważnie kilku lub kilkunastu dniowe) rodzynki wodne. Żeby w nich stała woda przez jakichś czas to musi naprawdę potężnie padać.

W zeszłym roku można było tylko pomarzyć o takich widokach. Bardzo sucha wiosna i skrajnie gorący oraz suchy czerwiec wysuszyły wszystko na bibułę. Obecnie woda przejęła rządy w lesie, który pije ile może, żeby wykorzystać czasy wodnej obfitości, bo wiadomym jest, że cały czas tak nie będzie i kiedyś ponownie przyjdą suche okresy.

Odwiedziłem jedno z moich ulubionych miejsc – niewielkie tereny bagienne ze starymi drzewami. Także i tu takich widoków nie było od 7 lat. Wreszcie bagna stały się bagnami, a nie wysychającym, twardym i zbitym kawałkiem terenu z lekko-błotnymi zagłębieniami.

Nadmiar wody przelewający się przez ścieżkę i ten jej charakterystyczny, kojący szum spadający z mikro-wodospadu po drugiej stronie rowu. Do tego ptactwo wszelakie rozśpiewane i radosny brzęk owadzich skrzydeł, które powitały mnie w kąśliwych celach. Pięknie się zrobiło i niezwykle klimatycznie. Dzikość lasu i uczta duchowo-wzrokowo-dźwiękowa!

Kilka minut przypatrywałem się przelewającej wodzie. Nie było jej tu 7 lat. Gdzieś ty szumiała wodo wtedy, kiedy cię nie było? Bukowińskie ziemie twardniały i wysychały, a rośliny więdły z pragnienia. Nie każ na siebie tyle czekać. Przybywaj częściej, na przemian z ciepłem i słońcem, które dowodziły tym królestwem w ostatnich latach.

Nawet w takiej niepozornej, wodnej ścieżce, kryje się wielka walka małej roślinki, dla której jej nurt to huraganowa siła i zacięty bój o przetrwanie. Wystarczy kucnąć i przypatrzeć się. Czy drobna łodyga i spanikowany korzeń dadzą radę żywiołowi?

Tak wygląda ta walka. Wzburzony “ocean” i delikatna, młoda, zielona łódka, która wykiełkowała na jego środku, będąca w nieświadomości, że wkrótce stabilne, żyzne i przyjazne podłoże stanie się dla niej areną walki na śmierć i życie.

Może odwiedzę to miejsce za tydzień i zobaczę, czy wynik walki jest już znany, czy pojedynek jeszcze trwa. Jednym z fenomenów lasu jest to, że akcja dzieje się w nim na każdym skrawku ziemi, chociaż czasami w ogóle jej nie widać, a czasami możemy być świadkiem wyjątkowego, przyrodniczego przedstawienia.

STACJA JAGODY

O ile w zeszłym roku, w połowie czerwca można było ogłosić rozpoczęcie w pełni sezonu jagodowego, o tyle w tym roku mamy około dwu-tygodniowe opóźnienie sezonu, które jest spowodowane chłodniejszą, pochmurną i wilgotną pogodą. Wiele owoców jeszcze nie dojrzało, ale śmiało można już wyruszyć do lasu na ich zbiór. 

Mankamentem jest ich mocne nawodnienie, przez co jagody są nietrwałe, puszczają sok i dlatego należy je szybko przerobić po powrocie z lasu. Na pewno szczyt wysypu, gdzie będzie najwięcej dojrzałych i grubych jagód jest przed nami. Teraz przydałby się okres spokojniejszej, słonecznej i ciepłej pogody, aby owoce mogły “spuchnąć”.

W zeszłym roku w lasach można było spotkać wiele stanowisk, gdzie krzewinki jagodowe były już mocno wypalone od słońca i z braku wody. Owoce marszczyły się i wysychały. Obecnie wszystko jest przepięknie zielone, soczyste i pachnące.

Pogoda na początku lipca ma być podobna do tej czerwcowej, a więc zmienna, niestabilna, miejscami z ulewami i silnymi burzami. Mam jednak obawę, że za jakichś czas pogoda odwróci się o 180 stopni i wówczas opadów nie uświadczymy przez dłuższy okres. Obym jednak się mylił w tych swoich gdybaniach/rozważaniach. 

STACJA GRZYBY

Czas na stację grzyby. Niektórzy wieszczą, że szykuje się wielki wysyp, ponieważ napadało tak mocno, że woda dotarła nawet w najbardziej suche zakątki lasu. Tymczasem grzyby i przyroda rządzą się po swojemu co oznacza, że ludzkie teorie i wywody niekoniecznie się sprawdzają.

Grzybiarze górscy już od kilku tygodni zbierają grzyby w mniejszych lub większych ilościach. Ci najbardziej wytrawni potrafią zapełnić koszyk pachnącymi borowikami. Jednak na terenach nizinnych cały czas nie ma pierwszego, masowego letniego wysypu, chociaż tzw. punktowe wypryski grzybowe cały czas radują poszukiwaczy kapeluszy.

W tych warunkach świat grzybów musiał zareagować, dzięki czemu w lasach można spotkać różne gatunki grzybów, od tych kapeluszowych po różnego rodzaju śluzowce i galaretowate. Dla wytrawnego grzybiarza, któremu zależy na odnalezieniu i sfotografowaniu różnych gatunków grzybów, niekoniecznie tylko tych jadalnych, obecne warunki są dobre do poszukiwania mykologicznej drobnicy.

Coraz częściej pojawiają się muchomory czerwieniejące, które są jadalne i przez wielu grzybiarzy chwalone jako smaczne, zwłaszcza smażone. Jednak poważnym ich mankamentem jest bardzo duża podatność na zaczerwienie. Osobiście nie przepadam za nimi i ich nie zbieram.

Z rurkowatych najczęściej spotykałem różnego rodzaju koźlarze. Czerwone (czyli te rosnące pod osikami) zostały potłuczone i “przewodnione” przez piątkową burzę, która przetoczyła się nad lasami Wzgórz Twardogórskich. Nadawały się wyłącznie do sfotografowania.

Za to całkiem przyzwoicie prezentowały się koźlarze grabowe, z których kilkanaście zebrałem. Ten gatunek także szybko staje przedmiotem ataku żarłocznych larw. Ogólnie to dałbym remis między okazami zdrowymi i robaczywymi, czyli statystycznie 50% koźlarzy było zdrowych. To dobry wynik w wilgotnych, parnych i ciepłych warunkach.

Generalnie należy postawić na młode i twardsze owocniki. Starsze, nawet jeżeli nie zostały jeszcze opanowane przez robaki są tak namoknięte wodą, że pożytek z nich żaden, a ciapa w koszyku gwarantowana.

Niemniej zawsze można popstrykać im fotki i wzbogacić prywatną kolekcję fotograficzną z życia i piękna lasu. W zeszłym roku w czerwcu to złamanego krowiaka w ściółce się nie uświadczyło ani prostego hubana. :))

Znajomi grzybiarze pytają mnie o szlachcice, czyli prawdziwki. Ten gatunek zdecydowanie jeszcze śpi i na razie nie widać żadnych symptomów wczesnego pojawu borowików szlachetnych. Przynajmniej tutaj – w bukowińskich i okolicznych lasach.

Podobnie rzecz ma się z różnymi gatunkami maślaków, podgrzybkami brunatnymi, czubajkami kaniami i innymi. Niemniej uważam, że co najmniej raz na tydzień trzeba jechać do lasu i sprawdzać, czy któryś z gatunków ze złotej półki leśnej nie zaczyna wysypu, żeby go nie przegapić.

STACJA KURKI-ODRODZENIE

Jeden z nich zaczął pojaw. Jest to gatunek, który w ostatnich dwóch latach był w bukowińskich lasach praktycznie wymarły. To nasze cudowne, złote, pachnące, niepowtarzalne i wybitnie pyszne kurki, czyli pieprzniki jadalne. To one zostały królem mojego krótkiego, między-jagodowego grzybobrania.

Odwiedziłem dwie sprawdzone miejscówki, z których zebrałem aż 2,6 kg kurek. Wydawało mi się, że mam ich nieco mniej, ale waga w domu precyzyjnie wskazała ciężar drobiu 2,6 kg. Zapach, jaki unosił się z nich jest pierwszorzędny.

W przeciwieństwie do koźlarzy czerwonych, które rozczłapały się na całego przez silne deszcze świętojańskie, kurki nie wystraszyły się ulew, ponieważ ich strategia tkwi w wyrafinowanej konsystencji, budowie i wykorzystywaniu zeschłych liści oraz gęstej trawy jako naturalnych parasolek.

Zachwycają swoją świeżością i sporymi jak na kurki rozmiarami. To leśne kury rasy sussex i naturalnie utuczone brojlery. ;)) Las je wykarmił, a nie jakaś przetworzona chemia, dlatego mają przepięknie ukształtowane sylwetki i naturalny wygląd.

Zbierałem je do czapki i później przesypywałem do koszyka. Kurki mają w moim asortymencie grzybowym najwyższy status, który zarezerwowany jest dla niewielu gatunków. Stąd, moja radość ze znalezienia pachnącej fermy drobiu leśnego były ogromna. ;))

Zatem nastąpiło wielkie odrodzenie kurek w lasach po dwóch latach nieobecności i przyjąłem powrót drobiu z wielką radością. Aż mnie korci, żeby jedną wycieczkę poświęcić wyłącznie na poszukiwanie kurek i kto wie, czy tak nie zrobię.

Nagrałem też dwa filmiki z leśnej fermy drobiu, ale opublikuję je w odrębnym, krótkim wpisie.

STACJA RUNĘŁY OLBRZYMY

Podczas przechodzenia silnych burz, dość często mają miejsce lokalne, bardzo silne podmuchy wiatru zwane “microburst”. Na stosunkowo niewielkiej powierzchni, z wnętrza chmury burzowej gwałtownie spada silny strumień powietrza, powodując duże szkody w drzewostanach.

Wydaje mi się, że właśnie jeden z takich mikrusów spadł na leśnym wydzieleniu, gdzie rośnie dąb szypułkowy “Król Bagien”. Poza nim rośnie tam jeszcze kilkadziesiąt innych, sędziwych dębów, ale trzy z nich właśnie zakończyły żywot. Wyraźnie widać, jak mikroburstek przetarł szlak o szerokości kilkunastu metrów, łamiąc i powalając wszystko na swojej drodze.

Obok szlaku zniszczeń, żadne drzewo praktycznie nie ucierpiało. Te olbrzymy są mi bardzo bliskie, ponieważ odwiedzam je od trzydziestu lat. Udało im się przetrwać niejedną nawałnicę, jednak Matka Natura w minionym tygodniu upomniała się o ich życie i powaliła je jednym dmuchnięciem.

Nieco dalej runął jeszcze jeden olbrzym, tratując przy okazji kilka innych, młodszych drzewek. Tak to już jest w przyrodzie, że impreza często kończy się zadymą i stratą w liczbie jej uczestników. Zresztą u ludzi bywa podobnie.

STACJA DRÓŻKI I DUKTY

Stęskniony za wszystkim, co odnajduję w bukowińskim świecie przyrody, poiłem oczy także leśnymi duktami i ścieżkami, po których chodziłem setki razy i niejedne gumowce zaorałem. ;))

Lato w swej świeżości i kojącej zieleni na dobre rozpanoszyło się w lasach. Do tego cały czas rozśpiewane ptaki zachęcają, aby wyruszyć czym prędzej i wchłaniać te widoki, ile dusza zapragnie.

Jednak ten śpiew będzie z tygodnia na tydzień stopniowo ubożał, a w sierpniu będzie nawet można mówić o ciszy panującej w lesie, przerywanej od czasu do czasu śpiewem skrzydlatych braci.

W cyklu rocznego życia lasu, na wszystko przychodzi czas. Na wiosenny śpiew ptaków, jesienną melancholię, brązową szarość zimy i letnią, zieloną gęstwinę, która obecnie przejęła stery na leśnym okręcie.

STACJA BUKOWIŃSKIE KLIMATY ŁAŁ!

Tę stację pozostawiłem na koniec. Bukowińskie klimaty łał to moja niewielka próbka pokazania jednego z miliona powodów, dla których bukowińskie i okoliczne tereny są dla mnie tak wyjątkowe.

O wspaniałości tego regionu nie świadczą wyłącznie lasy, ale też stare, wiejskie chatki, pola, łąki, miedze i miejsca, które niby niczym szczególnym się nie wyróżniają, ale właśnie ta ich niby “przeciętność” jest ponadprzeciętna. Przynajmniej dla mnie.

Co roku oglądam dojrzewające zboża, pola kukurydzy, trawiaste łąki i wiejskie klimaty. Jako mieszczuch, który codziennie widzi beton, samochody i słyszy pęd wielkiego miasta, tutaj odnajduję zupełnie inny świat, w którym przyroda jest dyrygentem najwspanialszej orkiestry.

Uwagę moją przykuwa zarówno odpoczywający motyl, jak i pokryty mchem złamany konar starego drzewa. Czasami słucham szelestu odnóży żuka, niezdarnie depczące po zeszłorocznym liściu, a czasami kręcę głową za żurawiami lecącymi w bezkresną dal.

Oglądam dywany zielonych paproci, które jeszcze kilka tygodni temu mościły szarą i zwiędłą martwotą runo leśne oraz podpatruję taplający się w mchu pień drzewa.

Czasami też idę w leśne gęstwiny, posłuchać buszowania dzików, ale staram się ich nie niepokoić, bo sam wiem, jak cenny i ważny jest spokój. Kiedyś jeden człowiek powiedział, że leśny “fanatyzm” z wiekiem mi przejdzie.

Mylił się i to bardzo. Z każdym rokiem, coraz bardziej las mnie wciąga, a ja poddaję się tej leśnej grawitacji bez jakichkolwiek ruchów obronnych, ponieważ mam bzika na punkcie lasu i czuję się z nim wyśmienicie. ;))

Ten, kto ma podobnie, doskonale mnie zrozumie. Ten, kto go nie ma, raczej mnie nie zrozumie, ale dla mnie jest to kompletnie nieistotne. Ja podążam swoją ścieżką, oddając hołd i pokłon leśnej krainie, z której wyszedł człowiek rozumny, stając się niestety coraz mniej rozumnym.

Dla wszystkich ludzi lasu – róbcie swoje i nie zwracajcie uwagi, jeżeli ktoś was bierze za dziwaków. Jest takie powiedzenie – “idź do lasu, niech Ci się poukłada w głowie”. Pamiętaj o tym i przekazuj je ludziom spod znaku kultu pieniądza, władzy, samochodu i niskich wartości. Darz Grzyb! ;))

Podziel się na:
  • Facebook
  • Google Bookmarks
  • Twitter
  • Blip
  • Blogger.com
  • Drukuj
  • email

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

  • krzysiek z lasu //30 cze 2020

    Cześć Paweł !
    Kocham Bukowine jak pierwszą dziewczynę !!!
    Nie mogę jeść, nie mogę spać… Jutro mam z Nią randkę… 😉
    Pozdrawiam 😉

    • Paweł Lenart //02 lip 2020

      Cześć Krzysiek! 😉
      Tak się zakochałeś w Bukowinie, że się w niej zgubiłeś. ;-)))))
      Pozdrawiam!

  • wojek //05 lip 2020

    Witajcie Towarzyszu
    Wszystko to jest bardzo piękne jest jednak małe “ale”. Otóż Związek Zawodowy Leśnych Elfów i Krasnoludków z Siedzibą w Bukowinie przysłał do Komitetu protest, w którym oskarża Was o mobing. Otóż podnosi w nim, że zmuszaliście elfy i krasnoludki do zbioru jagód grożąc im do spółki z Towarzyszem Mieczysławem wstrzymaniem dziennej racji piwa. Towarzyszu przecież tak brutalne metody są zakazane:)
    Co do tej wody tutaj znowu nie możemy przekonać Wodnika Szuwarka do jakiegoś racjonalnego gospodarowania zapasami. Najpierw sknerzył każdej kropli że to niby oszczędność bo kryzys i takie tam a teraz twierdzi znowu, że ma w magazynach superatę a szkoda gadać.
    Grzybów póki co brak. Pojechałem wczoraj do Bukowiny bardziej na jagody, których jest ile kto chce ale z grzybów znalazłem trochę kurek i maślaków modrzewiowych. Wyłazi sporo muchomorów mglejarek ale te zbieram bardzo rzadko, są kruche a i bardzo często z lokatorami. No i oczywiście goryczaki. Te to pozostawiam fanom goryczy:) Tak to jest niby ciepło, wilgoci dosyć a wysypu nie ma. Natura ma w nosie nasze życzenia i rządzi się swoimi prawami:)
    Pozdrawiam serdecznie
    Darz Grzyb Przyjacielu:)

    • Paweł Lenart //06 lip 2020

      Ahoj Pierwszy Sekretarzu.
      Co do Leśnych Elfów i Krasnoludków oraz Wodnika Szuwarka – nie pijcie już tyle na RODOS, bo partia Was upomni o zachwaszczenie ziemi. ;-)))))))

      Grzybów trochę jest, ale trzeba się sporo nachodzić. O wysypie nie ma mowy i raczej go na razie nie będzie. Prawdziwków i podgrzybków brak, ale są koźlarze czerwone i kurki. O tym napiszę w szczegółowej relacji z sobotniej włóczęgi.
      Darz Grzyb do przodu! 😉