facebooktwitteryoutube
O Blogu Aktualności Las Grzyby Pogoda Perły dendroflory Drzewa Wrocławia Wywiady Z życia wzięte Linki Współpraca Kontakt
Aktualności - 23 lip, 2018
- 6 komentarzy
Sytuacja grzybowa w Bukowinie Sycowskiej po opadach.

Sytuacja grzybowa w Bukowinie Sycowskiej po opadach.

Zrobiłem poruszenie wpisem o wzroście napięcia grzybowego. Towarzysz Wojciech rodem z Puszczy Knyszyńskiej – niezwykle szanowana i ważna persona Komitetu Centralnego Partii Wrocławskich Grzybiarzy napisał do mnie, czy mój zbytni hurra-optymizm nie jest aby za mocny, bez rzeczywistej analizy warunków pod ewentualny wysyp grzybów na dolnośląskich nizinach. ;))

Nie pozostało mi nic więcej, jak wykorzystać dzień wolnego i udać się w piątkowy, dwudziesto-lipcowy poranek do Bukowiny Sycowskiej, celem osobistych oględzin pod kątem grzybowym części terenów działalności Partii. Dla celów propagandowych, szybko zacząłem pstrykać zdjęcia kałużom aby  – w razie partyjnej reprymendy – odpowiedzieć Towarzyszom, że skoro jest wilgoć, to grzyby będą. Wszak propaganda to chleb powszedni działalności Partii. ;))

W myślach prosiłem las o jakiekolwiek grzyby, bo gdybym nie znalazł ani jednego, dostałbym wezwanie do stawiennictwa przed obliczem Komitetu Centralnego z Gajowym i Pierwszym Grzybiarzem-Sekretarzem na czele. A to by kosztowało co najmniej skrzynkę dobrej gorzałki i solidną zagrychę, aby odkupić słowa wypowiedziane przez moją propagandową jadaczkę. ;))

Po pierwszych oględzinach kilku miejscówek grzybotwórczych na krawce, borowiki, kanie i kurki, jedyne, co mogłem napisać we wstępnym raporcie dla Partii o stanie występowania grzybów to padaka. Zdjęcie powyżej przedstawia prawdopodobnie członka innej partii grzybiarzy, który – za sianie grzybowej propagandy – skończył na sosence… ;)) Mając pełne portki strachu, dałem nura w lasy aby znaleźć cokolwiek. Wynik “ZERO” Partia nie toleruje i nie przyjmuje. Myślami byłem już w samolocie do Ameryki Południowej… ;))

Zdążyłem jeszcze zachłysnąć się kroplami wody na igłach sosny oraz obfitością żołędzi na dębach. Wreszcie ujrzałem Bukowinę skąpaną w wodzie jak należy. Deszcze solidnie nawodniły lasy, ale temperatury po opadach poszły ostro w górę i za kilka dni po tych opadach na wierzchu nie będzie śladu. Liczę jednak, że to, co wtłoczyło się do ściółki, chociaż trochę pobudzi świat grzybów w najbliższym tygodniu.

Już bukowałem lot do Brazylii i wreszcie zobaczyłem pięknego, młodego koźlarza topolowego. Obok był drugi – znacznie mniejszy, którego zostawiłem w lesie. Niedaleko zauważyłem ślimaka zbliżającego się na obiad w składzie gołąbka o zielonej barwie kapelusza.. Od razu lżej mi się zrobiło. Wprawdzie dwa grzyby wysypu nie czynią, ale odsuwają w czasie wezwanie przed Komitetem Centralnym Partii Grzybiarzy. ;))

Za chwil kilkanaście i minut 10, ujrzałem muchomora czerwieniejącego i kępkę maślanek. Jeszcze o kilka kilogramów lżej zrobiło mi się na duszy. Partia nie powinna się na mnie wkurzyć ponieważ udowodnię, że grzyby zaczynają się pokazywać. Co najwyżej Towarzysz Wojciech rozkaże przynieść płyn do rozmowy na swoje RODOS. ;))

Przechodziłem obok znanej mi od lat łąki na skraju zagajnika sosnowego i zobaczyłem kilka sztuk pieczarki. Kolejny gatunek grzyba znajdzie się w raporcie. Uff… Odwołałem lot do Brazylii. Pani na infolinii była zła na mnie, że najpierw błagałem ją o jak najszybszy lot i w momencie, kiedy po znajomości udało się jej coś dla mnie wykombinować, ja go odwołuję. Ech, gdyby należała do Partii Grzybiarzy to by mnie zrozumiała. ;))

Im dalej w las, tym moje cztery litery były coraz bardziej ratowane przez bukowińskie lasy nad-grzybowym wręcz wysiłkiem Matki Natury. Znalazłem zmokniętą kanię i kolejną kępkę maślanek. Kania bardziej przypominała zmokła kurę i nie nadawała się do wzięcia. To nieistotne. Ważne, że była moim elementem zado-ochronnym przed gniewem Towarzyszy Grzybiarzy. ;))

Kolejne gatunki utwierdziły mnie w przekonaniu, że grzyby – bardzo nieśmiało, ale zaczynają się pokazywać i być może w następny weekend, będzie można znaleźć tak oczekiwane przeze mnie koźlarze pomarańczowożółte lub kurki. Temperatury wprawdzie są za wysokie, ale w gęstwinach leśnych coś powinno miejscami wyskoczyć. Nadal podtrzymuję element mojej grzybowej propagandy. ;))

Gdy miałem już kilkanaście porządnych fotek, udowadniających, że las nieśmiało zaczyna rozdawać pionki na grzybowej szachownicy i  – być może – za kilka dni zagra gońcem, hetmanem lub wieżą, zacząłem się zastanawiać, gdzie by tu jeszcze zajrzeć, podreptać, zahaczyć, powłóczyć. Z tego mojego rozważania guzik wyszło ponieważ trafiłem na całkiem spore – przyzwoite jak na ten sezon – poletko jagodowe.

Zanim tam dotarłem, złapałem w obiektyw kolejne żołędzie dębów szypułkowych oraz gałązkę jeżyn. Po kilku dniach opadów, sporo dojrzałych jeżyn pokryło się pleśnią. Nie zrobiłem im zdjęć. Szkoda. Przecież pleśń to też grzyb i można by wrzucić do partyjnego sprawozdania z grzybobrania. Z drugiej strony mogłoby to porządnie wkurzyć Towarzyszy (kto zamieszcza pleśń w raporcie). Dobrze, że wyszło jak wyszło. ;))

Zachwyciłem się też przepięknymi koralami jarzębiny, która kojarzy mi się bardziej z przełomem sierpnia/września a nie 20-tym lipca. Mniejsza o to. Skoro wylądowałem w jagodach, porzuciwszy wszystkie graty pod drzewo, zabrałem się ostro do roboty. Prawie cały dzień przede mną. Zbiór jagód to ciężka robota, ale warta poświęcenia kilku dni w roku, aby w następnych miesiącach rozkoszować się przetworami z leśnych rarytasów.

Las tworzy wspaniałe kadry. Jeden z nich wyjątkowo mi się spodobał. Soczysto-zielone liście młodego buka i żółty, opadły liść brzozy. Wiosna z jesienią w tańcu lipca. Towarzysze Partii Grzybiarzy są łasi i głodni takich widoków, zatem i im powinno się podobać. ;))

Jeszcze przed jagodową okupacją lasu, przeszedłem kilka miejsc wokół bukowińskiego tunelu, nad którym przebiega trasa kolejowa do Ostrowa Wielkopolskiego. Zmasowana wycinka drzew trwa tam w najlepsze. Wokół tunelu jest już po wycince. W zeszłym roku Towarzysz Wojciech odkrył przy nim ciekawostkę dendrologiczną w postaci zrostu w odziomku trzech gatunków drzew. Już nie ma po nich śladu. Chociaż nie do końca. Zostały wióry…

Na koniec relacji pozostawiłem kilka fotek z klimatów ezoteryczno-duchowych lasu. W zasadzie sprowadzają się one do ogólnego stwierdzenia, że są w lesie takie miejsca i takie chwile, w których widoki zastępują tysiące słów. To właśnie wybrane fragmenty, obrazy i kadry z tych miejsc…

Nie potrzeba w tych miejscach nic dopowiadać. Wystarczy wolno iść. Patrzeć przed siebie. Na boki. Do góry. I w dół. Czasami obejrzeć się do tyłu. Piękno przemijania. Chwila natchnienia i głębokiego, duchowego uniesienia. Panuje cisza. Żywa cisza. Przerywana śpiewem ptaków. Szumem koron bractwa drzewnego. Mrówczym pochodem po wyschniętych liściach…

Owadzim brzęczeniem i dudnieniem kopyt jakiegoś spłoszonego zwierza. Czasem kory drzew zaskrzypią. Czasem szyszka spadnie. Cisza, czy tak naprawdę kojący zgiełk? Subtelny, wyważony, regenerujący ciało i duszę. Idziesz coraz wolniej i zatapiasz się w lesie. Dorzucasz do leśnego koncertu pozornej ciszy, chrupot swoich butów, oddech i tętno bicia serca…

Świątynia Lasu otwiera swoje drzwi. Wchodzisz i widzisz olśniewające piękno, wyrzeźbione przez Mistrza. Przez Artystę absolutnego. Jego pędzel maluje i rzeźbi z dbałością o wszystko. W skali mikro i makro. Możesz tylko podziwiać. Nie stworzyłeś i nie stworzysz nic piękniejszego. Ale zawsze możesz podziwiać i czerpać garściami z dzieła Mistrza.

Mistrz Lasu i Mistrz różnorodności. Różnorodności życia, geniuszu piękna i czegoś wyższego. Wibrującego w najczulszych punktach naszej świadomości i przenikającego do niej w postaci dobrej energii, którą wchłania ludzki organizm, skażony obecnie przez cywilizację. Tu jest miejsce prawdy i oczyszczenia.

Czy skorzystasz z zaproszenia i nakarmisz duszę energią Świątyni Lasu? Tylko od Ciebie to zależy. ;))

Podziel się na:
  • Facebook
  • Google Bookmarks
  • Twitter
  • Blip
  • Blogger.com
  • Drukuj
  • email

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

  • wojek //25 lip 2018

    Witajcie Towarzyszu Lenart:)
    Jak zwykle z zainteresowaniem zapoznaliśmy się z Waszym sprawozdaniem. Jak zwykle jest ono ciekawe z dobrymi zdjęciami ale troszkę chaotyczne. Dlatego uściślijmy i uporządkujmy nieco Wasze wywody. Zatem incipiam:
    Primo my Towarzyszu rozumiemy młodość i zapał, ale nie bądźcie narwani. Skoro starsi członkowie Partii mówią Wam cierpliwości to znaczy, że trzeba poczekać a nie wyrywać się do lasu w celach hmm powiedzmy zwiadowczych. Rozpoznanie i owszem znaczenie swoje posiada ale trzeba wiedzieć jak i kiedy:)
    Secundo ten sfotografowany na sośnie to właśnie “wyrywny” młody członek innej partii, który nie wierzył w brak boletusów i postanowił to sprawdzić w terenie i paskudnie się naciął i załamał się biedak psychicznie…. cóż niech mu boletus lekkim będzie
    Tertio cóż zaliczymy Wam pomimo wszystko ten zwiad chociaż te robaczywe pieczarki (przyznajcie się rąbniete od Zochy ze straganu):) oraz maślanka chwały Wam nie przynoszą, brak boletusa, albo chociaż tak blisko z nim spokrewnionych ilmerii. No ale dobra niech Wam będzie ale sami widzicie jak Partia mówi, że jest za wcześnie to jest:)

    • Paweł Lenart //30 lip 2018

      Witajcie Towarzyszu Wojciechu! 😉
      Mam nadzieję, że mój dziesiejszy wpis o grzybowym “Bukowinarium” spowoduje, że zaczniecie łaskawiej patrzeć partyjnym okiem na swojego lojalnego towarzysza Pawła. 😉 Chociaż partia zaprzeczała i nie dopuszczała myśli o grzybach, ja jednak coś tam czułem i nie pomyliłem się. Zresztą co tu dużo pisać. Trzeba jak najszybciej zebrać Komitet Centralny i omówić grzybowe sprawy przy płynach do rozmowy. 😉
      Serdeczności! 😉

  • wojek //25 lip 2018

    Quarto: Towarzysze z Amazońskiego Komitetu Partii z Manaus już zdążyli przysłać notę, żeby jednak może tego Lenartusa póki co im nie przysyłać bo to i boletusy kiepsko obrodziły i moskity są wielkie jak szerszenie i w ogóle, widzicie Wasza sława Pogromcy Boletusów i tam już dotarła:) I pamiętajcie póki co macie zbyt niską rangę partyjną aby samodzielnie poruszać się po dżungli:)
    Quinto Zakończenie no to zdecydowanie podnosi rangę sprawozdania, choćby ten żółty liść brzozy pod zielonym bukiem i to jeszcze w środku lata mało kto w ogóle zauważy takie rzeczy a tutaj proszę….Zawsze mówiłem, że będą z Was ludzie Leśni Ludzie,
    Sexto słynny tunel szkoda cholera tych drzew pamiętam go jeszcze sprzed roku przed tą jatką jaką urządzają drzewom leśnicy? kolejarze? sam nie wiem, ale wiadomo jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o mamonę.
    Septimo czyli ogólnie Towarzyszu nie jest źle oceniamy Was na cztery minus (minus za niecierpliwość) czyli tylko tak dalej:) No i trzeba dalej zaklinać deszcze bo przy tych temperaturach zeszłotygodniowe opady nie wystarczą na długo.
    Pozdrawiam serdecznie

    • Paweł Lenart //30 lip 2018

      Te deszcze właściwie już wyparowały. Patrząc na prognozy pogody, jestem niemal pewien, że po tym mini-wysypku, na grzyby poczekamy co najmniej do połowy września. Nie pierwszy raz zresztą.
      Pozdrawiam, Darz Grzyb! 😉

  • wojek //25 lip 2018

    Darz Grzyb Przyjacielu:)

    • Paweł Lenart //25 lip 2018

      Darz Grzyb! 😉