Aktualności
- 24 maj, 2018
Relacja z charytatywnego spaceru dendrologicznego we wrocławskim Parku Południowym.
Relacja z charytatywnego spaceru dendrologicznego we wrocławskim Parku Południowym.
W dniach 18-19 maja 2018 roku, ogrodnik, architekt krajobrazu i dendrolog, doktorant w Instytucie Architektury Krajobrazu, Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu – Robert Sobolewski zorganizował charytatywny spacer dendrologiczny we wrocławskim Parku Południowym, poświęcony koleżance – Pani Edycie Nowickiej, która poważnie zachorowała i potrzebuje wsparcia w postaci zbiórki na lek Nivolumab.
Pani Edyta była obecna na spacerach i dała się poznać jako bardzo miła, serdeczna i ciepła osoba. O szczegółach zbiórki i historii Pani Edyty więcej informacji znajduje się tutaj: https://pomagam.pl/edytanowicka
To piękny gest ze strony Roberta, z którym miałem przyjemność po raz trzeci brać udział w dendrologicznym spacerze.
Robert – poza ogromną dawką wiedzy, którą chętnie się dzieli, ma duże poczucie humoru, dzięki czemu spacery odbywają się w luźnej i wesołej atmosferze.
Frekwencja też dopisała. Okazuje się, że ludzi spragnionych dendrologicznej wiedzy jest sporo. To dobrze. Im więcej, tym lepiej ponieważ informacje te są przekazywane dalej.
A im większa świadomość ludzi w roli i wartości drzew w naszym otoczeniu, tym większa szansa na ich ocalenie i interwencje w przypadku bezsensownych wycinek. Wrocławski Park Południowy to wyjątkowe miejsce z dendrologicznego punktu widzenia.
Mieszczący się w południowej części osiedla Borek zaliczany jest do parków w stylu krajobrazowym o dużych walorach kompozycyjnych i dendrologicznych.
W przeciwieństwie do innych parków miasta utworzono go od podstaw, a nie poprzez adaptację terenów leśnych. Powierzchnia Parku wynosi 25 ha.
W 1877 r. właściciel ziemski znacznych terenów m.in. na południowych obrzeżach Wrocławia, w tym części Borku i pobliskich Partynic, wrocławski kupiec i filantrop Julius Schottländer, przekazał park miastu w zamian za przyłączenie Borku do miejskiej sieci gazowniczej, wodociągowej i kanalizacyjnej.
Na podarowanych miastu gruntach do 1892 r. architekt krajobrazu Hugo Richter i botanik Ferdinand Cohn stworzyli park krajobrazowy z polanami i dużym stawem, nad którym browarnik Georg Haase zbudował stylową restaurację z wysoką wieżą.
Restauracji dziś nie ma, pozostał park ze stawem z wodotryskami, nad nim widokowy taras Landsberga, oraz wzgórze Bendera z małą altaną, ścieżki, polana, zadbane kwietniki i ogród bylinowy. Chociaż coś tam na kształt restauracja z daleka widziałem, ale nie wiem, czy jest ona w miejscu tej dawnej.
Pierwszymi drzewami o których zaczął opowiadać Robert to doskonale kojarzone we wrocławskiej aglomeracji platany klonolistne. Jedna rzecz mnie tu bardzo zaciekawiła o której opowiadał Robert.
Twórcy Parku Południowego zwracali nie tylko na odpowiedni dobór gatunkowy drzew i krzewów i ich siedliska, ale też na ekspozycję i kolory drzew w zależności od pory dnia i operacji słonecznej. Chodziło generalnie o to, aby drzewa najpiękniej się prezentowały w porze odwiedzania parku przez największą liczbę ludzi.
Jedną z ciekawostek w parku jest buk pospolity ‘Asplenifolia’, czyli odmiana strzępolistna. To nazwa zbiorowa dla wielu selektów buka o powcinanych liściach. Odmiana po raz pierwszy opisana na pocz. XIX wieku. Wolno rosnące drzewo o gęstej, szeroko rozpostartej, piramidalnej koronie.
Stuletnie egzemplarze osiągają 20-25 m wys. i 20 m szer. Duża ilość drobnych pędów tworzy ciekawą fakturę rośliny. Liście są zielone, bardzo zmienne, powcinane w różnym stopniu, najwęższe na długopędach młodych drzew. Historycznie rósł tu okaz tego gatunku i po jego obumarciu nasadzono nowy.
O ile mam bardzo mieszane uczucia do setek żywotników (zwanych popularnie tujami), które otaczają domy i ogrody, o tyle jestem oczarowany dużymi egzemplarzami tego gatunku i innymi przedstawicielami rodziny cyprysowatych. W Parku Południowym rośnie kilka, okazałych już (i na szczęście) ;)) żywotników.
Robert tradycyjnie miał ze sobą materiały edukacyjne – tj. zdjęcia, liście, owoce do porównywania poszczególnych cech morfologicznych drzew.
Jest to nieoceniona i bardzo pomocna forma dendro-edukacji. Na takim spacerze, materiały i pomoce naukowe to po prostu świetny pomysł.
Jeden z moich najbardziej lubianych egzotów. Tulipanowiec amerykański. Mieliśmy szczęście, że zobaczyliśmy go jeszcze kwitnącego ponieważ w tym roku wiosenna fenologia drzew wystartowała jak z torpedy i jest średnio 3. tygodnie do przodu. Nie było uczestnika, który nie zachwycił się pięknem kwiatów tulipanowca.
Zawsze się zastanawiam, co jest bardziej niezwykłe u tulipanowców – liście czy kwiaty? Liście są jakby “obcięte” na górze, co powoduje ich większą “kwadratowatość”. Podczas jesieni przyjmują wyjątkowo intensywne i zachwycające barwy. Kwiaty – złocisto-żółto-pomarańczowe, pojawiają się na krótko, zaledwie kilkanaście dni w ciągu roku. Bardzo przypominają tulipany.
Robert opowiadał jeszcze o odmianach tulipanowców, różniących się przede wszystkim kształtami liści. Finezja i gracja tych drzew jest niezwykła. Dla ciekawostki dodam, że we wrocławskim Ogrodzie Botanicznym rośnie wspaniały – 32-dwu metrowy okaz tulipanowca, który jest pomnikiem przyrody.
Dodam jeszcze, że mieliśmy szczęście trafić na okaz kwitnącego tulipanowca z nisko osadzonymi konarami i gałęziami. Starsze egzemplarze tulipanowców wykształcają długi pień, a pierwsze konary i gałęzie mogą znajdować się wiele metrów nad ziemią i wtedy – podczas kwitnięcia za wiele nie widać, a już na pewno ciężej sfotografować kwiaty.
Następny punkt spaceru to kasztanowiec gładki ‘Aesculus glabra’ pochodzący ze wschodnich regionów USA. Pierwsza rzecz na którą zwróciłem uwagę to fakt, że liście tego gatunku nie są atakowane przez szrotówka kasztanowcowiaczka, który od wielu lat pałaszuje liście najbardziej popularnych kasztanowców białych (pospolitych).
Kasztanowce gładkie to mniej okazałe drzewa od “naszych” kasztanowców pospolitych. Słowo “naszych” nieprzypadkowo wziąłem w cudzysłów ponieważ to również nie są nasze rodzime drzewa, chociaż bardzo mocno wrosły się w nasz polski krajobraz.
Stanowiska naturalne kasztanowców pospolitych są ograniczone do gór płn. Grecji oraz Albanii (Przewodnik Collinsa “Drzewa” z 2004 r.).
Liście mniejsze, podłużne i ostro zakończone oraz mniejsze owoce to cechy charakterystyczne kasztanowca gładkiego.
Brak “min” na liściach szrotówka kasztanowcowiaczka może być także pomocniczą funkcją rozpoznawczą tego gatunku, ale lepiej bazować na rozpoznawalnych cechach morfologicznych.
Kasztanowiec pospolity i gładki nie są jedynymi gatunkami z tej rodziny drzew, które rosną w Parku Południowym. Okazało się, że rośnie tam jeszcze jeden – wyjątkowo rzadki gatunek kasztanowca o istnieniu (lokalizacji) którego w tej części miasta nie miałem pojęcia, ale o tym będzie dalej. ;))
Kolejne pomoce naukowe. Zdjęcie kwitnącego kasztanowca gładkiego i kasztanowca żółtego oraz porównanie owoców kasztanowca gładkiego i kasztanowca pospolitego.
“Zakasztanowcowiałem” się w tym wszystkim. ;)) Żartuję. spokojnie. ;)) Kasztanowiec żółty to gatunek pochodzący ze wschodniej części USA, czyli tak jak kasztanowiec gładki.
Przyszedł czas na lipy. Nasze rodzime gatunki są dwa. Lipa drobnolistna i lipa szerokolistna. Mieszańce lipy szerokolistnej to naprawdę ciężki kawałek dendrologicznego chleba z uwagi na duże trudności w dokładnym oznaczeniu poszczególnych “krzyżówek”. Czasami bardzo drobne niuanse pozwalają je prawidłowo oznaczyć. I trzeba te niuanse dobrze znać.
Robert pokazał nam dwa okazy lip, których sam nie potrafi dokładnie oznaczyć, mówiąc przy tym “jestem tylko człowiekiem”. ;)) Te słowa od pasjonata dendrologii uzmysławiają nam, jak niebywale złożony i nieprzewidywalny jest świat drzew.
Z drugiej strony, czy rzeczywiście musimy wszystko umieć oznaczyć? Dajmy naturze możliwość potrzymania nas w ryzach niepewności. ;))
Kolejną, ciekawostką o której opowiadał Robert to warunki do wzrostu drzew parkowych w porównaniu do warunków wzrostu drzew leśnych.
Okazuje się, że drzewa w miejskich parkach rosną szybciej i szybciej też przyrastają na grubość. To m.in. wpływ wyższych temperatur, a więc wcześniej rozpoczynającego się i dłużej trwającego sezonu wegetacyjnego.
Rzeczywiście – patrząc na obwody niektórych drzew Parku Południowego, można by się pokusić o stwierdzenie, że mogą liczyć nie sto kilkadziesiąt lat, a kilkaset. Ale wszystko ma dwie strony medalu. Wiele gatunków drzew nie potrzebuje tylko regularnych opadów do prawidłowego wzrostu.
Ważna jest też wilgotność powietrza, która, np. we Wrocławiu potrafi być bardzo niska. Wiele drzew tego nie znosi i zamiera. Dobierając drzewa do założeń parkowych czy ulicznych, należy to bezwzględnie mieć na uwadze.
Następny przystanek to dereń świdwa, nasz rodzimy gatunek i często – jak powiedział Robert – niedoceniany.
Tworzy szerokie, kopulaste korony ze zwisającymi elegancko liśćmi. Białe kwiaty zebrane w tzw. “baldachy” zakwitają na początku lata (w tym roku znacznie wcześniej) i mają silny zapach, który ja określam jako “duszny”. ;))
W Parku Południowym nie brakuje polan, które są idealnym miejscem na odpoczynek i rekreację. Można też podziwiać wiele drzew z różnych odległości w całej okazałości.
Architekci krajobrazu tak projektowali park aby na polanach można było zachwycić się różnorodnością kolorów liści drzew, szczególnie jesienią.
Robert, poza sporą ilością pomocy naukowo-dydaktycznych w postaci zdjęć, liści, owoców, itp. szczególnie podkreśla cechy danego gatunku aby – mając je w pamięci – można było dokładnie zidentyfikować i oznaczyć napotkane drzewa, co wcale nie jest łatwe. Wręcz mogę powiedzieć, że w przypadku niektórych gatunków to naprawdę spore wyzwanie.
Kolejna osobliwość dendrologiczna to bardzo ciekawa, dwukolorowa forma buka (rewersyjna). Część liści ma kolor zielony a część czerwono-purpurowy.
Drzewo rosnące na jednym ze skrajów polany prezentuje się bardzo malowniczo i – z uwagi na spore gabaryty – okazale. Dodatkowo pień zachwyca okazałymi napływami korzeniowymi.
Patrząc na nasze rodzime gatunki, które można spotkać w parkach, ale i egzoty, rzadko można znaleźć taką hybrydę kolorów liści na jednym drzewie.
Tym bardziej okaz pokazany i opisany przez Roberta zasługuje na większą uwagę pasjonatów drzew i dendrologii. Liście w kolorze zielonym obok liści czerwono-purpurowych tworzą swoisty taniec wiosny z jesienią. ;))
Następny gatunek to nasza rodzima dendroflora pod postacią grabu pospolitego, który podczas naszego spaceru ukazał się nam w fazie kwitnięcia.
Graby są cienioznośne. W lesie często rosną wraz z bukami, które również nie boją się większej ilości cienia i mniejszego dostępu do promieni słonecznych.

Liście miłorzębu dwuklapowego mają bardzo oryginalny kształt i praktycznie niemożliwy do pomylenia z innymi gatunkami drzew.
Miłorząb dwuklapowy. Drzewo pamiętające jeszcze epokę dinozaurów. Relikt przeszłości, wyłamujący się ze wszelkich klasyfikacji. Drzewo przepięknie barwiące się jesienią, trwałe, odporne na suszę i mrozy oraz grzyby i owady. Obok tulipanowca to także jeden z moich ulubionych egzotów.
Następnie udaliśmy się w pobliże uroczego stawu, gdzie rośnie m.in. cypryśnik błotny. To kolejne, przepiękne i ciekawe drzewo, naturalnie występujące w USA od Teksasu po New Jersey.
Radzi sobie dobrze w warunkach podtopienia, wypuszczając ponad powierzchnię ziemi tzw. korzenie oddechowe (pneumatofory), które służą do zakotwiczenia rośliny w grząskim podłożu (i prawdopodobnie wspomagają oddychanie korzeni).
Cypryśnik błotny bywa mylony z metasekwoją chińską i dlatego Robert pokazał nam zdjęcie gałązki metasekwoi aby nas nauczyć jak odróżniać te gatunki.

Robert pokazuje zdjęcie gałązki metasekwoi chińskiej i porównuje je do cypryśnika aby nauczyć nas rozróżniać te gatunki.
Pomijając inne cechy morfologiczne, wyraźnie widać, że igły metasekwoi chińskiej są dłuższe i bardziej żywo zielone. Pod spodem są natomiast szarozielone.
Opisywany cypryśnik błotny rośnie w pobliżu stawu. Jego korzenie oddechowe (pneumatofory) znajdują się w odległości kilku metrów od podstawy pnia i układają się na kształt okręgu.
Dzięki temu statyka drzewa z każdej strony jest równomierna. Wyglądają jak bliżej niezidentyfikowane narośle wypełzające z trawy. ;))
Tam gdzie są drzewa i ciekawostki dendrologiczne, należy się też spodziewać atrakcji ornitologicznych. Kacza rodzinka przy stawie to bez wątpienia bohaterowie drugiego planu.

Kacza rodzinka była bardzo oswojona i można było do niej podejść na odległość kilkudziesięciu centymetrów.
Nie dość, że oswojona do tego stopnia, że podszedłem do niej na odległość około 30-40 cm, to na dodatek drzemała sobie przy pneumatoforach cypryśnika błotnego. ;))
Szczególną uwagę zwróciłem na kacze maleństwo, które wygrzewało się w trawie na Słońcu. Po zrobieniu kilku ujęć, kaczuszka wstała i jakby chciała mi przekazać: “A teraz zobacz, jak już umiem pływać”. Wskoczyła do wody i wartko popłynęła do przodu. ;))
Z bonusami przyrodniczymi jest tak, że lubią iść parami. Po sesji zdjęciowej kaczek, spojrzałem jeszcze raz na cypryśnika błotnego i dostrzegłem tam gołębia grzywacza. Tam gdzie są drzewa, tam jest życie. Piękne życie, barwnie upierzone, zróżnicowane i nie mniej fascynujące. ;))
Tuż obok cypryśnika błotnego rośnie orzesznik pięciolistkowy. Orzeszniki reprezentują około 25 gatunków i w większości pochodzą ze wschodniej części Ameryki Północnej. Drzewa te mają smukłe konary, duże pąki szczytowe i często okazałe listki. Ich drewno jest mocne, ale giętkie.
Zanim Robert poprowadził wycieczkę dalej i zaczął omawiać kolejną osobliwość świata dendroflory, z daleka dostrzegłem m.in. dęba szypułkowego w odmianie kolumnowej, zwanej też stożkowatą. Drzewo to bardzo przypomina sylwetkę topoli włoskiej. Jest zresztą z nią mylone, szczególnie w stanie bezlistnym.
Teraz Robert pokazał nam naprawdę wyjątkową osobliwość dendrologiczną, jedynego w Parku Południowym klona Heldreicha. To drzewo jest bardzo rzadko u nas występujące i stąd jego wielka wartość i ciekawostka. Kora nieco przypomina korę klona jawora natomiast liście budzą pewne podobieństwo z liśćmi klona srebrzystego.
Klon Heldreicha występuje naturalnie w cieplejszych regionach Europy, głównie na Bałkanach. U nas jest mu trochę za zimno, choć – jak widać – pojedyncze egzemplarze dają sobie radę w cieplejszych regionach Polski. Wrocław – jako jedno z najcieplejszych miast w kraju, może być klimatycznie dla tego gatunku wystarczające do życia.
Chociaż klon Heldreicha to rarytas i wisieńka na dendrologicznym torcie Parku Południowego, można na nim zauważyć niepokojące oznaczenie dwóch krzyżujących się linii blisko podstawy pnia, namalowanych zieloną farbą.
Czyżby tak rzadki okaz został przeznaczony do wycięcia? Oby nie, tym bardziej, że jest to drzewo niewielkie i rosnące dosyć daleko od ścieżki, czyli nie stwarzające zagrożenia dla ludzi.
W bliskim sąsiedztwie klona Heldreicha rośnie kolejny, arcy-ciekawy okaz, a mianowicie jesion wyniosły w odmianie jednolistkowej ‘Laciniata Simplicifolia’.
To rzadko spotykana odmiana o oryginalnym, niepodzielnym liściu, ale można spotkać też jeszcze rzadsze formy z trzema listkami. To także jedyny przedstawiciel tej odmiany w Parku Południowym.
Zrobiłem kilka zdjęć pnia jesionu jednolistkowego, który u jesionów bywa potężny. Jednak forma jednolistkowa nie osiąga tak spektakularnych rozmiarów i gabarytów co “czysty” jesion wyniosły. Jak widać też, osobnik rosnący w Parku Południowym to forma wielopniowa, w tym wypadku jest to zrost co najmniej trzech pni.
Chociaż spacer pomału zbliżał się do końca, Robert z wielkim entuzjazmem pokazywał nam i omawiał kolejne perełki dendrologiczne Parku Południowego.
Tym razem padło na lipę krymską. Pierwszą, charakterystyczną cechą rozpoznawczą są jej błyszczące liście, które zresztą są odporne na mszyce.
Pokrój lipy krymskiej też jest charakterystyczny – prosty pień degeneruje w połowie wysokości i zaczyna wytwarzać zwisające konary, ponad którymi drobne gałęzie tworzą wąskokulisty, gęsty szczyt koronny, wysokości do 20. metrów.
Robert świetnie też pokazał cechy charakterystyczne dla tego gatunku drzewa w stanie bezlistnym podczas lutowego spaceru po Parku Szczytnickim.

Spacerowicze podziwiają kolejne, bardzo rzadkie drzewo – kasztanowca pospolitego w odmianie ‘Digitata’