facebooktwitteryoutube
O Blogu Aktualności Las Grzyby Pogoda Perły dendroflory Drzewa Wrocławia Wywiady Z życia wzięte Linki Współpraca Kontakt
Aktualności - 03 lis, 2020
- brak komentarzy
Listopadowa metamorfoza Bukowiny.

Listopadowa metamorfoza Bukowiny.

Były potężne Bory Dolnośląskie, a w nich wybitne grzybobrania od świtu do wieczora, kiedy nocna pora zasłaniała swoją szatą grzybowe skarby. Jednak w nich zawsze jestem tylko gościem, choćbym i z Bolesławca na świętoszowskie poligony przeszedł wzdłuż i na szagę. To nie moja wina, że serce do lasu i grzybów ukształtowała mi Bukowina.

W pierwszym dniu listopada, już nie tak wcześnie z rana, wysiadłem na bukowińskiej stacji, gdzie czas płynie we mgle, a rosa obficie moczy każdemu buty, kto chce iść przez pola i łąki do lasu na skróty. Słońce wyjrzało, świeżo spadającymi z drzew liśćmi zapachniało, po prostu natchnienie lasu już na dzień dobry mnie dorwało.

Ten rok jest wybitny z opadami, wszędzie można spotkać kałuże, po których gumowcami idę dumnie, chlapię na boki, akcentuję swoją obecność: To ja! Dziwny, ale nieszkodliwy dla ogółu człek z miasta, któremu marzy się cały czas las i basta! ;))

Wejście w bukowińskie lasy, podświetlone od wschodu, za kilka godzin zaświecą od zachodu. Listopadowy dzień krótki, wkrótce zakończy się światła panowanie, a w lasy wleje się noc i marzenie o leśnym śnie na jawie.  

W prognozach pogody ołowiane chmury i opady zapowiadali, a tymczasem błękit nieba w Bukowinie rządzi. Jesienne barwy lasu, szumiące na wietrze liście, rozciapciane błoto na drodze, po którym idę z ochotą po kolejne, bukowińskie przygody.

Dawno nie było tak mokrej jesieni, kiedy trawy od wilgoci kładły się i kłaniały, jakby na królewskim dworze przed majestatem króla falowały. Zapachy wydzielają wspaniałe. Kojące, jesienne, przemijające, pewien okres w roku podsumowujące.

Wśród nich ukrywają się perły złociste, białe, szlachetne, bo z życiodajnej wody zbudowane, chociaż nietrwałe. Do wieczora większość z nich spadnie, za to obfita, wieczorna rosa wyda ich drugie pokolenie.

Liście topli osiki mienią się tysiącami jesiennych barw. To puzzle i mozaika drzew, których tajemnica tkwi w ciągłym procesie narodzin i śmierci. Za to w piachu odnalazłem norę, szeroką i głęboką, choć pewnie zrobioną w pośpiechu, na szybkim zwierzęcia-budowniczego wdechu. 

Bukowina wprowadza mnie w hipnozę, ukazuje swoją metamorfozę, która dokonuje się właśnie teraz, w listopadzie. Las porzucił przepych czerwca, lipca i sierpnia. Oddał też urok września i października. Zawiera przymierze z listopadem, aby następnie połączyć się duchowo z mrocznym grudniem.

Słoneczne, przyjemne chwile i ulotny, morski kolor nieba napawają głowę myślami, że jeszcze ciepło i światło rządzą w lesie. To tylko pozory i ulotne chwile przed nastaniem mroku i chłodu. Synowie Północnych Ciemności już tu nadchodzą, ale jeszcze zwodzą…

Widoki, które są dla mnie cenne jak skarby. Czujne zwierzęta, chociaż patrzyły pod Słońce, zwęszyły, że coś jest nie tak, że ktoś tam w oddali się krząta. Hej koziołki i i sarenki! To ja! Bukowiński włóczęga! ;))

A mów sobie Lenart co chcesz, my swoje wiemy, że jak coś na dwóch nogach przy skraju lasu lezie to lepiej zwiać w knieje i trawy, niż skończyć na Golgocie, którą nazywacie pokotem. Może i Ty nie jesteś myśliwym, lecz uciekamy, bo tak nam natura każe. ;))

GRZYBY 

Co pod kątem mykologicznym miała mi do zaoferowania pierwszo-listopadowa Bukowina? Na pewno nie przepych i bogactwo wysypu grzybów, jak w Borach Dolnośląskich. Cały czas można spotkać czubajki kanie, czubajki gwiaździste i czubajki czerwieniejące. Jest jedno ale.

Grzyby w znacznej większości nie nadają się do zbioru. Są przede wszystkim bardzo namoknięte wodą, często do tego stopnia, że obłamują się i spadają z trzonu. Na łąkach można spotkać “cmentarzyska” kani, na których każdy owocnik to po prostu stary, przemoknięty kapeć.

W lesie także przeważają czubajkowi weterani, w związku z czym należy ich honorowo pozostawić w lesie, ale twarde i młode, nadające się do zbioru egzemplarze też jeszcze można spotkać. Za to pod młodym dębem znalazłem kilka, nieco sponiewieranych muchomorów zielonawych.

Różnią się od swoich przodków – owocników sprzed kilku tygodni, które były w grzybowej sile wieku, masywne, okazałe i duże. Teraz zmizerniały, warto zauważyć, że i ślimaki je podgryzły, ale trucizny się nie wyzbyły. To wciąż śmiertelnie trujące grzyby dla człowieka.

Powinno się zawsze o tym pamiętać, że w zależności od warunków pogodowych, rodzaju podłoża, nasłonecznienia, itp., wygląd muchomora zielonawego może być różny, inny od tego “atlasowego”, chociaż pewne, bardzo charakterystyczne cechy gatunkowe wciąż są widoczne i rozpoznawalne.

Nadal można też podziwiać muchomory czerwone, chociaż i one największy festiwal 2020 mają już za sobą, a część owocników rozłazi się od nadmiaru wilgoci, rozczłapują się oraz rozpadają.

Podobny los spotkał prawdziwki, zwłaszcza te rosnące na bardziej otwartej przestrzeni, gdzie nic je nie uchroniło przed ostatnimi, dość obfitymi opadami deszczu. Nasiąknęły wodą jak gąbka i rozpływają się, tylko na zdjęciach dobrze wyglądają.

Lepiej radzą sobie prawdziwki rosnące w lesie, zwłaszcza te w buczynach i o ile wyglądają na mocarne, piękne i twarde, o tyle często są robaczywe. Myślałem, że robaki na koniec sezonu im odpuszczą, jednak w tym roku, postanowiły wkurzać grzybiarzy po całości.

Kilka z nich okazało się na szczęście zdrowych, a więc mogłem przypieczętować pojedyncze zwycięstwa nad robakami i wilgocią. Szkoda tylko, że zdrowych i mocarnych borowików znalazłem i zebrałem niewiele, około 12 sztuk.

Z podgrzybkami, przynajmniej tu, w Bukowinie i okolicach jest już raczej słabo lub przeciętnie. I do tego część grzybów nie nadaje się do wzięcia z powodu znacznego zarobaczywienia. Czyli kulminacja bukowińskiego, jesiennego wysypu grzybów przeszła do historii.

Nieliczne, młode i zdrowe podgrzybki uchwyciłem w obiektywie, a także klującą się, młodą “kozią brodę”, którą pozostawiłem w lesie. Być może w innych częściach lasu z grzybami jest lepiej.

Znalazłem też kilka owocników pieprzników jadalnych, czyli pospolitych kurek, które w tym roku powróciły na grzybową arenę bukowińskich lasów po dwóch latach nieobecności.

Podsumowując, sytuacja grzybowa na Wzgórzach Twardogórskich zmierza ku końcowi sezonu, który pewnie potrwa jeszcze przez okres tygodnia/dwóch, przy czym coraz częściej będziemy mieć do czynienia z wyprzedażą grzybów, podczas której dominują starsze i mniej jędrne owocniki. 

Za to można nacieszyć oczy barwami jesiennych liści, które masowo opadają, powodując efekt “dywanu” w lesie, po którym chodzi się z wielką, szeleszczącą przyjemnością.

Wśród opadłych liści coraz trudniej dostrzec grzyby. Alternatywą pozostają lasy iglaste, w których nie ma tego problemu. Największe, grzybowe emocje tej jesieni są za nami, ale ostatnie, okazałe prawdziwki lub skupiska podgrzybków mogą jeszcze pozytywnie namieszać wśród grzybiarzy. 

W najbliższym czasie, planuję jeszcze jeden wyjazd na grzyby w Bory Dolnośląskie, a do Bukowiny pojadę około połowy miesiąca, gdzie oficjalnie zakończę Tour De Las & Grzyb 2020.

Całe podsumowanie sezonu grzybowego i jagodowego 2020, tradycyjnie opracuję i opublikuję w grudniu. Jak zwykle będzie o czym pisać, bo las to niekończący się żywioł i niewyczerpane źródło inspiracji. ;))

Bukowińskie aleje brzozowe, znane m.in. z obfitości koźlarzy pomarańczowo-żółtych, a miejscami z kurek i prawdziwków, w niedzielę świeciły pustkami. Czasami znalazłem w nich zabłąkanego podgrzybka lub kępkę opieniek.

Listopad to ostatni miesiąc meteorologicznej jesieni i zarazem okres, w którym las bardzo się zmienia. O ile na początku miesiąca, pomimo znacznej ilości opadłych liści, można jeszcze podziwiać wiele drzew w jesiennej, złocisto-kolorowej odsłonie,

o tyle na końcu listopada rozpoczyna się najbardziej szary i ponury okres w życiu lasu, który potrwa aż do marca, z niewielkimi, subtelnymi incydentami wiosennymi w lutym.

Tak w skrócie minęła wspaniała wycieczka, podczas której las obdarował mnie całą paletą leśnego dobra i piękna, a pod koniec wyprawy ukłonił się za pośrednictwem wyjątkowo wygimnastykowanej sosny. ;))

Na stację przyszedłem już po ciemku, jakichś pośpieszny pociąg śmignął w kierunku Ostrowa Wielkopolskiego, a nad Bukowiną rozlała się cisza, którą wysłały do mnie lasy tej ziemi, zapraszając mnie w ten sposób na następną wyprawę. Wykorzystam to zaproszenie jak najszybciej.

Darz Grzyb! ;)) 

Podziel się na:
  • Facebook
  • Google Bookmarks
  • Twitter
  • Blip
  • Blogger.com
  • Drukuj
  • email

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.