facebooktwitteryoutube
O Blogu Aktualności Las Grzyby Pogoda Perły dendroflory Drzewa Wrocławia Wywiady Z życia wzięte Linki Współpraca Kontakt
Aktualności - 07 wrz, 2020
- 4 komentarze
Gdzie nogi po grzyby poniosą.

Gdzie nogi po grzyby poniosą.

Piątek, 4. września 2020 roku. Po ogłoszonym alarmie grzybowym w górskich regionach Dolnego Śląska postanowiliśmy z Andrzejem sprawdzić, jak teoria ma się do praktyki, chociaż wiedzieliśmy, że niektórzy grzybiarze prezentują imponujące zbiory.

Teren, po którym zaplanowaliśmy nadwyrężyć gumofilce to Góry Bystrzyckie – fantastyczne miejsce nie tylko na grzyby, ale także do uprawiania turystyki, włóczęgi, eskapad i szeroko pojętego szlajania się wte i wewte oraz tam i nazad. Równo ze świtem jako pierwsi zaparkowaliśmy auto na niewielkim, leśnym parkingu i po ceremonii przywitania lasu, wyruszyliśmy na górsko-leśno-grzybową przygodę, gdzie nogi po grzyby poniosą.

Oględziny pierwszych stanowisk pozwoliły nam na filozoficzne sformułowanie grzybowej tezy, która brzmi: Coś się pokazuje, wychodzą młode prawdziwki, ale dużo jest robaczywych i pożartych przez ślimaki. Po przejściu kolejnych miejsc, rozszerzyliśmy tę tezę o zdanie – ogólnie to jest mało grzybów i nie chodzi tylko o prawdziwki, ale o wszelkie inne gatunki.

A zatem co z tym alarmem? Niby wszystko gra, bo prawdziwki młode klują się ochoczo ze ściółki. No, ale nie do końca wszystko gra, ponieważ te robaki i ślimaki mocno obniżają ilość grzybów, które możne chapsnąć do koszyka. A nade wszystko, widać liczne ślady po ściętych grzybach, co oznacza, że ktoś tu zuchwale chodził i przetrzebił nam grzybaski. A niech go olszówki kopną! ;))

Po chwili nerwowości, ponownie przyszło filozoficzne uspokojenie i stara jak grzybobranie prawda, że kto pierwszy, ten lepszy. Skoro my nie byliśmy pierwsi, to był ktoś inny. Poza tym to przecież początek grzybobrania i najbliższe parkingowi miejscówki, więc jak pójdziemy 10 tys. metrów dalej to się odkujemy i już! ;))

Oczywiście co trochę pstrykałem fotki z grzybobrania wzięte, bo to pamiątka na całe życie i nie wyobrażam sobie obecnie pojechać do lasu bez aparatu fotograficznego. Każde grzybobranie jest inne i każde ma swoją pulę emocji, którą można częściowo oddać właśnie w formie fotograficznej.

W jednym miejscu, w bardzo gęstej świerczynie wyczaiłem dwa dorodne prawdziwki, z tym, że większy owocnik miał jakichś dziwny, biały nalot na kapeluszu. Podejrzewałem pleśń, ale na szczęście to nie był “grzyb na grzybie”, za to oba owocniki okazały się zdrowe.

Podczas wyprawy znaleźliśmy też całkiem sporą ilość zdechlaków, dogorywających i rozkładających się zakapiorów, które miejscami capiły na odległość. Co u licha? Ze ściółki wychodzą młode, jędrne prawdziweczki, a tu nagle spotykamy stare, prawdziwkowe pierdziele, tak, jakby to był koniec wysypu a nie początek.  

Zastanawialiśmy się, skąd te strupieszałe czorty się wzięły? W mózgownicach ponownie uruchomiliśmy filozoficzny nurt grzybiczny i doszliśmy do wniosku, że to echo jakiegoś tam wysypu sierpniowego, a zwłoki grzybów nie zdążyły się jeszcze rozłożyć.

Wśród tych świętej pamięci sierpniowego wysypu umarlaków, znaleźliśmy równie skapcaniałą, rozwaloną i lichą ponad stan ambonę myśliwską. Można tylko się zastanawiać, czy ktoś ją przewrócił specjalnie, czy rozpadła się ze starości, czy myśliwi w niej tak pogazowali, że rąbnęli razem z nią jak dłudzy. ;))

Z innych grzybów zaskoczyły nas spore ilości ponurników aksamitnych, które miejscami rosły wręcz w czarcich kręgach oraz goryczaki – błędnie, choć miliony razy nazywane “szatanami”, które kojarzone są raczej z letnimi wysypami, niż z tymi jesiennymi. Taki to ze mnie sprawozdawca, że z tego wszystkiego nie zrobiłem fotek tym goryczakom. ;))

W lasach spotkaliśmy też kilka stanowisk, prawdopodobnie pięknorogów, ale nie ukrywam, że nie do końca dobrze znam i rozpoznaję “koralowo-gałęziakowate” gatunki grzybów i nie mam pojęcia, który to gatunek został obfotografowany. Za to sinizna na składzie drewna była łatwa do rozpoznania.

Po opublikowaniu ostatniego wywiadu na blogu z przemiłą Marianną Kasperczyk z blogu Pieprznik.pl i podziwianiu Jej artystycznych zdjęć, postanowiłem pstryknąć własną kompozycję. Myślę, że to, co mi wyszło, trudno przebić pod kątem niechlujstwa i bałaganu. Gdyby w tej kategorii rozdawano fotograficzne “złote maliny”, miałbym spore szanse na wygraną, a gdybym dodatkowo wbił w tło jeden ze spotkanych, prawdziwkowych zakapiorów, to wygrana byłaby na mur beton. ;))))) 

Zapomniałem napisać coś o wilgotności w lasach. Ta jest dobra i powinna pobudzić grzyby, chociaż już pobudziła i w wielu miejscach mamy grzybowy szał. Tymczasem weszliśmy porządnie w środek leśnych czeluści Gór Bystrzyckich, a to – poza szukaniem grzybów – oznaczało jedno – łapiemy w obiektyw ducha tych lasów.

Słońce wychyliło swoje oblicze zza chmur i podświetliło lasy. Co tu dużo pisać. Każdy wrażliwiec leśny w takim momencie, chociaż na kilka minut zatrzyma się, zamyśli, spojrzy w dal, spróbuje zrozumieć kunszt i geniusz lasu, nawet tego gospodarczego, żyjącego od młodnika, poprzez trzebież aż do zrębu zupełnego.

Często w takich chwilach, momentach uświadamiam sobie, że to są właśnie tylko chwile i momenty. Na co dzień, zaganiany koniecznością wykonywania obowiązków rodzinnych, zawodowych i innych, jestem tu tylko przez chwilę. Mimo, że blisko, a nawet bardzo blisko, to jednak wciąż daleko. Nie jestem tu codziennie, tylko kilka razy w roku. Ciekawe, czy inni leśni filozofowie mają podobne myśli?

Dotarliśmy do uroczego miejsca, zbiornika z wodą, przy której mamy drewniane stoły i ławy. Tam postanowiliśmy odpocząć, coś przekąsić, napić się i pogawędzić o grzybach, lasach i innych, przyjemnych tematach, które na co dzień ludzie rzadko poruszają, taplając się w politycznej jatce i głupocie.

Włączyłem też aparat, aby wstępnie obejrzeć zrobione zdjęcia i pomyśleć na zarysem blogowego wpisu. Warto też opisać nasze grzybowe spostrzeżenia po wielogodzinnej wyprawie, dzięki czemu wiemy, jak wygląda sytuacja grzybowa w Górach Bystrzyckich, chociaż raczej należy napisać  – jak wyglądała, ponieważ mogła się zmienić z dnia na dzień.

Największy dylemat jaki mamy to brak odpowiedzi na pytanie, czy to zaczął się już jesienny wysyp, czy mamy jednak do czynienia ze spóźnionym, jeszcze jednym wysypem letnim? Gdyby to był początek wysypu jesiennego to razi on małą ilością wszelkich gatunków grzybów i znacznym zarobaczywieniem owocników.

Jeżeli jest to spóźniony, letni wysyp, to mniej więcej jest ok., z tym, że nie wiadomo, czy przejdzie on płynnie w jesienny rzut, czy nastąpi przerwa? Dylematów mamy tyle, ile grzybów w lesie, ale jak zwykle czas wszystko pokaże i zweryfikuje nasze mądrości bądź dyrdymały. ;))

Nie ulega wątpliwości, że gdyby nie robaczywe grzyby, to nasze zbiory byłyby bardzo pokaźne. Ze wszystkich znalezionych prawdziwków, około 50-60% zostało w lesie z uwagi na towarzystwo w środku, a najbardziej wpieniające było to, że nawet małe owocniki (octowe do słoika), często nie nadawały się do zbioru.

Po raz kolejny powołam się na moją filozofię skromnego włóczęgi i grzybiarza poczciwego, że i tak wyszliśmy z lasu szczęśliwi i zadowoleni z każdego zdrowego grzybka, który trafił do naszych koszyków i wiaderek. W domu upichciłem z lepszą połową sos z borowików i grzybowy gulasz, którym objedliśmy się po uszy. ;))

Jeszcze ostatnie fotki i momenty z piątkowej, wspaniałej włóczęgi z kompletnie zagrzybionym w duszy Andrzejem, który zna te lasy na wylot. Obyśmy mogli jak najszybciej ponownie dać nura w las! ;))

Efekt finalny zbiorów. A i jeszcze warta odnotowania sprawa. W oddali słyszeliśmy pierwsze w tym sezonie porykiwania byków jeleni. Oznacza to, że nadchodzi rykowisko, a wraz z nim, coraz mocniej stąpająca po lesie jesień.

Teraz będzie trzeba dokładnie sprawdzić bukowińskie lasy, co uczynię za kilka dni, ale już nie mogę się doczekać, kiedy odpalę gumowce, wysiadając z pociągu na stacyjce z klonem srebrzystym Bukowianinem.

Darz Grzyb! ;))

Podziel się na:
  • Facebook
  • Google Bookmarks
  • Twitter
  • Blip
  • Blogger.com
  • Drukuj
  • email

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

  • wojek //09 wrz 2020

    Witajcie Towarzyszu:)
    A mówiłem Wam, że trzeba poczekać. Jest za wcześnie na dobry wysyp:) Popadało i owszem nieźle ale to jest wszystko mało tym bardziej, że dalej jest i ma być bardzo ciepło. A i robaczki i ślimaczki też nie próżnują. Z drugiej strony wycieczka do lasu i zwiad znaczenie swoje posiada:) Wiemy, wiemy młodziście i jeszcze narwani także Towarzyszu na przyszłość troszkę cierpliwości:)
    Darz Grzyb:)

    • Paweł Lenart //15 wrz 2020

      Cześć Wojtek.
      Nie trzeba było czekać tylko jechać czym prędzej, bo sam widzisz, co się teraz dzieje z pogodą. Wysyp jest i to obfity, ale szybko się skończy przez upały i brak opadów. Pozdrawiam. 😉

  • serec //10 wrz 2020

    Dzień dobry,
    oby nie było tak że to jedyny, wczesny i “robaczywy” wysyp tej jesieni, prognozy pogody optymistyczne nie są. Swoją drogą nie pamiętam dwóch, znakomitych sezonów z rzędu. Rok temu było dwa tygodnie później, lepsza pogoda i pomimo nie tak dużych opadów wysyp był rewelacyjny. Obym się mylił.
    Fajny opis i zdjęcia też, jak zwykle.

    pozdrawiam

    • Paweł Lenart //15 wrz 2020

      Serdecznie dziękuję Serec! 😉
      Mam podobne obawy/wątpliwości. W tym roku grzybnęło nam bardzo szybko, ale obecne prognozy są fatalne (czy ciepło, czy zimno, brak sensowniejszych opadów). Możemy mieć coś na zasadzie “tak dobrze żarło, a zdechło”. Pozdrawiam serdecznie. 😉