facebooktwitteryoutube
O Blogu Aktualności Las Grzyby Pogoda Perły dendroflory Drzewa Wrocławia Wywiady Z życia wzięte Linki Współpraca Kontakt
Aktualności - 25 sie, 2020
- brak komentarzy
Falujące niebo nad Królewską Wolą i Bukowiną Sycowską.

Falujące niebo nad Królewską Wolą i Bukowiną Sycowską.

Początkowo miałem dołączyć te zdjęcia do relacji z bezgrzybnej, sobotniej wycieczki, ale w końcu postanowiłem zrobić odrębny wpis, ponieważ końcówka wyprawy była niezwykła pod względem tego, co działo się na niebie. W sobotę nad Polską przechodził chłodny front atmosferyczny, który zaczął wypierać gorącą, parną i duszną masę powietrza. Front zaczął nadciągać na Wzgórza Twardogórskie około godziny 16.

W tym czasie znajdowałem się już na skraju lasów w Królewskiej Woli, która jest północno-zachodnią sąsiadką pobliskiej Bukowiny Sycowskiej. Niebo mocno pociemniało, a na horyzoncie pokazały się charakterystyczne “fale”, które dla każdego amatora i miłośnika chmur oznaczały jedno – natychmiastowe włączenie aparatu fotograficznego. 

To rzadko u nas obserwowane chmury ‘Asperitas’, które wcześniej nazywano/określano jako ‘Undulatus asperatus’. Jest to forma chmury wprowadzona do klasyfikacji przez założyciela Cloud Appreciation Society, Gavina Pretor-Pinney. Ciekawostką jest to, że jest to pierwsza od 1951 roku chmura (po ‘cirrus intortus’) dodana do Międzynarodowego Atlasu Chmur Światowej Organizacji Meteorologicznej, którego nowe wydanie ukazało się w 2017 roku. Jej nazwa oznacza brak gładkiej powierzchni (ang. roughness).

Chmury ‘asperitas’ są najbardziej podobne do rodzaju ‘undulatus’. Mimo że są ciemne i wyglądają na burzowe, rozchodzą się, nie prowadząc do burzy. Chmury te szczególnie często występują w rejonie Wielkich Równin w Stanach Zjednoczonych, przeważnie rano i po południu, jako następstwo konwekcji po burzy.

Od czerwca 2009 Royal Meteorological Society w Reading w Anglii gromadzi materiały dotyczące warunków pogodowych, w których pojawiają się chmury ‘asperitas’, aby zbadać sposób ich powstawania i zdecydować, czy rzeczywiście różnią się od chmur ‘undulatus’.

Warto dodać, że chmury ‘undulatus’ (łac. na kształt fali, podobny do fali, posiadający pofalowania) to taka odmiana chmur, która występuje w postaci pofalowanych warstw, ławic lub płatów. Często sfalowania te są widoczne na jednolitych warstwach, niekiedy na płatach rozdzielonych lub połączonych ze sobą. Czasem można zaobserwować dwa kierunki pofalowań. Określenie ‘undulatus’ odnosi się do chmur Cirrocumulus, Cirrostratus, Altocumulus, Altostratus, Stratocumulus i Stratus.

Źródło: Wikipedia

Chociaż niebo przybrało niezwykłe, wręcz przerażające oblicze, widać było, że na straszeniu się skończy. Potwierdzały to dane z radarów meteo, które jasno pokazywały, że żadnej potężnej burzy w Bukowinie i okolicach nie będzie. Najgwałtowniejsze zjawiska przetoczyły się nad innymi regionami, a w Bukowinie kilka razy zagrzmiało i przez około 20-30 minut padał deszcz, raczej o małym i średnim natężeniu.

Moja obserwacja pozwoliła mi wysunąć wniosek, że tego typu chmury nie zawsze są zwiastunem burzowego armageddonu. Ich pojawienie może, ale nie musi wiązać się z nadejściem pogodowej zawieruchy. Czasami jednak jest na odwrót. Podczas pamiętnego dnia – 11 sierpnia 2017 roku, kiedy przez część kraju przetoczył się jeden z największych w historii regularnych pomiarów układów derecho z wyraźną sygnaturą bow echo, chmury te można było zaobserwować, m.in. we Wrocławiu.

Na YouTube zamieszczone są filmiki z obserwacji ‘undulatusów’ nad stolicą Dolnego Śląska ( https://www.youtube.com/watch?v=3jh_Chtj4-k ). Co działo się później to już wiadomo. Siła i rozmach układu były tak potężne, że śmiało i trafnie porównano go do masywnych niszczycieli pogodowych przechodzących w USA na słynnej alei tornad.

Na Królewskiej Woli i w Bukowinie na szczęście żadnego armageddonu nie było, ale szkoda, że nie spadło więcej deszczu, co mogłoby stanowić początkową bazę do powstania za kilka tygodni w lasach “grzybogeddonu”. ;))

Bukowińska stacyjka z klonem srebrzystym Bukowianinem – finalistą konkursu na Drzewo Roku 2018 ukazała mi się w wyjątkowo mrocznej scenerii. Pięknie to wszystko wyglądało, złowieszczo, ale je nie czułem żadnego niepokoju, ponieważ w Bukowinie czuję się jak w domu. ;))

Jednym z największych plusów tej scenerii był wyczuwalny podmuch rześkiego, znacznie przyjemniejszego powietrza i brak palącego Słońca, które przez większość wycieczki dawało się solidnie we znaki.

Podziel się na:
  • Facebook
  • Google Bookmarks
  • Twitter
  • Blip
  • Blogger.com
  • Drukuj
  • email

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.