facebooktwitteryoutube
O Blogu Aktualności Las Grzyby Pogoda Perły dendroflory Drzewa Wrocławia Wywiady Z życia wzięte Linki Współpraca Kontakt
Aktualności - 12 sty, 2018
- 4 komentarze
Bywały srogie zimy w Bukowinie.

Bywały srogie zimy w Bukowinie… Sylwester 2005 roku spędziłem w lesie, oczywiście tylko za dnia. Wieczorem byłem już we Wrocławiu na całkiem udanym przyjęciu. W stolicy Dolnego Śląska też leżał śnieg, jednak w porównaniu z Bukowiną było go o jakieś 20-30% mniej. Wycieczkę zaplanowałem od Twardogóry. Były to bardzo incydentalne początki mojej amatorskiej fotografii terenów Wzgórz Twardogórskich.

Decyzja o wyjeździe zapadła pod wpływem chwili. Tzw. “spontan okazjonalny” ponieważ okazało się, że nie mam w Sylwestra nic lepszego do roboty a śniegu napadało całkiem sporo to postanowiłem chwycić za aparat fotograficzny, kilka filmów i ruszyć w teren dla uwiecznienia bukowińsko-twardogórskiej zimy.

Dopiero po kilku latach, kiedy śnieg w nizinnej części Dolnego Śląska występuje tak często, jak wygrana w totolotka, dotarło do mnie, że była to jedna z najbardziej śnieżnych wycieczek, jakie odbyłem na te tereny. Nie oznacza to, że w późniejszych latach nie było już tyle śniegu.

Grudzień 2010 roku lub marzec 2013 roku to miesiące, w których śnieg i mróz występowały również w dużej obfitości. Tyle, że w tych miesiącach, jak i w ogóle w zimie jeździłem kiedyś bardzo rzadko. I dzisiaj wiem, że dużo na tym traciłem. Ostatnie lata to jednak znacznie częściej zima w wydaniu czarnym niż białym.

Wprawdzie w zeszłym roku udało mi się złapać do obiektywu jej białą odmianę, ale śniegu – w porównaniu do sylwestrowego dzionka 2005 roku było znacznie mniej. W tym roku, ilość styczniowego śniegu należy przemilczeć. Na razie, chociaż w prognozach nie widać rychłego zaśnieżenia Bukowiny i okolic.

Z jednej strony ludzie się cieszą. Duża ilość śniegu to utrudnienia komunikacyjne, a w miastach błoto, chlapa i ciapa. Z drugiej strony, zbliżają się ferie zimowe, m.in. w województwie dolnośląskim. Dzieciaki chciałby pojeździć trochę na sankach, itp. A tu do 800 m n.p.m. a nawet jeszcze wyżej – śniegu brak (chociaż w górach coś tam w tym tygodniu sypnęło).

Ja z jazdy na sankach już wyrosłem, ;)) ale chciałbym jeszcze ujrzeć prawdziwą zimę – śnieżną i mroźną. Jest jeden warunek – jeżeli takowa ma się ziścić, niech to się stanie, najpóźniej do końca lutego. Jeżeli nie da rady – to niech już nie przychodzi. Marzec to początek meteorologicznej wiosny i takiej też pory roku oczekuję w realu, a nie śniegu i mrozu.

Jak będzie w tym przysłowiowym realu? W 2013 roku Święta Wielkanocne przypadły na 31 marca i 1 kwietnia. W tym roku będzie prawie identycznie. 1 kwietnia 2018 roku (niedziela) to Wielkanoc, dzień później – 2. kwietnia to poniedziałek Wielkanocny. Mam nadzieję, że pogoda nie będzie jednak podobna… ;))

Bukowiński Sylwester 2005 roku to część moich nieodłącznych wspomnień z leśnych wycieczek. Szedłem w żółwim tempie, bo w takim śniegu szybko się nie chodzi (chyba, że chce się zmachać jak wielbłąd), ale za to jaki urok ma las! Bajka i baśń w jednym. Wszystko przytłumione, w ciszy i pod grubachną warstwą wody w proszku. ;))

Śniegu napadało tyle, że pod jego ciężarem połamały się niektóre gałęzie a nawet całe drzewa. Część z nich mocno powyginała się. Czyli śnieżna selekcja naturalna. Nie potrzeba burzy i silnej wichury aby wywrócić drzewo. Śnieg także potrafi sporo namieszać w leśnym świecie.

Dzisiaj, jak oglądam te zdjęcia sprzed kilkunastu lat, widzę jak zmieniają się lasy w Bukowinie. Młodniki powyrastały, część starszego drzewostanu wycięto i posadzono młody las. Część lasów przetrwała do dzisiaj. Tylko mi lata uciekają coraz szybciej, chociaż jeszcze jestem młody. ;))

Czym mnie zachwycił sylwestrowy las 2005 roku? Wszystkim. Bajecznym klimatem, biegającymi bezszelestnie po śnieżnej kołdrze sarenkami i jeleniami, kraczącymi nad moją głową krukami a nade wszystko możliwością bycia świadkiem leśnego snu. Śpiący las, otulony śnieżnym puchem, przypomina mi sceny z filmu “Potop” lub baśń o “Królowej Śniegu”, którą rodzice mi czytali na dobranoc.

Wspominam tamte lata z ogromnym sentymentem. O Pawle Lenarcie i jego kompletnym wkręceniu w las wiedzieli nieliczni, przeważnie Ci, którzy sami należeli do elitarnego kręgu leśnych “szajbusów”. ;)) Nie miałem bloga, nigdzie nie udzielałem się w Internecie i generalnie byłem bardziej incognito niż gnito. ;))

Postanowiłem jednak wyjść do ludzi i pokazać swoją pasję, chociażby poprzez bloga. Udzielam się też na Facebooku, który robi się coraz większym zbiornikiem frustracji, hejtu, głupoty i wszelkiej, negatywnej i szkodliwej energii. Ludzie gryzą się tam coraz mocniej. Hejt i trolling na polityków, leśników, myśliwych i inne grupy społeczne pęcznieje jak balon.

Nie twierdzę, że oni są święci bo nie są. Każda grupa społeczna składa się z ludzi w porządku i ludzi nie w porządku. To tak ogólnie. Niemniej, stopień jadowitości społecznej na FB sięga już chyba egzosfery i dalej się pnie do góry…

Każdy ma rację. Każdy jest ekspertem od wszystkiego, a jakiekolwiek inne zdanie jest natychmiast torpedowane i punktowane. Ludzie się tam nakręcają straszliwie. Z jednej strony to żal patrzeć na “zidiocenie” społeczeństwa, z drugiej strony to doskonały instytut socjologiczno-psychologiczny. I chyba tylko w takiej kategorii należy na to patrzeć.

Dzięki Facebookowi nawiązałem kilka wartościowych znajomości i dowiedziałem się wielu cennych informacji o tym, co mnie interesuje, w tym przede wszystkim o przyrodzie, lesie i grzybach. Niektóre społeczności, fan page lub strony naprawdę warto odwiedzać. Jest to jednak kropelka w oceanie bzdur, bylejakości i pierdół. Na Facebooku trzeba być mistrzem selekcji aby umieć wychwycić coś dobrego w lawinie dziadostwa…

Zacząłem się zastanawiać, czy nie zlikwidować tam konta i mieć święty spokój z portalami społecznościowymi. Chociaż szkoda mi kilku stron, których bym nie mógł przeglądać bez konta na FB i znajomych, którzy mają coś wartościowego do przekazania. Miało być o sylwestrowej wycieczce a “wylądowałem” na FB. Ok. Wracam do lasu. Napiszę tylko, że FB jest dobry pod warunkiem, że wiesz czego, jak i gdzie szukać.

Poza stanem kompletnego zaśnieżenia, Sylwester 2005 roku był dla mnie wyjątkowy jeszcze pod jednym względem. Jak do tej pory – był to jedyny Sylwester spędzony w lesie. W zeszłym roku niewiele brakowało, abym zawitał do Bukowiny również 31 grudnia, ale prognozy pogody były na ostatni dzień roku fatalne, jeżeli chodzi o zachmurzenie, stąd wybrałem prawie całkowicie bezchmurny 30. grudzień.

Kiedy ponownie zobaczę tak zaśnieżoną Bukowinę? Obecne prognozy coś tam kombinują i klują pod względem śniegu na przyszły tydzień, ale jest to jeszcze niepewne i obarczone sporym ryzykiem. Jeżeli faktycznie przyjdzie śnieg, to pytanie – ile go spadnie i czy temperatury pozwolą mu się utrzymać?

Na razie pozostają mi fotki z 2005 roku, zrobione starym aparatem i zimowy, bukowiński klimat, który z nich emanuje. Chociaż od kilku lat jakoś mniej lubię zimną porę roku to z wielką przyjemnością chciałbym zobaczyć ją w takim wydaniu, jakie miało miejsce w Sylwestra 2005 roku.

Zdjęcia, które prezentuję są już na moim blogu, przy opisie zmian flory i fauny w grudniowym lesie. MAX sentyment, MIN. śniegu obecnie i FUKS, że wtedy wpadłem na pomysł sfotografowana oblicza bukowińskiej zimy spowodowały, że postanowiłem do nich wrócić przy tej okazji. Darz Grzyb! ;))

Podziel się na:
  • Facebook
  • Google Bookmarks
  • Twitter
  • Blip
  • Blogger.com
  • Drukuj
  • email

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

  • wojek //13 sty 2018

    Witaj Paweł:)
    Zima w lesie. Ponownie wzbudzasz wspomnienia, sentymentalne wspomnienia jak dla przykładu brnęliśmy jak nie przymierzając misie polarne albo yeti przez grudniowy las w poszukiwaniu najpiękniejszej choinki na Boże Narodzenie, czy troszkę później jak udało się “załapać” na wyjazd saniami po drzewo albo leśniczy zgodził się zabrać nas na objazd rewiru i dokarmianie zwierzyny. A tutaj powiem Ci, że juz nie pamiętam kiedy we Wrocku spadł śnieg i poleżał ze dwa tygodnie, chyba aż w latach osiemdziesiątych zeszłego wieku:)
    Pozdrawiam serdecznie
    Darz Grzyb!

    • Paweł Lenart //18 sty 2018

      Wspomnień nikt nam nie zabierze i to jest jedna z ich największych zalet. 😉 Bywały ostre i śnieżne tygodnie zimy we Wrocku i to jeszcze nie tak dawno, np. 2009, 2010 i 2013 rok. 😉

  • wojek //13 sty 2018

    Paweł i część druga komentarza dotycząca poruszonego przez Ciebie problemu. Konta na fejs głupku nie mam i mieć nie będę. Gdzieś słyszałem, że jeśli nie masz konta na fejs głupie to nie istniejesz cóż przeżyję chyba to jakoś. Poziom dyskusji cóż nie wiem czy to w ogóle można nazwać dyskusją co się wyprawia. Zamiast rzeczywiście rzeczowej wymiany poglądów popartych sensownymi argumentami widzę najczęściej wymianę wyzwisk jakież to swojskie, polskie… a jeszcze chyba lepiej takiemu co ośmiela się inaczej myśleć dać w mordę. Próbowałem dyskusji na forach internetowych i szybko dałem sobie spokój. Szkoda zdrowia.
    Pozdrawiam serdecznie

    • Paweł Lenart //18 sty 2018

      Masz słuszność. Ja udzielam się na portalach tylko incydentalnie i neutralnie. Jeśli chodzi o FB to nie wykluczam, że nadejdzie dzień, kiedy usunę konto. Będę zdrowszy. 😉