facebooktwitteryoutube
O Blogu Aktualności Las Grzyby Pogoda Perły dendroflory Drzewa Wrocławia Wywiady Z życia wzięte Linki Współpraca Kontakt
Aktualności - 05 lut, 2017
- 12 komentarzy
Borowik szlachetny w różnych fazach życia. Po amatorsku.

Borowik szlachetny zwany prawdziwkiem. Ta nazwa elektryzuje grzybiarzy. Co ma w sobie ten gatunek grzyba, że wywołuje tak wielkie emocje wśród grzybiarskiej braci? Wygląd? Smak? Zapach? Chyba wszystko razem i osobno. ;)) Chociaż mamy pełnię zimy to nie widzę przeszkód w tym, aby właśnie teraz, na luzie i bez emocji, które towarzyszą wysypowi borowików szlachetnych, napisać o fazach życia naszego króla grzybów. W sezonie, będzie można wrócić do tego wpisu i spróbować odnaleźć prawdziwki w każdej, opisanej przez mnie fazie. Zatem jak przebiega cykl życia prawdziwka w jego krótkim i pięknym życiu z punktu widzenia pasjonata-grzybiarza-amatora?

Ponieważ jest to punkt widzenia amatora, a nie naukowca i profesora mykologii, pominę wszystkie procesy, związane z zawiązywaniem się owocników. Zresztą przeważającą rzeszę grzybiarzy tak naprawdę interesuje tylko to, czy są grzyby, czy nie, a jak są, to w jakich lasach? Warto tylko wspomnieć o widocznych i namacalnych czynnikach, które przyczyniają się do wzrostu grzybów. Są to oczywiście trzy, podstawowe parametry, takie jak opady, temperatura i ogólny przebieg pogody poprzedzający wysyp (pojaw) grzybów.

Jak pokazują doświadczenia lat ubiegłych i relacje grzybiarzy-zawodowców, doskonale znających lasy i miejsca występowania prawdziwków lub borowików sosnowych, można zauważyć, że gatunki te potrafią owocować nawet w drugiej połowie kwietnia. Tak ostatnio było w 2014 roku, np. w stąporkowskich lasach, w których grzyby zbiera wybitny grzybiarz – Jan Kochanowski. Jego zbiory po 20 kwietnia przyprawiały wielu grzybiarzy o ból serca i głowy. ;)) Tak wczesne zbiory prawdziwków ograniczają się do kilku miejsc, tworzących enklawy i swoistego rodzaju “mikroklimaty grzybowe”, które pozwalają grzybom na wzrost właśnie w tym miejscu. Często, poza taką enklawą, przez wiele kilometrów już nic nie rośnie. Zwycięzcą na loterii jest ten, kto zna takie miejsca i udaje się w nie o właściwej porze i czasie.

Bez względu na miesiąc (kwiecień, maj, czerwiec, lipiec, sierpień, wrzesień lub październik), w którym dochodzi do wysypu prawdziwków, ich cykl życia zawsze jest taki sam. Na podstawie moich oględzin i subiektywnej klasyfikacji całego cyklu życia borowika szlachetnego, wyodrębniłem pięć, głównych faz rozwoju naszego króla wśród grzybów. Pierwsza z nich to FAZA KLUCIA. Zwana potocznie przez grzybiarzy fazą “octową” lub “marynatową” (ponieważ młodziutkie borowiki doskonale nadają się do marynaty w occie) albo sosową (borowiki w tej fazie są chętnie spożywane w sosie). To tylko niektóre, spotykane nazewnictwo. Jest tego znacznie więcej. ;))

Dla mnie jest to też tzw. faza euforii ponieważ po licznych, młodych owocnikach prawdziwków, wiadomo, że przez jakiś czas będzie wysyp, co powoduje ogromny wzrost pozytywnej adrenaliny i 24-godzinne myślenie, gdzie by tu wyskoczyć na borowiki. ;)) Faza klucia to grzyby młode, często ledwie wystające ze ściółki. W tej fazie, niektórzy grzybiarze wręcz rozgrzebują ściółkę (co jest prawnie zabronione) i wyszukują najmniejszych, ledwie widocznych owocników. Takich praktyk kompletnie nie popieram i zdecydowanie neguję. Grzyby w młodym stadium powinno zbierać się co najmniej w takich rozmiarach, aby coś z nich pozostało po ugotowaniu lub wysuszeniu. Nie należy zapominać, że skład grzyba to przeważnie 90% wody, która po odparowaniu, znacznie zmniejszy jego wielkość.

Po fazie klucia, która trwa przeważnie kilka dni (tutaj zasadnym będzie napisać odrębny artykuł “Jak długo rosną prawdziwki” ponieważ temat jest szeroki i warty bardziej szczegółowego omówienia), dochodzi do najbardziej spektakularnej fazy, którą nazwałem FAZĄ PUCHNIĘCIA. Jest to też najbardziej pożądana przeze mnie faza. Często znajduję prawdziwki w obu pierwszych fazach jednocześnie, co powoduje ogromną radość z podziwiania i zbierania grzybów absolutnie klasy pierwszej. ;)) Kapelusze w tej fazie nie są jeszcze zbyt rozrośnięte – są twarde, poduchowate, grube ze ściśle przylegającym miąższem. Natomiast trzony prawdziwków przyjmują wtedy “zbójnickie” rozmiary i wygląd. ;)) Często bardzo mocno trzymają się miejsca, w którym rosną i należy je delikatnie “rozruszać” w lewo i w prawo, aby wyjąć owocnik bez uszkodzenia grzybni.

Faza puchnięcia jest odzwierciedleniem najpiękniejszego oblicza prawdziwków. To właśnie w tej fazie najbardziej widać majestat i dostojność borowika szlachetnego, któremu w stu procentach słusznie nadano status króla grzybów. Nawet po wysuszeniu, król czaruje swoim wyglądem i aromatem, który – według mnie – nie ma konkurencji wśród wszystkich innych gatunków grzybów. Suszone prawdziwki dodane do potrawy, nadają jej niepowtarzalnej kompozycji zapachowej, nie wspominając już o smaku pierogów/uszek z prawdziwkowym farszem, krokietach lub bigosie. ;))

Faza puchnięcia wymaga sporej wilgotności. Tak wnioskuję z obserwacji wysypów prawdziwków w poszczególnych latach na Wzgórzach Twardogórskich. Przykładowo, doskonałe fazy puchnięcia prawdziwków, miały miejsce w październiku 2016 roku, po 20 września 2013 roku, we wrześniu 2010 roku. Wszystkie te okresy odznaczały się bardzo dobrą wilgotnością w lasach (czyli sporymi sumami opadów). Nie oznacza to, że w innych latach, fazy te nie występowały. Miały miejsce – jak najbardziej, ale warunki pogodowe, nie pozwoliły prawdziwkom w pełni na “rozchulanie” się w tej fazie ponieważ opady były nie w pełni wystarczające.

Ciekawie wyglądała faza puchnięcia w 2011 roku. Na początku września (dokładnie 5 września) przeszła potężna linia burzowa z nawalnymi opadami deszczu. Były to jedyne solidne opady w tym miesiącu, po których przyszła wielotygodniowa posucha z przewagą ciepłej i suchej pogody. Wysyp, jaki miał miejsce na terenach mojego buszowania był bardzo punktowy. Jednak po 20 września, las niesamowicie pozytywnie mnie zaskoczył. Trafiłem na enklawę prawdziwkową, w której wyciąłem ponad 120 borowików, głównie w fazie puchnięcia. Widać było, że grzyby zostały pobudzone opadami sprzed ponad 2 tygodni i “śpieszą” się, żeby wysiać zarodniki zanim padną z braku wilgoci. Kilka dni później, owocniki, które jeszcze zdołały wyrosnąć, były już sflaczałe i atakowane przez robactwo.

Jeżeli faza puchnięcia przebiega bez zakłóceń i rosnące prawdziwki nie zostały wyzbierane przez grzybiarzy, zjedzone przez zwierzynę lub zaatakowane przez liczne czerwie, dochodzi do kolejnej, wspaniałej i owianej legendami fazy. Jest to tak zwana FAZA OKAZAŁA, zwana też fazą rekordów, fazą marzeń (każdy grzybiarz marzy o znalezieniu 2-kilogramowego lub większego, zdrowego prawdziwka). Podobnie jak przy fazie klucia, tak i przy fazie okazałej, dochodzi do “wojny” pomiędzy etyką i zasadami kodeksu honorowego grzybiarza a pazernością. Stare, ogromne owocniki – według kodeksu – powinny zostać w lesie, celem rozsiewania zarodników. Poza tym mogą być już nieco spleśniałe, robaczywe i nadpsute.

Natomiast “pazerność” i chęć pochwalenia się ogromnym okazem, powoduje niezahamowaną chęć zerwania takiego grzybasa. Jak to wyważyć? Jak zachować zdrowy rozsądek? Ja widzę to w ten sposób. Jeżeli trafiłeś na prawdziwka giganta to najpierw dokładnie sprawdź w jakiej jest kondycji. Przede wszystkim, czy nie jest częściowo spleśniały, robaczywy (warto od razu w lesie rozciąć go na połowę), czy nie objadły go ślimaki lub żuki. Te ostatnie potrafią ześrutować grzyba od środka, wyjadając go niczym grzyb pasożytniczy stare drzewo. Jeżeli już upewniłeś się, że owocnik jest naprawdę zdrowy i czysty to można go zebrać.

Warto go ułożyć na spodzie kosza, aby po drodze wyrzucał na ściółkę zarodniki. Obserwując prawdziwki w tej fazie doszedłem do wniosku, że nawet przy panowaniu bardzo sprzyjających warunków, są miejsca, gdzie borowiki nigdy nie dorastają do tej fazy, jak i takie stanowiska, w których prawie co roku można znaleźć ogromne, wspaniałe okazy króla grzybów. Czym jest to spowodowane? Myślę, że lokalnością warunków. To tak, jak wspomniane na początku artykułu, miejsca-enklawy, w których można znaleźć prawdziwki już nawet w kwietniu lub w maju. Tak samo jest z fazą okazałą tego gatunku. Są miejsca, które sprzyjają dorastaniu borowików do tej fazy i są miejsca, gdzie – być może rodzaj podłoża, różnorodność występowania innych organizmów i inne przyczyny nie pozwalają na osiągnięcie przez prawdziwki tak spektakularnych rozmiarów.

Tym bardziej człowiek cieszy się, jeżeli odkryje miejsce występowania ogromnych prawdziwków. A jak okaże się, że są one zdrowe i jędrne, wówczas faza okazała prawdziwków, powoduje fazę pozytywnego szaleństwa w grzybiarzu. ;)) Do dzisiaj pamiętam rok 1993 w lipcu, kiedy mieliśmy do czynienia z fenomenalnym, wczesnym wysypem grzybów. Byłem wtedy na grzybobraniu z ojcem. Po raz pierwszy w życiu, znalazłem prawdziwka w bardzo dobrej kondycji o wadze 1,5 kg. Chyba cały las i pobliskie wioski mnie słyszały, jak się darłem z radości. ;)) Obecnie, kiedy minęło od tamtego lipca wiele lat, nie wrzeszczę na widok prawdziwków gigantów, ale poziom euforii i szaleństwa jest identyczny. ;))

Cykl życia prawdziwków podlega takim samym przemianom, jak żywotność innych gatunków grzybów owocnikowych. Po fazie klucia, puchnięcia i okazałej, dochodzi do starzenia się owocnika i przejścia w FAZĘ KAPCENIA. Jest to już taka faza życia naszego króla grzybów, w której absolutnie nie wolno zbierać żadnych owocników do celów spożywczych. W grzybie są już uruchomione procesy gnilne, białko rozkłada się i pojawiają się toksyny, które po spożyciu mogą spowodować zatrucie. W najlepszym przypadku wielokrotność odwiedzin toalety. ;))

W tej fazie, grzyb jest już prawie zawsze licznie zaatakowany przez tłuste “wypasione” larwy muchówek i inne drobne żyjątka i organizmy. Często na prawdziwkach w fazie kapcenia widać liczne ślady uczty ślimaków. W skrajnych przypadkach, potrafią one zjeść pod spodem kapelusza cały miąższ, co objawia się zwisającą skórką na bardzo sfatygowanym trzonie. Może widok kapciejących prawdziwków nie należy już do rarytasów, ale to jak najbardziej naturalny proces i optycznie jeszcze nie taki “okropny”, jak prawdziwek w ostatniej fazie.

Miałem już w życiu takie sytuacje, kiedy spóźniłem się w danym stanowisku na fazę okazałą i zastałem kilkanaście lub kilkadziesiąt prawdziwków w fazie kapcenia. I bardzo dobrze. Uważam, że część grzybów powinna przejść wszystkie fazy bez ingerencji człowieka. Dla lasu jest to ważne. Dla mnie też. Oglądanie prawdziwków w każdej fazie rozwoju i życia jest cennym doświadczeniem i nauką we wszechświecie wiedzy, która nas otacza. ;)) Nieraz słyszałem “lament” grzybiarzy, którzy opowiadali o znalezieniu ogromnych, ale przerośniętych i robaczywych prawdziwków.

Po przejściu czterech faz, nasz bohater – król grzybów – borowik szlachetny, przygotowuje się do ostatniej, piątej fazy, którą nazwałem FAZĄ ROZKŁADU, zwaną też fazą “rozpływającą”, “wklucia” (przeciwstawnie do klucia). Właściwie to prawdziwek nic nie robi, tylko pozwala działać nieskończonym i wielkim prawom przyrody, które przygotowują go właśnie do “rozpłynięcia”. Borowiki w tej fazie ni w ząb nie przypominają pięknych i dorodnych egzemplarzy, znanych z trzech pierwszych faz lub nawet jeszcze z fazy czwartej. Za to stają się brązowo-czarną, cuchnącą mazią, które automatycznie powoduje chęć jak najszybszego oddalenia od niego.

Na ową mazią, licznie latają gatunki owadów padlino-smrodo-lubnych i żernych, co jeszcze bardziej intensyfikuje odrażający efekt. ;)) Faza ta jest szczególnie intensywna w ciepłej porze roku, kiedy “paliwem” ją napędzającym jest gorąca i wilgotna pogoda. Spróbuj kiedyś zaobserwować fazę rozkładu w lecie i późną jesienią. Pomimo, że to ta sama faza, jej wygląd, przebieg i intensywność jest diametralnie inny. Jest to ostateczna faza życia grzyba, po której, przez jakiś czas, pozostaje w miejscu rozkładu czarna i podejrzanie wyglądająca plama (czasami jeszcze cuchnąca przez wiele dni). W następnym sezonie i po niej nie ma już śladu i zapachu.

Co też zauważyłem podczas obserwacji wszystkich faz życia prawdziwków to to, że tak naprawdę borowik już od fazy wyklucia jest “zagrożony” fazą rozkładu. Czasami, zbieg niekorzystnych warunków ma miejsce już podczas najmłodszego stadium życia grzyba. Są to np. nagłe ataki robactwa, potrącenie owocnika przez zwierzę lub nieostrożnego grzybiarza, gwałtowna ulewa, upał i inne. Powoduje to nagłe przerwanie procesów żywotności grzyba i wtedy młody, kilkucentymetrowy grzybek, nie jest w stanie przejść przez wszystkie fazy i od razu zaczyna się jego proces rozkładu, czyli faza piąta – ostatnia.

Z grzybami jest tak jak z nasionami drzew. Jedno trafi na odpowiedni grunt i warunki. Stanie się dorodnym i ogromnym drzewem. Drugie, zanim wzejdzie nad powierzchnię, zostanie zniszczone lub spałaszowane. Tak samo jest grzybem. Jeden owocnik przejdzie przez wszystkie fazy i rozpłynie się. Inny – zanim wychyli łeb ze ściółki, zostanie zerwany przez grzybiarza lub zjedzony przez zwierzę. Dlatego mądrość przyrody polega na tym, że “wyrzuca” tyle owocników, aby któryś miał szansę przejścia przez wszystkie fazy.

Wyróżniłem pięć głównych faz życia prawdziwków. Od fazy klucia, puchnięcia przez fazę okazałą, kapcenia i rozkładu. Te fazy można odnieść w przeważającej części do większości grzybów ściółkowych, chociaż trzeba zaznaczyć, że poszczególne gatunki grzybów, mogą się w dużym stopniu różnić od siebie w trakcie przechodzenia przez poszczególne fazy. Na przykład faza puchnięcia i okazała opieńki miodowej lub maślaków jest znacznie mniej spektakularna niż przebieg tych faz wśród prawdziwków, koźlarzy lub kani. Wynika to z ogromnej różnorodności świata grzybów, który jest – choć zabrzmi to trywialnie – fascynującą arcy-ciekawostką otaczającej nas przyrody. ;))

Podziel się na:
  • Facebook
  • Google Bookmarks
  • Twitter
  • Blip
  • Blogger.com
  • Drukuj
  • email

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

  • krzysiek z lasu //05 lut 2017

    Paweł, kusisz tymi prawdziwkami 😉 Niech ta zima już minie i niech pojawi się POJAW !!! ;)) Zapomniałeś o jeszcze jednej fazie – trzeszczeniu ziemi/ściółki w czasie wychodzenia z niej prawdziwków, ale tą fazę, jak na razie zaobserwował tylko nasz kolega, niedościgniony mistrz i rekordzista ;)) Pozdrawiam

    • Paweł Lenart //06 lut 2017

      Witaj Krzysiek! 😉
      Wiesz, że nakręcanie na las to jedna z moich specjalności. 😉 Ten pojaw też mi się śni po nocach. 😉 Mi się marzy, aby wreszcie trafił się grzybowy maj i czerwiec. Od wielu lat na Wzgórzach nie było majowo-czerwcowego wysypu koźlarzy lub prawdziwków. Są to wysypy jedyne w swoim rodzaju, bardzo punktowe, wymagające znajomości terenu, miejscówek i łażenia sporo kilometrów. Takie wyzwania bardzo lubię. Poza tym las jest pusty – bez ludzi. Podczas korzystnego przebiegu pogody, potrafiłem nazbierać 10-12 kg koźlarzy pomarańczowo-żółtych i czerwonych lub kilka kilogramów prawdziwków.

      Co do fazy trzeszczenia… ;)))) Żeby ją usłyszeć i jeszcze zobaczyć, jak to opowiadał Master Daro, samemu trzeba być na niezłej fazie. 😉 😉 ;-), ale jest to możliwe. Wystarczy, jak z rana pójdziemy na 3 godziny do Mietka i wtedy będziemy wyczuleni na fazę trzeszczenia. 😉

  • Pawel //05 lut 2017

    🙂 jeszcze tylko 4 miesiace i wracam do lasu, az nie moge uwierzyc jak bardzo mi brakuje grzybobrania. Po wieloletniej przerwie wybralem sie w listopadzie w lasy milickie i las mnie wciagnal, bylem tam 3 razy w tygodniu az do poznych dni grudniowych.

    • Paweł Lenart //06 lut 2017

      Witaj Pawle! 😉
      4 miesiące? Zdecydowanie za długo. Proponuję Ci wybrać się do zimowego lasu (najlepiej w pogodny dzień). Grzybków typowo jesiennych wprawdzie nie ma, za to można bardziej skupić się na oglądaniu lasu. Chociaż warto rozejrzeć się np. za uszakami, boczniakami i zimówkami (teraz nazywanymi płomiennicami) Pozdrawiam. 😉

  • wojek //06 lut 2017

    Cześć Paweł:)
    Ty to wiesz jak grzybiarzowi podnieść ciśnienie:). Na marginesie zawsze zażywam przed grzybobraniem coś na uspokojenie:) Przecież spotkać takiego jednego to można zemdleć a kilka-kilkanaście takich sztuk w jednym miejscu to zawał pewny:) Paweł ogólnie artykuł i fotki super. W końcu nie na darmo masz tytuł Pogromca Borowików:)
    Serdecznie pozdrawiam:)

    • Paweł Lenart //07 lut 2017

      Witaj Wojtek! 😉
      “Pogromca Borowików” i na dodatek podnoszący ciśnienie. 😉 Dziękuję za to wyróżnienie. 😉 Szkoda, że nie zająłem się fotografowaniem zbiorów w latach wcześniejszych, chociaż tych rekordowych. 724 koźlarze czerwone z października 1998 roku lub 668 borowików z Borów Dolnośląskich w 2001 roku to był dopiero widok! Nie zapomnę reakcji ludzi, kiedy przyszedłem na stację. Nie mówiąc już o tym, że łapska z zawiasów wylatywały….
      Teraz już się uspokoiłem i po 250-300 borowikach, robię odwrót z lasu. 😉
      Trzeba też przyznać, że o takie szalone zbiory jest obecnie znacznie trudniej. Wiele dobrych miejscówek już nie istnieje, a i grzybów jest jakby mniej, niż w latach 90-tych. No i pogoda coraz częściej płata figle. Za to wspomnienia pozostaną na zawsze. 😉
      Jeżeli chodzi o borowiki giganty – rzeczywiście robią niesamowite wrażenie. Idziesz wpatrzony w ściółkę, rozglądasz się a tu… SUPER BOROWIK uśmiecha się do Ciebie. Nawet jak jestem zmęczony i przymulony, natychmiast “trzeźwieję” w takim momencie i wpadam w euforię. 😉 Podobnie dzieje się przy znalezieniu ogromnych koźlarzy czerwonych i pomarańczowo-żółtych. 😉
      Dziękuję za dobre słowa i cieszę się, że artykuł podoba się. 😉
      Pozdrawiam!

  • krzysiek z lasu //06 lut 2017

    Ja to mam już fazę po samym wejściu do lasu, i to bez niczego 😉 A po wyjściu z lasu, i wizycie u Mietka parę razy zdarzyła mi się faza “rozkładu” ;)))

    • Paweł Lenart //07 lut 2017

      Uśmiałem się z Twojego komentarza Krzysiek. Zgadza się. Po odwiedzinach Mietka, można szybko wpaść w fazę rozkładu, ale po jakimś czasie (po obudzeniu), jesteśmy już wypoczęci w fazie klucia. ;-))))))

  • krzysiek z lasu //06 lut 2017

    Szkoda, że Mietek zamyka interes :(( Pewnie sprzeda sklep, może powstanie tam jakaś żabka, biedronka, czy inna stonka, albo w ogóle nic, i nie będzie już spotkań grzybiarzy w zasklepowym ogródku… Ileż tam się działo… ;)) Ech…, Ludzie odchodzą, wspomnienia zostają…. 😉

    • Paweł Lenart //07 lut 2017

      Krzysiek – Bukowina, sklep u Mietka i paczka grzybiarzy, która wymyśliła tam kult bukowińskich lasów to nieodłączne elementy mojej przygody i pasji. Będzie mi bardzo brakować tego sklepiku i tej atmosfery, która jeszcze do dzisiaj tam się tli, chociaż wszyscy grzybiarze z naszej paczki, którzy to stworzyli w latach 90-tych, już odeszli. Tak, jak napisałem w innym komentarzu – wspomnienia pozostaną na całe życie, a dzięki blogowi i puszczenia tej historii w świat – i po mnie coś pozostanie. To, co tam się wydarzyło i miało miejsce, nigdzie indziej nie spotkałem i nie słyszałem też, aby gdzieś, coś podobnego miało miejsce. To był rzeczywiście totalny kult lasu, grzybobrań, ceremonie z tym związane i jedno wielkie Bractwo Grzybowe. ;)) Bardzo cieszę się, że byłem jego częścią. Ty także otarłeś się o to wszystko. Zresztą, co Ci będę pisać. Wysiadając w Bukowinie i spoglądając na jej krajobrazy – rozumiemy się bez słów. Bukowina oczarowuje każdego, kto ją trochę pozna. Nawet moja małżonka, będąc tam pierwszy raz w 2007 roku stwierdziła, że Bukowina ma w sobie to coś. 😉
      Sentymenty i wspomnienia mi się włączyły. Lasu trzeba mi… 😉

  • Sznupok //07 lut 2017

    Twoje wspomnienia sezonów odebrałem jak reportaż o Polinezji emitowany w zimie dla zmarzluchów . Pozdrowienia

    • Paweł Lenart //07 lut 2017

      Mam nadzieję, że i ciepełka z monitora trochę poleciało. 😉 Przyda się, bo przed nami ostry mróz. Brrr. Pozdrawiam. 😉